[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Melisanda prawdopodobniedopominała się o komplementy, a on nie zamierzał jej pochlebiać.RLT - Skoro byli tacy biedni i nieczuli, dlaczego wysłali cię na sezon do Londynu? Amoże po prostu chcieli się ciebie pozbyć?Melisanda obdarzyła go złowrogim uśmiechem.- Umarli - odparła.- Ojciec upił się i spadł z konia, a matka dostała wysokiej go-rączki.Ciotka zaoferowała, że wyprawi mnie na sezon, a potem.Szczerze mówiąc, niewiem, jak wyglądałaby moja przyszłość, gdyby sir Thomas mi się nie oświadczył.Pew-nie zostałabym guwernantką.- I terroryzowałabyś małe dzieci - wymamrotał.- Twoje małżeństwo było szczę-śliwe?Zwolniła i popatrzyła na niego.- A pańskie? - odparowała.- Czy oba zaspokoiły pana cielesne apetyty?- A cóż ci do moich cielesnych apetytów?Na policzkach Melisandy pojawił się lekki rumieniec.Benedick pomyślał, że jej znim do twarzy i pasuje do jej błękitnych oczu.- Nic - odparła.- Chciałam po prostu wykazać, że te pytania są zbyt poufałe.- Nie słynę z dobrych manier - oznajmił szczerze.- Moją pierwszą żonę, Annis, da-rzyłem szczerym i głębokim uczuciem.Była upartą, ale namiętną kobietą, i gdyby niezmarła podczas porodu, pewnie żylibyśmy ze sobą bardzo szczęśliwie.Moja druga żona,lady Barbara, również zmarła przy porodzie, choć w tym wypadku wątpię, by dzieckonależało do mnie.Była równie uparta, nienasycona w łożu i z zapamiętaniem zaspokajałaswoje apetyty.Chyba nie chciałbym znów się żenić, ale obawiam się, że muszę.Dlategoszukam uległej, młodej żony, której nie będzie interesowało nic poza sprawianiem mirozkoszy.Melisanda parsknęła szyderczym, nieeleganckim śmiechem.- Na pewno ktoś taki się znajdzie - zauważyła.- Mam tylko nadzieję, że nie znudzisię panu.Uległość po jakimś czasie bywa bardzo nużąca.- Dziwne, że w ogóle znasz sens tego słowa.A co do nudy, to oczywiście gdzie in-dziej będę szukał stymulacji.Niemal usłyszał, jak zazgrzytała zębami, i od razu poprawił mu się humor.Sam byłzdumiony, jaką przyjemność sprawiało mu denerwowanie Melisandy.RLT - To mnie wcale nie dziwi.- Pokiwała głową.- Większość mężczyzn ma kochanki.Niestety, oznacza to również, że poszukuje pan dwóch kobiet, nie jednej, a przy panawygórowanych oczekiwaniach może się to okazać raczej trudne.Zwłaszcza odkąd ogra-niczyłam liczbę kandydatek na kochanki.- Smutna prawda o nierządnicach, prostytutkach i damach z półświatka jest taka, żenigdy ich nie zabraknie - oznajmił Rohan.Melisanda popędziła konia i wysforowała się do przodu.Nie od razu do niej dołą-czył.Kiedy jednak zrównał się z nią, ku swojemu żalowi ujrzał, że zdołała zapanowaćnad emocjami.Popatrzyła na niego surowo.- Wasza lordowska mość - zaczęła pełnym napięcia głosem.- Nie jestem w dobrymnastroju.Czuję się zmęczona, mam zły humor i nie chcę prowadzić z panem rozmowy nasiłę.Myślę, że lepiej od tej chwili milczeć.Benedick zrobił skruszoną minę.- Proszę wybaczyć, moja droga.Nie miałem pojęcia, że udało mi się popsuć ci hu-mor.- Nie udało się panu popsuć mi humoru - warknęła, po czym odetchnęła głęboko.-Czy już dojeżdżamy?Benedick ściągnął wodze i rozejrzał się wokoło.Jechali po polnej drodze, poro-śniętej z obu stron drzewami, które tworzyły liściasty tunel.Panowała tu niepokojąca at-mosfera odludzia i było jasne, że znajdują się u kresu podróży.- To chyba za następnym wzniesieniem - oznajmił, postanawiając dłużej jej niedrażnić.- Nie jestem pewien.Byłem tu dwadzieścia lat temu, ale całkiem dobrze orientu-ję się w terenie.Z pewnością nie wygląda na to, by ktoś ostatnio odwiedzał to miejsce.Czy Elsmere na pewno wymienił Kersley Hall?- Na pewno - odparła zwięzle.Nagle ścieżka skręciła gwałtownie, prowadząc na wzgórze.Melisanda dotarła naszczyt przed Benedickiem.Zatrzymała się z dziwnym wyrazem twarzy, czekając na towarzysza.Kersley Hall, czy też jego ruiny, rozciągało się przed nimi.Budowla spłonęła nie-mal całkowicie, a poczerniałe wieżyczki sterczały wycelowane ku niebu.Kamienne ele-RLT menty konstrukcji były osmalone, a po oknach nie pozostał nawet ślad.Brakowało takżedachu, ale uchowały się budynki gospodarcze, choć i one sprawiały wrażenie porzuco-nych.- Jeśli Niebiańskie Zastępy organizują tutaj swoje zabawy, to bardziej zahartowanaz nich gromada, niż sądziłem - mruknął Rohan z zadumą.- To takie smutne.- Melisanda nie zwracała na niego uwagi.- Ta budowla pewniestała tu przez wieki, a teraz marnieje.- O ile dobrze pamiętam, wybudowano ją pod koniec panowania Tudorów.- Rohanpopędził wierzchowca.- Nawet nie pamiętam, kto ostatnio dziedziczył to miejsce.Ro-dzina wymarła, a budowlę dostał w spadku jakiś biedny krewny.Pożar strawił nierucho-mość, jeszcze zanim zdołał ją przejąć.Potem i on zmarł.Bóg jeden wie, kto jest terazwłaścicielem.Niewątpliwie zmarnowaliśmy czas.- Nie jestem pewna.- Melisanda nie odrywała wzroku od Kersley Hall [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki