[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na dobrą sprawę, to on jest zwariowany.- Nierozważny.- Tak.Rozumiesz.%7łyje samotnie, nie widuje ludzi.- Odludek.- No właśnie.- Ethel Erma sięgnęła po blaszaną formę i posmarowałają masłem.- Poczekaj, niech no John zobaczy, że zrobiłaś biszkopty.Co to jamówiłam? Wszystko sprowadza się do tego, że powinien mieć przy sobiejakąś przyzwoitą kobietę.Taką, która by go kochała, rozumiała i dbała oniego.Dobre biszkopty, od czasu do czasu, jeszcze nikomu nie zaszkodziły.Sam wygrzebała ze zbiorów Johna cudowną książkę Eudory Welty isiedziała z nią w kącie pod schodami.Za oknem miękko uderzały o ziemiękrople deszczu.Myślała o tym, co usłyszała od Ethel Ermy.Jakie imięnosiła bestia siedząca w Johnie? Czy to była rozpacz? Strach? Złamaneserce? Gdyby wiedziała, postarałaby się ją poskromić.Wtedy może60RS zostaliby przyjaciółmi.Może nawet więcej niż przyjaciółmi.A Johnpomógłby jej zapomnieć o wydarzeniach, z powodu których opuściła NowyOrlean.Zamknęła oczy i oparła się o kanapę.Nowy Orlean, jej praca i jejrodzina.Nigdy nie potrafiła oddzielić myśli o pracy od myśli o siostrach,zwłaszcza o Marilyn, tej nowoorleańskiej piękności.Gdy Sam była jeszczemałą dziewczynką, ich dom był zawsze wypełniony gośćmi Marilyn.Największą ambicją Sam było wyrosnąć i być dokładnie taką samą jaksiostra.Wślizgiwała się zwykle do pokoju Marilyn, zakładała jej pantofle nawysokim obcasie i ćwiczyła jej sposób chodzenia, przy którym spódnicaowijała się z szelestem wokół nóg, sposób na chłopców.Wypróbowywałarównież spojrzenie Marilyn, na pół nadąsane, na pół wyniosłe, niecotajemnicze i z pewnością uwodzicielskie.Pewnego razu postanowiłasprawdzić efekt tego spojrzenia na Peterze Flemingu, który nie był już takibrzydki jak wtedy, kiedy miał czternaście lat.- O co chodzi, Sam? - spytał.- Co masz na myśli z tym  o co chodzi"?- Wyglądasz, jakbyś ugryzła zgniłe jabłko i nie wiedziała, gdziewypluć.Nigdy więcej nie zrobiła użytku z tamtego spojrzenia, ani ze sposobuchodzenia Marilyn.Od tamtego momentu była zupełnym przeciwieństwemobu sióstr.Celowała w tenisie, w koszykówce, w bieganiu, w sportach,których one unikały.Gdy miała szesnaście lat, zainteresowała sięarcheologią.Kopanie grobów - skwitowała Marilyn.A ona dalej sprawdzałasię we wszystkim, w czym jej siostry nie mogły być dobre.Czy nie o tochodziło przy wyborze zawodu?61RS Kochała swą pracę, w to nie wątpiła.Chociaż, od czasu do czasu,straszyły ją stare duchy z dzieciństwa, a z tamtą rywalizacją na dobrą sprawędo dziś się nie uporała.Przytuliła książkę do piersi.Dzisiaj ten dom dawał jej chwilowezapomnienie.Jutro coś innego mogłoby być jej pancerzem, może nawetJohn.Albo przyjdzie kiedyś spojrzeć prawdzie w oczy.Nie można tegowciąż odkładać.Otworzyła książkę na pierwszej stronie i zaczęła czytać.Willie Nelsonprzeciągnął się na swych miękkich łapach i wskoczył na jej kolana.Zwinąłsię w kłębek i zamruczał.Sam pogłaskała puszystą sierść.- Nie tylko John nosi w sobie dzikąbestię, kocie.Zastanawiam się, czy dwoje ludzie toczących wewnętrzneboje, mógłby kiedykolwiek być razem.Zastanawiam się, czy mogłabyprzytrafić się im miłość.Sam rozejrzała się niespokojnie, czy ktoś jej nie usłyszał.Korytarz byłpusty.Znów zaczęła czytać, patrząc od czasu do czasu, czy nie nadchodziJohn.John wrócił do domu w południe, ale nie sam.Przyprowadził ze sobąswego sąsiada, Charliego Ranshawa, jego żonę Karolinę, brata KarolinyBobbiego, który przyjechał z Biloxi, i troje jego dzieci - Scootera, Bitsy iTiny.Ethel Erma wyglądała na przerażoną, za to Sam była zadowolona.- Charlie przyszedł rano porozmawiać o interesach -wyjaśnił John.-Powiedział mi, że ma gości, więc zaprosiłem ich wszystkich na lunch [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki