[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Serce wyrywało mi się w piersi i chciało biec na jego spotkanie.Ale nie pozwoliłammu.Siedział obok mnie, patrząc na rzekę, podczas gdy ja pisałam nieprzerwanie.W tensposób upłynął nam cały ranek, bez jednego wypowiedzianego słowa.Przypomniałam sobieciszę tamtego wieczoru na brzegu studni, kiedy zrozumiałam, że go kocham.A gdy moja ręka zatrzymała się zmęczona pisaniem, odezwał się wreszcie.- Było całkiem ciemno, gdy wydostałem się z groty, i nie udało mi się trafić na twójślad.Pojechałem do Saragossy, potem do Sorii.Przemierzyłbym wzdłuż i wszerz cały świat,by cię odnalezć.W końcu postanowiłem wrócić do klasztoru Piedry, by natrafić na jakiś śladpo tobie, i spotkałem tam pewną kobietę.Powiedziała mi, gdzie jesteś.I dodała, że nieprzestałaś czekać na mnie.Azy napłynęły mi do oczu.- Pozostanę tu przy tobie, dopóki przychodzić będziesz na brzeg tej rzeki.A gdypójdziesz spać, ułożę się do snu u drzwi twojego pokoju.A kiedy odjedziesz, podążę twoimśladem.Aż powiesz mi: Zostaw mnie!, a wtedy odejdę.Ale do końca moich dni nie przestanęcię kochać.Nie potrafiłam ukryć łez i widziałam, że on również płacze.- Musisz wiedzieć, że.- zaczął.- Proszę, nie mów nic.Przeczytaj to - powiedziałam i podałam mu zapisane kartki papieru spoczywające na moich kolanach.Całe popołudnie spędziłam, wpatrując się w płynące wody rzeki Piedry.Kobietaprzyniosła nam chleb i wino, zamieniła z nami kilka słów o pogodzie i zostawiła nas samych.Wielokrotnie przerywał czytanie i zatopiony w swoich myślach patrzył w dal.W pewnym momencie postanowiłam przejść się po lesie, i wędrowałam wzdłużniewielkich wodospadów, po wzgórzach nabrzmiałych historią.Słońce już zachodziło, kiedywróciłam do miejsca, w którym go zostawiłam.- Dziękuję - rzekł, zwracając mi rękopis.- Wybacz mi, proszę.Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i roześmiałam się.- Twoja miłość jest dla mnie ratunkiem i przywraca mi moje marzenia - powiedział.Nawet nie drgnęłam.- Czy pamiętasz psalm 137? - zapytał.Pokręciłam przecząco głową.Bałam się ode-zwać.-  Nad rzekami Babilonu.- O tak, znam go dobrze - odezwałam się w końcu, czując, że wraca mi ochota dożycia.- Mówi o wygnaniu, o ludziach, którzy zawiesili harfy na drzewach, bo nie chcieliwięcej śpiewać pieśni, którą nosili w sercu.- Ale w końcu pieśniarz we łzach nostalgii za krainą swoich marzeń przyrzeka sobie:Jeruzalem, jeśli zapomnę o tobie, niech uschnie moja prawica!Niech język mi przyschnie do podniebienia, jeśli nie będę pamiętał o tobie, jeśli niepostawię Jeruzalem ponad największą moją radość.Uśmiechnęłam się znowu.- Już go prawie zapomniałem, a ty pomogłaś mi odzyskać pamięć.- Czy wierzysz, że dar powróci kiedyś do ciebie? - spytałam.- Nie wiem.Ale dotąd Bóg zawsze dawał mi powtórną szansę.Dał mi ją i teraz, bymmógł cię odszukać.Potem pomoże mi odnalezć moją drogę.- Naszą drogę - poprawiłam go.- Tak.Naszą drogę.Chwycił mnie za ręce i podniósł z ziemi.- Idz zebrać swoje rzeczy.Marzenia wymagają sporo pracy.KONIEC [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki