[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Vilnanashodmawia, a Sakha pluje mu w twarz i odchodzi, aby przyłączyć się do zbiegów, i ostateczniedzieli ich los.To chyba najlepsza scena w sztuce, Trygvalin i ja dobrze zrobiliśmy, \ezdecydowaliśmy się grać ją na początku z pewnym wyciszeniem, wzmacniając stopniowo, a\ donieoczekiwanego buntu Sakhi.Nawet teraz trzeba pilnować Trygvalina przez cały czas, \eby nie wpadł w złą dykcję; ale akurat wtedy udało mi się go utrzymać w ryzach jak nigdy  niestetyczasowo  i ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, była nowa melodramatyczna tyrada, którą by mukazano wygłosić.Ale czy mogłem zrobić coś innego ni\ w przypadku Gola? Usiadłemi słuchałem.Co mówisz?I to twoje ostatnie słowo? A zatem nazwę cię nie królem, ale bestią.Nie ojcem, ale okrutnymzwyrodnialcem, bezlitosnym, mściwym i okrutnym łotrem, którego obalić ci, co honor cenią,powinni, zakończyć jego wstrętne panowanie, i uczcić upadek takiego szatana, zanurzającpałasze w krwi haniebnej jego!.Było tego du\o więcej, ale orientujesz się ju\, w jakim tonie zostało napisane.Gdy skończył,zdołałem tylko powiedzieć: Myślę, \e plunięcie ojcu w twarz wyra\a emocje bardzo treściwie. Javeri stanął nademną, wydając nosem jakieś nieprzyjemne dzwięki.Ciągnąłem:  Brakuje tu pewnej równowaginastrojów, prawda? Tak jak tej całej cholernej sztuce, ju\ ci mówiłem  warknął Javeri. Ale wystarczy, \eumieścisz w sztuce tę przemowę, a poderwiesz widzów, obiecuję.Przecie\ właśnie tego chcemy,czy\ nie tak?  Kiedy ociągałem się z odpowiedzią, zamachał mi przed nosem swoją wielkąpryszczatą pięścią, jak gdyby próbował obrać cel, i powtórzył:  Czy\ nie tak, Dardisie?Pomimo jego postury i agresywności, ludzie zazwyczaj bali się Javeriego mniej ni\ Gola,i zdecydowanie mniej ni\ Torlega.Nigdy nie odwa\yłbym się mówić do tamtych dwóch tak, jaktemu odrzekłem: Javeri, dziękuję ci bardzo za troskę o naszą trupę i o przedstawienie, ale ta przemowa nienadaje się do niczego.Jest zupełnie niepotrzebna w tej scenie, a poza tym niezgrabnie napisana.Wydaje mi się, \e dodałem to ostatnie, a potem chyba skinąłem głową i odwróciłem się, \ebyodejść.Trudno to sobie przypomnieć po tylu latach.Javeri, co dało się przewidzieć, zaczął bełkotać w podnieceniu, pryskając śliną naokoło. Głupcze! Ta przemowa jest idealna do tej sceny!Teraz myślę, \e po prostu miał tendencję do plucia, gdy mówił.Zerkałem na jego ręce,spodziewając się jakiegoś aktu przemocy, i usiłowałem tłumaczyć: Jest całkowicie niepotrzebna, przesadzona.Przejaskrawiona. Nieprawda!  ryknął Javeri. Jest wywa\ona i oszczędna w słowach! Sprawia, \e ta nudnascena o\ywa! O\ywa?! Ale\ to zatrzymuje w miejscu całą sztukę!  Jeśli wezmiesz pod uwagę fakt, i\mnie tym \ądaniem zupełnie zaskoczył, musisz przyznać, \e byłem nadzwyczaj stanowczy i opanowany.Twarz Javeriego przybrała intensywny kolor, widywany głównie podczas zachodu słońca:cętkowany fiołkowo-ró\owy z prześwitującym odcieniem zielonego. A niech, do cholery, ją zatrzyma! Chcesz znać prawdę, Dardisie? Ta przemowa jest zbytdobra dla takiej marnej sztuki! A mo\e ty chcesz znać prawdę? To najgorsza przemowa, jaką w \yciu słyszałem!  Niemówiłem szczerze.Ju\ wtedy zajmowałem się teatrem od dawna.Javeri zbił mnie z tropu.Kiedy znowu zaczął mówić, głos miał cichy, co było nawetprzera\ające, bo przyzwyczaiłem się do głuchego ryku tyrana.Powiedział: Jest moja.Milczałem, a on spojrzał mi w oczy i dodał, wcią\ tym samym miękkim, nienaturalnym,łagodnym głosem: Jest moja, Dardisie.Umieścisz moją przemowę w tej scenie i przypilnujesz, by zostaławygłoszona dokładnie tak, jak napisałem.Dokładnie.Poniewa\ ja jestem panem, a ty sługą, i takjest świat urządzony.Rozumiesz?Skinąłem głową.Javeri patrzył na mnie groznie jeszcze przez chwilę, potem znowu wcisnąłmi kartki, okręcił się płaszczem, zamachnąwszy się przy tym mocno, co skończyło się tak, \ecię\ka lamówka płaszcza uderzyła go w oko, i zataczając się odszedł.A ja? Miałem tylko czas nafili\ankę gorącej boreen, \eby się trochę uspokoić, zanim znowu zwołam zespół do pracy.Kiedyprzedstawiłem nową przemowę, Lisonje popatrzyła ostro, ale ani nie zaprotestowała, ani w ogólenic nie powiedziała do końca dnia.Odebrało mi to odwagę.A co do Trygvalina, wyglądał tak,jak gdyby jakiś obcy zostawił mu majątek.Więcej wierszy.Nic nigdy nie sprawiło Trygvalinowiwiększej radości ni\ dodatkowy tekst.Tego wieczoru Lisonje przyszła do mnie.(Powinienem o tym wspomnieć, \e choć resztatrupy mieszkała razem, ja, dyrektor, miałem własny domek w końcu maleńkiej ukwieconej alejkiodchodzącej od rynku).Nie było w tym nic nadzwyczajnego, \e mnie odwiedziła, robili to i innistarsi rangą aktorzy, ale zdziwiło mnie, \e nie krzyczała, nie robiła mi wymówek.Wydawała sięwyciszona, zamyślona, nawet niespokojna  co nie jest w jej stylu  ale przeszła od razu dorzeczy. Co zamierzasz zrobić, kiedy Torleg wręczy ci przemowę, którą będzie chciał umieścićw twojej sztuce? Skąd wiesz, \e wręczy?  Głupie pytanie, pomyślałem, a Lisonje na pewno to wyczuła. Torleg będzie następny  powiedziała  potem Davao.nie dlatego \e jest najmłodszy, aleminie du\o czasu, zanim wpadnie na ten pomysł.Dardisie, ka\dy z tych czterech głupców maswoich zwolenników, wszyscy czekają tylko na sygnał, \eby powstać przeciwko Jirilowi, a tymsygnałem będą przemowy.wiczymy na próbach hasła do buntu, Dardisie, wezwania do broni. Taka jest prawda. Tego nie wiemy  odparłem nieprzekonywająco. Nie mam zamiaru nawet przypadkiemrozzłościć któregoś z nich tylko z powodu twoich podejrzeń, \e ten albo tamten planuje jakieśniedorzeczne powstanie.To nie nasza sprawa.Jesteśmy aktorami, Lisonje.Gramy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki