[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kobiety - dokończyła jadowicie.- Wybacz, ale zdaje się, że to nie twój interes.Podróżujemyrazem, ale nie wtrącaj się do moich spraw.Kasey zerknęła na kobietę przy barze, której baz wątpieniawydawało się, że świeżo poznany mężczyzna do niej wróci zarazpo zawodach.No i dobrze.Grason miał rację.Nie powinna się interesowaćjego sprawami.Skoro tak chciał, niech sobie idzie z tą kobietą.Kogo to obchodzi?Dołączyła do mężczyzn zebranych za saloonem.Ktoś zdążyłjuż nasadzić butelki po whisky na żerdzie płotu.Grason stałz boku z kilkoma klientami z baru.Kasey zawsze pozwalała, żeby przeciwnik strzelał jako pierwszy,i nie widziała powodu, żeby teraz postąpić inaczej.Web zgodził sięna jej propozycję, wyciągnął broń, po czym wzruszył ramionami,wymierzył i zaczął strzelać.Trafił w cztery z sześciu butelek.- Ciekawe, czy będziesz lepszy! - wrzasnął ktoś z tłumu.Kasey spojrzała na swego towarzysza; sinął głową.Po paru minutach oboje zmierzali ku swoim koniom, onatrzymając wygraną w pojemniku na naboje przy pasie.Zebranirozeszli się powoli, wymieniając niechętne uwagi na temattalentu tego smarkacza.- Jedzmy już - powiedziała Kasey widząc, że zmierzch stop-niowo gęstnieje.- Będziemy musieli poczekać z zakupami donastępnego miasta.- Nie tak szybko - zatrzymał ją Grason, chwytając za ramię.-Nie przyjechaliśmy tu tylko z powodu broni i zapasów żywności.Chcę zjeść coś gorącego i przespać się w łóżku. Kasey wyrwała mu się i oświadczyła stanowczo:- Nie wolno zostawać w mieście, w którym się zrobiło takinumer.Wkrótce ci mężczyzni wytrzezwieją, uświadomią sobie,że stracili pieniądze, i zaczną nas szukać.Przecież nie chcemykłopotów? Zatrzymamy się w następnym mieście - powiedziaławsiadając na Velvet.- Dziś nie dotrzemy już do żadnego miasta.Chcesz wyjechać,bo się boisz, że wrócę do Millie?Już otwierała usta, żeby zaprotestować, kiedy zdała sobiesprawę, że Grason ma sporo racji.Co się z nią działo? Czyżbyzaczynała coś do niego czuć?- Tak sądzisz? - spytała kpiącym tonem.- Zwietnie.Zostańi baw się dobrze.Ja mam pieniądze i broń.Odjeżdżam.- Torzekłszy, spięła konia ostrogami i ruszyła galopem. opędziła na złamanie karku; krzepki mustang galopowałPtak, że kurz, który się za nimi uniósł, przypominał burzępiaskową.Grason patrzył za Kasey i czuł, że gdyby mógł, skręciłbyjej ten śliczny kark.Może ona go nie potrzebowała, ale on potrzebował jej.Tylkota dziewczyna mogła go szybko doprowadzić do Eagle'a Clarka,a nic nie wydawało mu się ważniejsze od znalezienia tegowyrzutka i zmuszenia go do zapłaty za krzywdę, jaką wyrządziłMadeline i miastu.Westchnął z desperacją i włożył stopęw strzemiono.W tej samej chwili ktoś dotknął lekko jegoramienia.Za jego plecami stała, uśmiechając się słodko, kobieta z sa-loonu.- Nie tak szybko, kowboju.Jeszcze nie skończyliśmy.-Musnęła jego pierś i ramię uwodzicielskim gestem.- Na czymto stanęliśmy, kiedy nam przerwano?Tym razem jej zabiegi nie zrobiły na Grasonie wrażenia.Przyjrzał się uważnie jej twarzy w gasnącym świetle dnia.Oczykobiety błyszczały nadzieją; patrzyła na niego wyczekująco,gotowa zrobić wszystko, czego by zażądał.Była ładniejsza niż większość dziewczyn z saloonów.Nie tak dawno miał ochotęzabrać ją do pokoju na górze, lecz teraz jego myśli wypełniałatylko jedna kobieta, oddalająca się z każdą sekundą.- Spotkamy się, kiedy znowu wpadnę do miasta - obiecał,nie chcąc odtrącać jej zbyt brutalnie.- Teraz muszę złapać todiabelskie nasienie.Millie nie przestała się uśmiechać, ale w jej oczach pojawiłsię smutek, którego wcześniej nie zauważył.Ile razy trzebaprzeżyć odrzucenie, żeby przestało boleć?Wciąż jednak nie dawała za wygraną.- Człowiek, który strzela tak jak twój brat, potrafi o siebiezadbać - powiedziała.Nie zdawała sobie sprawy, jak blisko była prawdy.Kasey nie-raz udowodniła, że potrafił sobie poradzić.Grason zerknąłw stronę oddalającej się figurki na koniu.Przypomniał sobie tędziewczynę, stojącą na środku saloonu i wyzywającą podpitychmężczyzn.Powiedziała, że jest najlepszym strzelcem w całymstanie Montana!Jeden kącik ust podniósł się Grasonowi w uśmiechu.Kaseyożywiła to miasto i zapewniła jego mieszkańcom atrakcję,o jakiej długo będą mówić.Oszukała ich, wmówiła, że jest jegobratem.Wszystko to obudziło w nim podziw nie mniejszy niżstrzeleckie umiejętności dziewczyny.Coś w nim poruszyła.Była silna i nieustraszona, ale kryław sobie wzruszającą wrażliwość.Udawała, że uważa się zanajlepszego strzelca, ale w głębi duszy chyba w to wątpiła.Podziwiał, jak nieustępliwie podąża w ślad za siostrą.Szanowałją coraz bardziej i coraz bardziej pragnął ją dogonić.- Zostań jeszcze chwilę, kowboju.Nie będziesz się nudzić -wabiła go Millie.Ochrypły, gorący szept kobiety wdarł się w myśli Grasona.- Nie teraz - rzucił z rozdrażnieniem.Stracił już zaintereso-wanie tą uperfumowaną królową nocy.Odtrącił jej rękę, wsiadłna konia i dojechał, nie oglądając się za siebie.Zlad Kasey był świeży, ale okazało się, że Grason nie mógł jej dogonić tak szybko, jak się spodziewał.Dziewczyna naj-wyrazniej starała się odjechać od Bozeman najdalej, jak tomożliwe.Coraz bardziej go intrygowała, gniewała.i kusiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki