[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miejsce było puste i ponure.Resztki zburzonych pieców straszyłyczarnymi czeluściami.Obok znajdowało się kilka wypełnionych mętną wodą dołów, skądniegdyś zapewne wydobywano glinę.Gdzieniegdzie sterczały w niebo krzywe, poskręcanesosny.Jałową, czerwonawą glebę porastała rzadka trawa.Było cicho, tylko od czasu do czasuod strony glinianek dochodziło nieśmiałe rechotanie żab.- Niezbyt zachęcająca okolica - zauważyłem - ciekawe, czego tutaj mógł szukaćMistral?Trepka nie odpowiedział nic, tylko rozglądał się uważnie.Nagle zza czerwonych murów cegielni dało się słyszeć beczenie kozy.Ruszyliśmy wtym kierunku.Za ruinami przy małej gliniance dostrzegliśmy trzy wałęsające się kozy orazchłopaka z wędką.Na nasz widok zerwał się z ziemi i zrobił kilka kroków w naszą stronę, alezaraz zatrzymał się spoglądając podejrzliwie.- Cóż to, chłopcze, przestraszyłeś się nas? - zapytał dobrotliwie Trepka.Chłopak milczał patrząc na nas spode łba.- Wziąłeś nas za kogo innego?- Tak, proszę pana.- Myślałeś może, że to pan doktor Mistral? - zaryzykował śmiało Trepka.- To panowie znają doktora? - ożywił się chłopak.- Jesteśmy z tego samego domu.Doktor Mistral był tutaj w piątek, prawda?- Tak, był u taty i dzisiaj też miał przyjść.- Twój ojciec choruje?- Tak, proszę parna.- Chcieliśmy go zobaczyć.- To pan doktor Mistral nie przyjdzie?- Doktor Mistral umarł.Chłopak wytrzeszczył oczy.- Właśnie dlatego chcielibyśmy zobaczyć się z twoim ojcem.Jak się nazywasz,chłopcze?- Jerzy Inoch.Poprowadził nas w kierunku dużej hałdy żużlu.Za hałdą teren obniżał się znacznie.Wdole ujrzeliśmy trzy na pół ukryte w drzewach chałupy.- Ta ostatnia to nasza - pokazał chłopak.Na podwórku zastaliśmy troje drobnych dzieci i krępą kobiecinę pochyloną nad balią.- Tu jacyś panowie do taty - powiedział chłopak i zawrócił do swoich kóz.Kobiecina wytarła ręce i spojrzała na nas pytająco.64- Jesteśmy przyjaciółmi doktora Mistrala - powiedział Trepka.- Doktor Mistral zmarł wświęta i chcielibyśmy zobaczyć, w czym można pomóc jego pacjentom, bo nie zostawiłżadnych wskazówek.Inochowa załamała ręce.- Pomarł.w imię Ojca i Syna.Co też panowie mówią! Przecieśmy go widzieli wpiątek.- Zmarł nagle - powiedział Trepka.- Proszę nas zaprowadzić do chorego.- Tędy.tędy, panowie - pchnęła drzwi do izby.- W głowie mi się nie mieści.Takidoktor i pomarł.- zaczęła mruczeć do siebie - i wierz tu człowieku w doktory! Ja to zawszemówiłam, jakby doktory były co warte, to by żyły po sto lat.A oni, ech.jak w kogo palecboży trafi, to mu nic nie pomoże.Nie słuchając sceptycznych uwag Inochowej weszliśmy do izby.Było tu mroczno iledwie rozróżnialiśmy sprzęty.Na łóżku ciężko wzdychał nie ogolony, łysawy chłop.- Kto to?.- uniósł się niespokojnie,- Zamiast doktora Mistrala - powiedziała Inochowa - doktor Mistral pomarli.Chory nie zrozumiał w pierwszej chwili.- Co ty gadasz?- Mówię, że doktor Mistral pomarł.Chuda grdyka Inocha poruszyła się niespokojnie.- Pomarł - jęknął - no to i ze mną widać koniec.- Będzie pana leczyć kto inny - powiedział Trepka - przyszliśmy w tej sprawie.- To panowie doktorzy?- Nie.Jesteśmy przyjaciółmi doktora.- Drugiego już takiego nie dostanę - wyszeptał chory.- Teraz to już ze mną koniec.Znak boży.- Na co mąż choruje? - zapytał Inochowej Trepka.- Ano taka słabość, panie, słabość - westchnęła.- Nie znacie nazwy choroby.- Albo to doktorzy mówią.Już od roku słabuje, panie.Leczyło go dwu z Piaiseazna, alenic mu nie pomogli.Dopiero ta Pawliczanka, co pracuje w Przystani , powiedziała nam, żemoże by pan profesor Mistral co pomógł, bo to doktor warszawski i uczony.Tom poszła dopana profesora.Złoty człowiek, panie, ten profesor.Ani grosza nie wziął od nas i powiedział,że za darmo wyleczy.- A profesor Mistral też nie mówił, na co mąż choruje?- Nie panie.Mówił tylko, że jeszcze sobie mąż pożyje. Ciężko z nim, ale wylizie - takpowiedział.- A co mu właściwie dolega?- A wszystko, panie.Gały do niczego.Czasem krew pójdzie z ust i z nosa.Jeść niemoże.Poty z niego biją.I duszność go męczy.W zimę, panie, otwierać okna kazał, bo gadał,że się dusi.- A gorączka?- Raz jest, raz ni ma.Ale jak go wezmie, to trawi do nieprzytomności, panie.Za oknem stado kawek przeleciało z krzykiem.Chory uniósł się na łokciach inasłuchiwał dysząc.- Połóż się, Antoś, przeleciały - przykryła go kołdrą Inochowa.Chory opadł ma poduszki.- Ile razy był tutaj profesor Mistral?- Dopiero dwa razy.W Niedzielę Palmową i w Wielki Piątek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Encyklopedia spraw międzynarodowych i ONZ (tom III) Edmund Mańczyk
- Woods Sherryl Miasteczko Trinity Harbor 03 Bezpieczna przystań
- Griffin William Edmund Butterworth Ofiara
- Lindqvist John Ajvide Ludzka przystań
- Waverly Shannon Przystan nad Urwiskiem
- TOMASZ Z AKWINU suma 33
- Jerzy ÂŚlaski Żołnierze Wyklęci (2000)
- Medicus 01 Medicus Gordon Noah
- 063. Marshall Paula Złoty młodzieniec (Rodzina Schuylerów 03)(1)
- Cussler Clive, Du Brul Jack Oregon 05 Statek smierci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sylkahaha.htw.pl