[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W milczeniu siadał do stołu, lecz prawie nie tykał podanych potraw.KsiądzBalley, który czytał w jego duszy, mawiał wtedy ze słodyczą:  Jest sposób, bynajbardziej zatwardziałego grzesznika nakłonid do poprawy.Trzeba za niego pokutowad.Vianney coś niecoś wiedział o tym sposobie pokutowania za grzeszników,praktykowanym przez proboszcza.Wiedział, że ksiądz Balley wyrzeka się pokarmu inapoju i żyje bardziej ubogo niż kartuz.Wiedział też, że ten dobry ksiądz nosi włosiennicęi idąc za przykładem wielu świętych, nie waha się biczowad.64 Poruszony do głębi tą gorliwością o zbawienie dusz, wikary udał się do pani Bibostz prośbą o ostrą włosiennicę, zobowiązując ją do zachowania jak najściślejszej tajemnicyw tym względzie.Poczciwa kobieta, przerażona, z płaczem odmówiła spełnienia prośby.Ponieważ zaś Jan-Maria Vianney mocno nalegał, zgodziła się w koocu, ciężko wzdychając.Zdarzało się, że ksiądz wikary mówił do penitenta, który zdecydowanie okazywałbrak dobrej woli:  Brak ci prawdziwie serdecznego żalu, dlatego nie mogę ci dzisiajudzielid rozgrzeszenia.Przyjdz w najbliższą sobotę.Do tej pory zdołasz się dobrzeprzygotowad.Wieczorem tego dnia ksiądz Vianney padał krzyżem przed tabernakulum, płakał imodlił się za zle przygotowanego penitenta.Potem wracał na plebanię i do krwi siębiczował.W najbliższą sobotę przeżywał radośd z prawdziwego nawrócenia.Obaj księża byli złączeni cudownym wprost braterstwem serc.Wspólnieodmawiali brewiarz, wspólnie odwiedzali chorych, a także wspólnie odbywali krótkieprzechadzki, w czasie, których ksiądz wikary często prosił swego proboszcza o radę wtrudnych sprawach duszpasterskich.Ksiądz Balley stwierdzał, bez cienia jednak zazdrości,wzrastającą w parafii popularnośd młodego księdza.Kiedy widział, że jego konfesjonałjest coraz mniej uczęszczany, a przeciwnie, konfesjonał księdza wikarego jest obleganyprzez coraz liczniejszą rzeszę penitentów, z całą szczerością powtarzał słowa PoprzednikaChrystusowego:.Liczył wtedy sześddziesiąt trzylata.Czuł, że siły coraz bardziej go opuszczają.Był jednak szczęśliwy, że ma tak cennegopomocnika.Ciężar lat oraz trudne przeżycia z okresu Terroru coraz bardziej dawały znad osobie.Pomimo to nie przestawał za parafię modlid się i pokutowad.Podobnie jak ksiądzVianney, on także się umartwiał, tak, że poczciwa kucharka była wprost zrozpaczona, gdyten sam kawałek pieczeni pojawiał się stale na stole, aż sczerniał.Często żaliła się przedwdową Bibost, która z kolei pocieszała ją mówiąc:  Jest pani na usługach dwóchświętych, i na to pani nic nie poradzi.%7łyją oni bardziej łaską Bożą niż twoim jadłem. Wtakim razie powinni wziąd sobie anioła do pro wadzenia gospodarstwa!  wzdychałapoczciwa kobieta.Obaj księża wyprzedzali się także w pełnieniu uczynków miłosierdzia.Poboryproboszcza były tak skromne, że nie wystarczyłyby na utrzymanie domu, gdybyparafianie po kryjomu nie dostarczali kucharce różnych wiktuałów.Gdy jednak ksiądzproboszcz dojrzał jakieś zapasy w spiżarni, zaraz rozdawał je ubogim.Ksiądz zaś wikaryrozdawał całą swoją pensję, do ostatniego grosza.Pozbywał się nawet bielizny i ubrania.Pewnego dnia ksiądz Balley dojrzawszy wystające spod sutanny postrzępionenogawki spodni księdza wikarego, udał się do Lyonu, gdzie miał kilku bardzo ofiarnychprzyjaciół.Było to w Adwencie.Na Boże Narodzenie zdumionemu księdzu Vianneyowisprezentował nowe spodnie:  To jest podarunek do mego starego przyjaciela, pana65 Jaricot, fabrykanta jedwabi w Lyonie  rzekł uśmiechając się. Po Nowym Roku musiszkoniecznie pójśd i osobiście mu podziękowad.Ksiądz Jan-Maria przyjął podarunek z oporami, schował do szafy i w dalszym ciąguchodził w swoich postrzępionych spodniach.O wiele bardziej był zadowolony zwłosiennicy, którą mu przyniosła Kolumbina Bibost od matki.Włożył ją zaraz i robiłwrażenie, jakby się w niej czuł doskonale.W kilka tygodni po Nowym Roku ksiądz Balley przypomniał wikaremu, że ma pójśddo Lyonu i podziękowad swemu dobroczyocy. A przede wszystkim nie zapomnij ubradnowych spodni  nalegał.Ksiądz Vianney z ciężkim sercem posłuchał i mimo mrozu iśniegu udał się do miasta nad Rodanem.Pan Jaricot przyjął go niezwykle serdecznie imając tego dnia paru zaproszonych gości, po prostu zniewolił młodego księdza do zajęciamiejsca przy stole.Ksiądz wikary usiadł obok córki fabrykanta, Pauliny Jaricot.Młoda dziewczyna zzapałem opowiadała o swojej podróży do Rzymu.Z początku Vianney słuchał jej zroztargnieniem, lecz gdy zaczęła opowiadad o wykopaliskach prowadzonych wkatakumbach, zapomniał o swojej nieśmiałości i bardzo się nimi zainteresował.Ostatniow katakumbach świętej Pryscylli odkryto grób młodej dziewczyny, prawdopodobniezmarłej za wiarę.Wskazują na to palma i strzała, wyryte na kamiennej płycie.CałeWieczne Miasto czci ją, jako świętą. A jak się ona nazywa?  zapytał kapłan. Napłycie nagrobkowej są wypisane słowa: Filomena, pax tecum. Filomena  powtórzył zamyślony ksiądz Vianney.Wracając do Ecully, bezprzerwy powtarzał imię młodej dziewicy, które, jak mu się zdawało, rozpalało w jegosercu jakieś szczególne światło.W pewnej chwili na drodze został zaczepiony przeztrzęsącego się z zimna żebraka w łachmanach.Ksiądz wikary na próżno szukał grosza wkieszeni. Nic ci dad nie mogę, mój przyjacielu  rzekł zawstydzony. Ksiądz ma ciepłeubranie, a ja umieram z zimna  jęczał starzec. Przecież nie oddam ci sutanny westchnął kapłan. Nagle promyk radości przemknął po wychudłej jego twarzy.Mojespodnie.Tak jest, mogę się z tobą zamienid na spodnie. Zechce ksiądz? Tak jest.Odejdzmy trochę na bok, w krzaki.Zamiana doszła do skutku, i dziadodszedł bardzo zadowolony. No, jak tam te twoje nowe spodnie?  zapytał ksiądzBalley.Lecz aż pociemniało mu w oczach, gdy dostrzegł wystające spod sutannypostrzępione nogawki. Spodnie? Podarowałem je ubogiemu.Był tak bardzo obdarty.Ja pod sutanną mogę z powodzeniem nosid moje stare spodnie.I tak nikt ich nie będziewidział.Pani Bibost chętnie mi je naprawi. Rzeczywiście jesteś niepoprawny stwierdził ksiądz proboszcz.Kiedy ksiądz Vianney odmawiał wieczorne modlitwy, po raz pierwszy w życiu tegodnia polecił się opiece małej męczenniczki.O, jakże bardzo potrzebował pomoc tejświętej! W krótkim, bowiem czasie miał doświadczyd na sobie złowrogiej mocy piekła i66 namacalnej wprost obecności szatana.W konfesjonale otwierały się przed nimprzepastne czeluście grzechów, wad i nałogów, nawet niepodejrzewanych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki