[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To zaczynało wyglądać, jak gdyby ktoś otworzył ogniste wrota piekiełi widłami nakładał ludzi do środka niczym sam Lucyfer.Traviata dobiegła dramatycznego końca i nagle nastała cisza.Lloyd poczuł się bardzosamotny, a także nielicho przestraszony.Przestraszony własną wyobraznią, przestraszonyogniem i przestraszony myślą, że oto być może po Ziemi przechadzają się tajemniczy ludzie idzieją się rzeczy dalece wykraczające poza jego zdolność pojmowania, i to nawet dziświeczór, w najzwyklejszej w świecie i dobrze mu znajomej północnej dzielnicy San Diego,podczas gdy grają cykady, znad oceanu dochodzą łagodne podmuchy bryzy, a księżyc wstajezza gór niczym okrzyk bladego strachu.Joe North spotkał się z nim w muzeum techniki w parku Balboa.Było jedno z owychrozpalonych do białości popołudni, gdy wszystkie drzewa i budynki wydają się gubić swójkolor i nawet niebo staje się białe.Lloyd zapłacił wstęp za nich obu i wkroczyli do głównegoholu.Przez chwilę stali przyglądając się małemu grubaskowi, który z taką zawziętościąpedałował na rowerze podłączonym do dynama, że aż poczerwieniał na twarzy, próbującwytworzyć dostateczną ilość elektryczności, by zaświeciły się światła przedstawionego wprzekroju forda fairlane'a.- Niezle ci idzie, malutki - powiedział Joe, poklepawszy chłopca po plecach.- Co byśpowiedział na pracę przy oświetleniu Teatru Miejskiego?Chłopiec popatrzył na niego jak na wariata.Jego czarnoskóry przyjaciel zawołał przezcały hol:- Uważaj, człowieku.Pedały!Joe przyjrzał się Lloydowi, a potem poddał oględzinom własne ubranie.Byłpomocnikiem scenografa Opery San Diego i na takiego wyglądał: szczupły neohippis, ubranyw białe spodnie i pstrą czerwoną koszulę.Miał wydatny nos, pod którym widniał wyskubanywąsik.- Słuchaj, czy my wyglądamy na pedałów? - spytał Lloyda.Lloyd wzruszył ramionami.- Nawet gdybyśmy nimi byli, i tak bym nie poleciał na tego wstrętnego bachora.Weszli po schodach na podest i usiedli twarzą w twarz po obu stronach ekranu zpleksiglasu.Gdyby Lloyd miał ochotę pokręcić gałkami po swojej stronie ekranu, mógłbystopniowo nakładać na rysy twarzy Joego własne odbicie, aż Joe zamieniłby się w niego.North mógł zrobić to samo.- Opowiedz mi o Ottonie - poprosił Lloyd.- Hm, Otto.- odparł Joe.- Co ja takiego mogę o nim powiedzieć? Bardzo dziwnyfacet.Wielka charyzma, co do tego nie ma dwóch zdań.Jeden z tych ludzi, na których niemożna nie zwrócić uwagi.- Jak on wygląda? - spytał Lloyd.- Koło sześćdziesiątki.nie, prawdopodobnie jeszcze starszy.Wygląda na bardzozasuszonego, rozumiesz? Jakby ktoś ziarnko pieprzu zostawił na słońcu.- Ale skąd się tu wziął? W jaki sposób zdołał się przyczepić do opery?Joe odchrząknął, kaszlnąwszy przy tym donośnie.- Sądziłem, że zdążyłeś go już poznać.Skoro Celia tak dobrze go znała.To właśnieona przedstawiła go wszystkim członkom zespołu.Przyprowadziła go na próbęprzedstawienia galowego - kiedy to było, w kwietniu zeszłego roku? Powiedziała, żeprowadzi coś w rodzaju grupy odrodzenia duchowego.dwa razy w tygodniu.Lloyd pokręcił gałkami znajdującymi się pod ekranem i stopniowo jego twarz wtopiłasię w oblicze Joe Northa.Efekt był niepokojący, jak gdyby zniknęła cała jego osobowość.Jakgdyby popatrzył do lustra i ujrzał w nim kogoś zupełnie innego.- Otto zebrał nas wszystkich wokół siebie na scenie - mówił Joe.- Była z nim takobieta.O rany, nie widziałeś w życiu takiej baby.Walkiria z krwi i kości.Nie mówiła zbytwiele, ale miało się w jej obecności uczucie, że jeśli w przeciągu trzech sekund nie uda ci siępołożyć jej na łopatki, do końca życia będzie patrzyła na ciebie jak na pokarm dla psów.Lloyd wyprostował się na siedzeniu.- Jakie miała nazwisko? Wiesz, jak się nazywała?Joe potrząsnął głową.- Słyszałem je, owszem.Ale było jakieś takie niemieckie i nie mogłem go zapamiętać.Coś jak Hełm, zdaje się.Hełm-figa, coś w tym rodzaju.- O czym mówił Otto? - zapytał Lloyd.Na pleksiglasowym ekranie twarz Joego poczęła z wolna ustępować miejsca twarzyLloyda.Spomiędzy nieruchomych warg Lloyda dobiegł głos Joego.- Mówił, że przez całe życie cierpimy z powodu całkowicie mylnego pojęcia na temattego, o co naprawdę w naszym życiu chodzi, rozumiesz? Powiedział, że wszyscy udajemy, iżwierzymy, że mamy dusze i że nasze dusze będą żyły wiecznie, ale to nieprawda -przynajmniej dopóty, dopóki tkwimy w tych podlegających rozkładowi ciałach.Joe zawahał się, a potem gwałtownie wyrzucił z siebie:- Człowieku, on naprawdę umiał do nas trafić.Wiesz co? Sprawił, iż zrozumieliśmy, żejuż w tej samej sekundzie, w której się rodzimy, nasze ciało zaczyna umierać.Jesteśmy takniewiarygodnie delikatni, rozumiesz? Możemy się utopić, możemy wypaść przez okno.Jakiśszajbnięty terrorysta może wysadzić samolot, którym lecimy.Pierwszy lepszy gówniarzprowadzący taksówkę może nas przejechać na środku ulicy.Słyszałeś o kobiecie, któranapisała Przeminęło z wiatrem! Jakiś taksówkarz potrącił ją na ulicy.Otto naprawdę potrafiłsprawić, że zaczynałeś się zastanawiać, jaki to wszystko ma sens? Gdzie w tym logika? Po cow ogóle się rodzić, jeśli jedyne, co cię czeka u kresu tego wszystkiego, to śmierć? Na miłośćboską, mogą cię zabić zarazki - oto co mówił Otto.- Coś, czego nawet nie możesz zobaczyć.Możesz być najlepszą, najbardziej filantropijnie nastawioną osobą w całym wszechświecie,możesz być geniuszem, możesz być Einsteinem.Ale wystarczy kilka zarazków i cały tengeniusz jest już stracony na zawsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- McNeill Graham Czas Legend 01 Młotodzierzca Legenda Sigmara 01
- McNeill Graham Czas Legend 01 Młotodzierzca Legenda Sigmara 01
- Lensman 07 Smith, E E 'Doc' Masters of the Vortex (The Vortex Blaster)
- Graham Caroline Nadinspektor Barnaby i sierżnt Troy 06 Bezpieczne miejsce
- Graham Heather Dziedzictwo Braci Flynn 02 Krwawe zniwa
- Graham Hancock Robert Bauval John Grigsby Tajemnica Marsa
- Heather Graham Pozzessere (Za wszelkš cenę 02) O zachodzie słońca
- Graham Heather 01 Za wszelka cene (Mroczny nie zn
- Ciemna strona Dlugiego Slonca Wolfe Gene
- Roberts Nora Księżyc nad Karoliną 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- cukrzycowo.xlx.pl