[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Daniel patrzył, jak znikli w długim korytarzu, wilgotnym i ciemnym.Ona tam z pewnością mieszka.Gdy miał już odejść, spostrzegł na progu starą kobietę patrzącą na ulicę.Daniel zbliżył się do niej i zapytał:- Czy pani zna osoby, które przed chwilą weszły do tego domu?- A jakże - odparła - to lokatorzy.- A jak ich pani nazywa?- Michałowie.- Dziękuję, to wszystko, co chciałem wiedzieć.- Mogę panu powiedzieć więcej - podjęła odzwierna, biorąc się pod boki.Daniel nastawił uszu.- Piękna panna nazywa się Gizela.- Gizela! - powtórzył, nie wiedząc sam dobrze, co mówi - Gizela1 Gizela!Odzwierna rozweselona podjęła ze śmiechem:- To pan nie zna ani tych pań, ani starego Michała, starego dziwaka, którymieszka na jednym piętrze, co i panna Gizela i stara babka.Musi to byćbliski krewny tych pań, bo wszyscy jednakowo się nazywają.- Potemdodała - Ale to wszystko jedno, ja jednak jestem pewna, że panie inaczej sięnazywają i że tylko dla ukrycia się przyjęły nazwisko starego.Wiadomo, żeczęsto są w rodzinie nieprzyjemne tajemnice.Panie są bardzo dystyngowane,ale biedne! Nie zawsze mają co jeść.Mała daje lekcje muzyki, od rana donocy biedactwo biega po mieście, a wraca taka zmęczona.Babka zajmuje siędomem.Co do starego, ten robi, co się zdarzy, uczciwie, ma się rozumieć.- Gizela! Gizela! - powtarzał Daniel, oddalając się, a serce mało mu nierozerwało piersi.Nigdy jeszcze nie doświadczał podobnego wzruszenia, nigdy życie niewydawało mu się tak piękne.Podczas gdy on wracał do siebie, Gizela i Michał wchodzili na piąte piętropo schodach nieporządnie utrzymanych.Gizela zapukała lekko do drzwi.Zaraz potem dał się słyszeć powolny chódi drzwi się otworzyły.- Jestem, babciu - rzekła Gizela, obejmując za szyję starą kobietę, - jesttakże nasz Michał, spotkałam go w Ogrodzie Luksemburskim.Weszli do małego pokoju służącego za przedpokój i zarazem za stołowy,umeblowanego bardzo skromnie.W żelaznym kominku rozpalony naprędce ogień wesoło rozjaśniałmieszkanie.Obecnie Gizela wydawała się szczęśliwa, a twarz jej jaśniała radością.Chodziła po wszystkich kątach, dotykała przedmiotów, patrzyła, czywszystko w porządku w jej maleńkim pokoiku z żelaznym łóżeczkiem,upiększonym licznymi drobiazgami bez wielkiej wartości, podarkamiuczennic.Czuła się obecnie u siebie, czuła się swobodna.Pomiędzy obcymi musiała zadawać sobie przymus, ukrywać zmartwienia:wzięto by inną nauczycielkę, weselszą!Co dzień marzyła o powrocie do tego maleńkiego mieszkanka, gdzieczekała na nią uśmiechnięta babka z otwartymi do uścisku ramionami.Przytulona do serca starej kobiety często płakała.Lecz jakie słodkie byłyte łzy na łonie babki! Co dzień wzdychały razem za tym, który odjechałdaleko, nie pisał, nie powracał.Mówiły także o Fernandzie, o tym biednym dziecku, którego może nigdynie ujrzą.Gizela nie wspominała matki.A kiedy babka zmieniła nazwisko, żeby Helieta nie mogła trafić do córki,Gizela nie opierała się temu.Poddawała się zupełnie woli babki, przekonana,że to konieczne.Pani Randal mówiła:- Gdyby się dowiedziano, że nosisz nazwisko pozbawione czci, niedostałabyś lekcji, rodzice twoich uczennic zamknęliby przed tobą drzwi.Powiedziano by: Jaka matka, taka córka".Od dziesięciu lat nosiły nazwisko starego przyjaciela, który dzielił z nimismutny los.Zaraz po wyjezdzie Randala Michał zabrał je do siebie i przez dwa latażyli resztkami ze sprzedanego domku w Asnieres.Lecz pomimo świadectw i protekcji Michał nie znalazł zajęcia,obiecywano, odkładano na pózniej, lecz biedak znał prawdziwą wartośćtakich nadziei i wiedział, że przeszkadza mu wiek.Potem wziął się do przepisywania, zarabiając zaledwie na komorne.Wreszcie oznajmił pani Randal, że trzeba zmienić mieszkanie i pozbyć siękilku przedmiotów sztuki, jakie jeszcze posiadał: starej porcelany, wyrobówz kości słoniowej, kilku wartościowych obrazów.Potrzeba pozbycia sięostatnich pamiątek sprawiła Michałowi wielką przykrość, lecz nie wahał sięani chwili i pewnego poranka, kiedy pani Randal jeszcze spała, zapakowałwszystko i wyniósł z domu.Wieczorem, kiedy powrócił, posiadał siedemsetfranków, które oddał pani Randal.- Oto wszystko, co nam pozostaje - rzekł ze smutkiem - z tego trzebazapłacić roczne komorne i wynieść się z tego domu, ponieważ mieszkanie zaduże i za drogie dla nas.Nie dla siebie żałował tego wygodnego gniazdka, ale dla tych dwóch istot,które uwielbiał i z którymi nie mógłby się już nigdy rozłączyć.On, co żył zawsze samotny, czuł się szczęśliwy, gdy wieczorem, popowrocie, spotykał uśmiechnięte twarze.Stara matka Randal uśmiechała się, żeby pokryć serdeczną boleść.Na próżno czekała na wiadomości od syna, na próżno chodziła do biurposelstw zagranicznych, ażeby dowiedzieć się, gdzie jest syn, który nie dajeznać o sobie.Wszędzie jedna odpowiedz: Nazwisko Randal nieznane.Co się z nim stało?%7ładnego rozbicia okrętu nie ogłoszono od czasu wyjazdu Randala
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Clay Griffith, Susan Griffith Imperium Wampirów 01 Imperium Wampirów
- Żółte oczy krokodyla 01 Żółte oczy krokodyla Pancol Katherine
- Menzel Iwona W poszukiwaniu zapachu snów 01 W poszukiwaniu zapachu snów
- Schröder Patricia Morza szept 01 Morza szept(1)
- Peter Berling Dzieci Graala 01 Dzieci Graala
- Marlowe Mia Dotyk złodziejki 01 Dotyk złodziejki
- Brockway Connie Niebezpieczny kochanek 01 Niebezpieczny kochanek
- Carla Neggers Tessa z Somerville 01 Tessa z Somerville
- Reynard Sylvain Piekło Gabriela 01 Piekło Gabriela
- Hubert Selby Jr. Requiem dla snu (powieÂść) książka ebook
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- biegajmy.htw.pl