[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I uważaj na Emmę.Przechodzi teraz trudny okres,ale to mądre dziecko.Wyjdzie z tego.Nie powiedziałam nic, po prostu zagryzłam wargi.Sonterra uścisnął mnie raz jeszcze.Kiedy usłyszałam, jakzamyka za sobą drzwi, stałam jeszcze przez chwilę nieru-chomo.Kilka minut pózniej zmusiłam się do wykonaniaruchu.Przeszłam przez salon, żeby zamknąć drzwi na klucz.W tym dokładnie momencie wydawało mi się to darem-nym wysiłkiem.Spojrzałam w stronę biura i komputera.Zło mogło wpełznąć tyloma drogami.Zamknięcie drzwina klucz niczego nie zmieni.Praca zawsze była dla mnie jak narkotyk.W sytuacjachstresu, w których inni ludzie piją, wydają pieniądze alboleżą w łóżku z kołdrą naciągniętą na głowę, ja pracuję.Bioręprojekt, zakasuję rękawy i do roboty.To właśnie zrobiłam po wyjściu Sonterry, skoro stało sięoczywiste, że Emma nie miała zamiaru wyjść w najbliższymczasie ze swojego pokoju.Zdążyłam zjeść samotną kolację przy biurku, kiedy poli-cja dostarczyła mój samochód.Podziękowałam i sprawdzi-łam, czy w środku nie ma żadnych ciał.Nie było.Szybkieodzyskanie samochodu zawdzięczałam zapewne Sonterrze.Byłam mu tak wdzięczna, że wybaczyłam mu, że nie za-dzwonił z informacją o bibliotekarce.Było już po dziesiątej, a byłam po uszy zagłębiona wsprawie Netherona, kiedy zorientowałam się, że brakuje midysku z danymi dotyczącymi sprawy.Pewnie zostawiłam gona biurku w pracy.Zastanawiałam się przez chwilę, co zrobić.Wreszcie pod-dałam się swojemu nałogowi - napisałam szybką notatkę doEmmy, na wypadek gdyby się obudziła, kiedy mnie nie bę-dzie, wzięłam kluczyki i wyszłam z domu, zamykając za so-bą drzwi.Kiedy wjechałam do garażu w budynku, w którym mie-ściła się kancelaria, zauważyłam zaparkowane dwa innesamochody.Jeden z nich należał do Janet - błękitny saturn- taki sam jak mój.Samochód, płeć i dyplom z prawa to byłyjedyne rzeczy, jakie nas łączyły.Drugim samochodem była79szara toyota, bez szczególnych znaków charakterystycznych.W środku nie było nikogo.Zaparkowałam, weszłam do windy i nacisnęłam przycisktrzeciego piętra.Biura na wcześniejszych piętrach, wynaj-mowane przez agencję ochrony, neurologa i firmę telemar-ketingową, były już dawno zamknięte.Kiedy wychodziłam z windy na moim piętrze, przeszedłmnie dreszcz.Korytarz był słabo oświetlony.Wyciągnęłam ztorebki klucze do biura, ale okazało się, że drzwi były otwar-te.Wydało mi się to dziwne, bo to było niepodobne do Ja-net.Zwłaszcza po tym, co przydarzyło się Harveyowi.Weszłam do hallu.- Janet? - zawołałam.Nie po raz pierwszy pracowałado pózna.Wzruszyłam ramionami.Mogłam mieć już za sobą kon-frontację związaną z przegraną przeze mnie sprawą Trenta iskoncentrować się w domu wyłącznie na sprawie Nethero-na.Zawołałam jeszcze raz, kiedy nie usłyszałam odzewu,ruszyłam w stronę biur wewnętrznych.Drzwi do pokoju Janet były otwarte, słychać było cichąmuzykę płynącą z radia, ale Janet nie było.Pewnie była w toalecie albo w kuchni.Kawa o tej porzepomaga.Postanowiłam, że najpierw wezmę dysk, a potem poszu-kam Janet.Pchnęłam nogą drzwi do mojego boksu.Chybanie zostawiłam zapalonego światła.Podniosłam głowę iserce skoczyło mi natychmiast do gardła.Krzyknęłam.Za moim biurkiem siedziała Janet.Na klatce piersiowej miała rozległe plamy krwi, krew by-ła też na biurku, dokumentach, ścianie i wykładzinie.Instynktownie cofnęłam się o krok i przypomniałam so-bie szarą toyotę z garażu na dole.Mógł to być samochódzabójcy.Boże, on mógł wciąż tu być, schowany gdzieś wciemnościach.Spadł na mnie nagle jakiś dziwny spokój.Wzięłam głę-boki wdech i sięgnęłam po słuchawkę telefonu, który stał nabiurku obok Janet.W ostatniej chwili cofnęłam rękę.To80było miejsce zbrodni, co znaczy, że do przyjazdu policji niepowinnam niczego dotykać.Oparłam się o ścianę i sięgnęłam do torebki po telefonkomórkowy.Ręce trzęsły mi się tak bardzo, że z trudemudało mi się wykręcić 911.W kancelarii Kredd i Wspólnicy roiło się od oficerów zbiura szeryfa i wydziału ze Scottsdale.Między nimi kręciłosię kilku fotoreporterów z nocnej zmiany.Mój boks zostałopasany żółtą taśmą, w środku krzątali się ludzie w gu-mowych rękawiczkach.Zaraz po wykonaniu telefonu na policję zadzwoniłam doSonterry.Wciąż miałam w pamięci ten strach, kiedy czekałam naprzyjazd policji.Pamiętam spokojny głos Sonterry mówią-cy, żebym zamknęłam drzwi do boksu i została na miejscu,dopóki nie przyjedzie pomoc.Nie rozłączył się ani na chwi-lę, mówił do mnie, dopóki nie zjawiła się policja i on sam.Przyjechał w jakieś dwie minuty po pojawieniu się poli-cji.Policjanci zapukali grzecznie do drzwi biura.Wpuściłamich.Rozpoznałam jedną panią oficer z wypadku przy su-permarkecie i wydawało mi się, że wyczytałam w jej oczach To znowu ty?.Zaprowadzono mnie do sali konferencyjnej i posadzonona krześle.Jeszcze, zanim go zobaczyłam, usłyszałam jegogłos.Sonterra zrobił jakąś uwagę na temat ciała, po czymzapytał, gdzie jestem.Kilka minut pózniej klęczał przede mną, trzymając w rę-kach moje lodowate dłonie.- Nic ci nie jest? - zapytał.Na te słowa odetchnęłam z ulgą, bo spodziewałam sięczegoś w rodzaju Ty to masz szczęście do martwych ciał,dziewczyno.82Potrząsnęłam głową.- Chyba nic mi nie jest.- Co, do cholery, robiłaś tutaj w środku nocy? - To bybyło na tyle z uprzejmościami.- Musiałam zabrać pewne dane.Sonterra potrząsnął głową.- Wydawało mi się, że ustaliliśmy, że będziesz na sie-bie uważać.- Uważałam.Nie wyglądał na przekonanego.- Widziałaś kogoś?- Nie.Chociaż, w garażu zauważyłam jakiś dziwny sa-mochód.W tej chwili wszedł Eddie Columbia, partner Sonterry, zeszklanką wody dla mnie.Mój bohater.- Opisz ten samochód - ponaglił mnie Sonterra, kiedyznowu na chwilę się zamyśliłam.Chyba wciąż byłam w szo-ku.- Daj jej złapać oddech - wtrącił się Eddie.Niech Bóg pobłogosławi jego i jego dzieci.Powiedziałam im, co widziałam.Szara toyota, żadnychznaków szczególnych, stary model.I przykro mi, ale niezanotowałam sobie numerów.Ktoś podszedł do drzwi konferencyjnej, szepnął coś doEddiego, po czym tamten wyszedł.- A co z bibliotekarką? - zapytałam cicho Sonterrę,kiedy zostaliśmy sami.Z trudem przełknęłam ślinę.- Roz-mawiałeś z nią?Krew zaczęłam mu pulsować na skroniach.- Tak - powiedział.- Długo.Jest wyraznie uzależnionaod Arrena, ale nie odniosłem wrażenia, że byłaby zdolna dowysyłania zdjęć martwych kobiet do kogokolwiek.Jestczysta.Skinęłam głową i westchnęłam.- To James mógł zabić Janet - powiedziałam.- To mało prawdopodobne - odparł Sonterra.- Kto-kolwiek to zrobił, był przekonany, że zabija ciebie - twój83samochód, twoje biuro - a Arren nie mógłby się nie zorien-tować, że Janet to nie ty.Przypomniałam sobie widok Janet i zrobiło mi się nie-dobrze.- Clare - powiedział Sonterra zdecydowanym głosem.-Skup się, proszę.Co twoim zdaniem panna Baylin robiła wtwoim biurze?- Ona mnie nie lubiła.Po werdykcie w sprawie Trentabyła bardzo niezadowolona.Prawdopodobnie szukała cze-goś, żeby mieć pretekst do zwolnienia mnie.- Urwałam ipodniosłam rękę do ust.- O mój Boże - wyszeptałam.- Takobieta była jędzą, ale nie zasłużyła na taki koniec.- Nie - zgodził się Tony.- Gliny pewnie będą podejrzewały mnie.To zbyt dużyzbieg okoliczności, najpierw znalazłam ciało Denise, terazJanet.- Nie masz motywu - zauważył Sonterra.- Ale ktośmiał.Dalej, Clare.Pomyśl.Kto mógł być na ciebie tak wku-rzony?- Bardzo dużo osób
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Gutberlet Bernd Ingmar 50 Największych kłamstw i legend w historii wiata
- Cleeves Ann Vera Stanhope 02 Droga przez klamstwa
- Byron Katie & Michael Katz Kłamstwa o miłoci 2007
- Iris Johansen Eve Duncan 04 Wszystkie kłamstwa
- Lesław Żukowski Największe kłamstwa i mistyfikacje Kocioła
- Norman Hilary Sam Becket 01 W sieci kłamstw
- § Rule Ann Serce pelne klamstw
- Rule Ann Serce pelne klamstw
- Lynch Scott Kłamstwa Locke'a Lamory
- Williams Walter Star Wars Szlak Przeznaczenia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl