[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tye zaczął gwałtownie kasłać i przycisnął dłonie jeszcze moc-niej.Dulcie przeraziła się.Słyszała o wypadkach, gdy koń ude-rzył kogoś w pierś, powodując natychmiastową śmierć.Jednymnagłym ruchem szarpnęła Tye'a za ręce.Nie spodziewała się, że tak łatwo się podda, więc upadła naniego.87SRJego pierś unosiła się gwałtownie i wtedy zorientowała się, żeTye się śmieje.Zmieje się, gdy ona był pewna, że jest śmiertelnieranny.- Ty draniu! - Zaciśniętą pięścią uderzyła go w ramię.-A jamyślałam, że jesteś ciężko ranny.- Ależ jestem - zawołał, chwytając Dulcie za rękę, zanim po-nownie zdążyła go uderzyć.- Poczekaj! Ja.- Uchylił się, bo udałosię jej uwolnić rękę i przymierzała się do następnego ciosu.Niespodziewanie, gwałtownym ruchem odwrócił się i terazona leżała pod nim z rękami przyciśniętymi do ziemi.Ogarnęła ją wściekłość.Nawet nie przypuszczała, że gdzieś wśrodku drzemie w niej taka furia.Zaczęła się szarpać i kopać, bysię uwolnić.Tye spoważniał, ale nie puścił jej.Kiedy uspokoiła się trochę, zaczęła płakać.Azy płynęły z ką-cików oczu i znikały w gęstych włosach.- Dulcie? - odezwał się niepewnym głosem.- Co ja zrobiłem,że jesteś na mnie taka wściekła?Otworzyła usta, ale wyrwał się z nich tylko cichy szloch.- Nie wiem.Myślałam, że jesteś ranny.Byłam przerażona.a ty zakpiłeś sobie ze mnie.Ty się po prostu śmiałeś.- Znowu zaczęła szlochać.- Pozwól mi wstać.Muszę iść.Odsunął się, pomógł jej wstać i zaczął otrzepywać z piasku, aleprzez cały czas nie puszczał jej ręki.- Przepraszam, że cię tak wystraszyłem.Po prostu wyob-rażałem sobie, jak to musi śmiesznie wyglądać.- Chciał sięuśmiechnąć, ale zachował powagę, bo Dulcie milczała roz-gniewana.Rozpiął koszulę i pokazał jej wielki, ciemnoczerwony ślad pokopycie klaczy.A ona znowu była bliska płaczu.88SR- Trzeba przyłożyć lód - stwierdziła odchodząc. Przyślę cizaraz parę kostek.Tye chciał biec za Dulcie, ale Day kuśtykał już w jego stronę,uśmiechając się szeroko.- Musisz się trochę szybciej ruszać w takiej sytuacji - stwier-dził autorytatywnie.Tye zdjął koszulę i wycierał się nią z piasku.- Mówisz o klaczy czy o dziewczynie?Day parsknął głośnym śmiechem.- Wydaje mi się, że w zasadzie doskonale sobie radzisz w obuprzypadkach.- I po to tu przyszedłeś? %7łeby mi o tym powiedzieć? - Odszedłw stronę stajni, nie czekając, aż Day go dogoni.Nie miał nastrojudo żartów.Był pewien, że Dulcie obraziła się na niego.- Nie.Ja.Oj! Do licha! Poczekaj! - Day gonił go, pod-skakując na jednej nodze.- Gdybyś używał kul tak, jak ci kazał lekarz, to noga byłabyjuż zdrowa.- I tak będzie zdrowa.W przyszłym tygodniu dosiądę już konia.Czy w końcu raczysz posłuchać, co mam ci do powiedzenia? Ku-pujesz ranczo czy nie?Tye zwolnił nieco.- Jakie ranczo?Day milczał, więc Tye zatrzymał się i odwrócił do niego.- Myślałem, że cię to zainteresuje.- Day uśmiechnął się po-godnie.- Nie mogę ci dać żadnej odpowiedzi, dopóki nie powiesz mi, oco ci właściwie chodzi.- Masz rację.- Uśmiech Daya działał mu na nerwy.- Facet,89SRktóry miał ziemię obok mojej, zmarł przed kilkoma miesiącami.Nie miał bliskiej rodziny, więc zostawił wszystko swojej siostrze-nicy.- I?Day oparł się o płot, by ulżyć chorej nodze.- Ta siostrzenica przyjechała tu w zeszłym tygodniu, tylkospojrzała na posiadłość i kazała wezwać sprzedawcę nie-ruchomości.- Milczał przez chwilkę.- Chciałbym się pozbyć sio-stry, a ty jesteś moją ostatnią szansą, więc pomyślałem, że ci todam.- Sięgnął do kieszeni i podał Tyeowi arkusz papieru.Day mówił żartobliwie, ale Tye już wiedział.Został przez niegozaakceptowany.Złożył papier i schował go do kieszeni.- Dziękuję.Kiedy zamierzał odejść, Day chrząknął znacząco.- I co? Jak negocjacje z Dulcie?Tye wzruszył ramionami.- Nie mam pojęcia.Tak mnie skołowała, że nie wiem, na czymstoję.- Wydaje mi się, że wszystko idzie bardzo dobrze.Nie zadawa-łaby sobie tyle trudu, by cię zdenerwować, gdyby jej na tobie niezależało.Uśmiechnął się i poklepał Tye'a po ramieniu, a potem po-kuśtykał w stronę domu.Ryan leżał w cieniu akacji na niebieskim kocyku, wymachiwałrączkami i nóżkami, wlepiając oczy w niebo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Golon Anne & Golon Serge Angelika 09 Angelika i demony
- Golon Anne & Golon Serge Markiza Angelika 09 Angelika i demony
- Anne McCaffrey Statek 2 Statek bliniaczy
- Golon Anne & Golon Serge Angelika Droga Do Wersalu
- Anne Stuart Czarny lód 02 Zimny jak lód
- Anne McCaffrey Cykl Jedcy smoków z Pern (13) Smocze oko
- Long Julie Anne Pennyroyal Green 03 Dawna miłoć
- Mather Anne wiatowe Życie Duo 266 Wenezuelski milioner
- Robillard Anne Szmaragdowi Rycerze 01 Ogień z nieba
- West, Anne Gute Mädchen tun's im Bett, böse überall
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sylkahaha.htw.pl