[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.  Co, u diabła. Przepraszam za tak pózne najście.Mogę wejść? Shapirauchylił szerzej drzwi i wpuścił przybysza.W pełnymwojskowym rynsztunku, w ich uśpionym domu wyglądał jakprzybysz z innej planety. Napijesz się czegoś? Szklankę wody? Nie, nie mogę długo zostać.Mamy bardzo mało czasu.Shapira odwrócił się od kuchennego zlewu i spojrzał na gościa. Dobra.O co chodzi?Ra'anan rozejrzał się. Możemy swobodnie rozmawiać? Oczywiście.Jesteśmy u mnie w domu.Ra'anan ruchem głowy wskazał sypialnię. A twoja żona?  spytał szeptem.Shapira podszedł do drzwi oddzielających kuchnię od resztydomu i zamknął je. Zadowolony? Akiva, w ciągu ostatniej godziny odbyłem rozmowy z po-zostałymi członkami naszej grupy.Chodziło mi o uzyskanie ichzgody na podjęcie konkretnej akcji.Nadarza się okazja i jeśliwszyscy wyrazimy zgodę, trzeba działać natychmiast. Słucham. Obiekt będący przedmiotem naszego zainteresowania zostałnamierzony.Możemy przystąpić do eliminacji. Jakie są zagrożenia? Ryzyko złapania i aresztowania minimalne.Jak wiesz,mamy najlepszych ludzi.Shapirze stanęły przed oczami wczorajsze ćwiczenia i arbuzyrozbryzgujące się od kul wystrzeliwanych przez niemal niewi-dzialnych snajperów.Ra'anan miał rację.Użycie takich zawo-dowców wiąże się z minimalnym ryzykiem. Okay.Zgoda. Rozdział 48Jerozolima, piątek, godz.4.21Wyjście z hotelu okazało się łatwiejsze, niż się spodziewała.Wskazówki Uriego były precyzyjne, w kuchni nie było nikogo, achłodnię odnalazła, kierując się nie tyle zimnem, ile szumemelektrycznych szaf chłodniczych.Tak jak powiedział, w głębi chłodniznajdowały się duże, zamknięte na zasuwy wrota i ich otwarciewymagało niemałego wysiłku.Owionęło ją rześkie, nocne powietrze i z żalem pomyślała, że jejżakiet został na górze w pokoju.Stała na betonowej rampie otaczającejz trzech stron kwadratowy plac manewrowy dla samochodówdostawczych.Przytupując i zacierając z zimna ręce, czuła napływającedo niej fale smrodu.Zmierdziało zgnilizną.Rozejrzała się i stwierdziła,że tuż obok stoją trzy wielkie kontenery wypełnione po brzegiworkami z hotelowymi odpadkami.Chwilę pózniej dojrzała zbliżające się światła.Samochód, którywykręcił i ruszył tyłem do rampy, okazał się smukłym, srebrzystymmercedesem.Stała bez ruchu, czekając, aż się zatrzyma.Czuła wońspalin z rury wydechowej przebijającą smród śmieci.Zwiatłacofania oświetliły schodki prowadzące z rampy i już miała na niewejść, gdy nagle się zawahała.A jeśli to nie Uri?Ukryta w cieniu usłyszała po chwili szum opuszczanej elektrycznieszyby i ciche psyknięcie.Jednak on.Zbiegła po schodkach iwskoczyła na fotel pasażera.  Fajne felgi.Skąd żeś to wytrzasnął? Z parkingu.Znalazłem w pakamerze portiera kasetkę zkluczykami i wziąłem pierwsze z brzegu. I po to ten uniform? Po to ten uniform.Maggie z uznaniem pokiwała głową.Za każdym razem odkrywałacoś nowego w tym mężczyznie, którego tydzień wcześniej jeszcze nieznała, a z którym los związał ją tak silnie, że od paru dni spędzalirazem każdą chwilę od rana do nocy, a ostatnio również od nocy dorana.Po raz pierwszy wyczuła w nim także zadowolenie z samegosiebie. Skoro już ma pani limuzynę, panno Costello, to gdzie życzypani sobie jechać? Wszystko jedno, byle z dostępem do komputera.Niedostałam się na wyspę.Załatwili mnie, zanim udało mi się zwiać.Teraz nas wyprzedzą. Kto? Królicze łby, kimkolwiek są. Sądzisz, że zapora ich nie zatrzyma, jak nas? Uri, ci ludzie umieją podsłuchiwać nasze rozmowy i włamywać siędo naszych komputerów.Wystarczyło wymienić nazwiska Kiszona iAweidy, żeby ich zabili.Nie sądzę, żeby programik użyty przez ojca dozabezpieczenia wyspy stanowił dla nich jakiś problem.Kryjący się w króliczych przebraniach umieli też zniszczyć jejawatara i zamienić go w żałosną kupkę pikseli.Uri miał rację: niebyła już im do niczego potrzebna.Doprowadziła ich do wyspy, zresztą poradzą sobie sami. Pewnie masz rację  powiedział Uri w zamyśleniu. Alejeśli nawet dostaną się na wyspę, to to, co tam znajdą, może być dlanich bezużyteczne.Pamiętasz, co powiedział ojciec w tymnagraniu? %7łe tylko ja jeden mogę to wiedzieć. Zamilkł i po chwilidodał:  Chryste, dlaczego on musiał to wszystko tak cholerniezagmatwać? Jeśli mam być szczera, to go podziwiam.Mnóstwo ludzipróbuje się dobrać do jego sekretu i nikomu się nie udaje.  Jak dotąd. Zgoda.Ale myślę, że to i tak niemało.W samochodzie zapadła cisza, której nie zakłócały nawetbezszelestnie poruszające się po szybie wycieraczki. To dokąd teraz jedziemy? Do jednego z nielicznych miejsc w Jerozolimie, które są o tejporze otwarte i gdzie na pewno będzie komputer.Zaparkował samochód u wylotu ulicy zamkniętej dla ruchukołowego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki