[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy byłoby lepiej, gdybyś mnie odepchnęła? Uderzyła w twarz, kiedychciałem cię pocałować?- Wstydzę się, że nawet nie próbowałam.- Ponieważ pragnęłaś mnie tak samo, jak ja ciebie.Potarła dłonią czoło, wzdychając.- Pragnąć i mieć prawo zaspokoić namiętność to nie to samo. Pochylił się tak blisko, że niemal dotknęli się nosami.- Chcę cię poślubić.Gwendolyn parsknęła.Te niegodne słowa sprawiły, że zapomniałao skromności.Wyskoczyła z łóżka i zaczęła grzebać w stosie ubrań, szukającbielizny.- Jakże nieszczęśliwie się składa, że masz już żonę.Byłoby mi trudnodopilnować, żebyś dotrzymał obietnicy, nieprawdaż?- Nie mam żony.Koszula, którą podniosła, sfrunęła na podłogę.- Słucham?Podniósł jej rękę do ust i pocałował leciutko kostki dłoni.- Wiem, że to się wydaje pozbawione sensu, i żałuję, że nie mogę wyjawićwszystkiego.W każdym razie, nie teraz.Ale wiedz, najdroższa, że cię poślubię.Gwendolyn spuściła wzrok, patrząc na ich złączone dłonie.Zcisnąłdelikatnie jej rękę.Wyrwała ją.- %7łałuję głęboko, że powiedziałam ci kiedyś, iż powinieneś być bardziejotwarty na zabawę i frywolny, mój panie.Nie to miałam na myśli.%7łart w złymguście jest dużo gorszy niż poważne usposobienie.- Nie żartuję.Jestem całkowicie poważny.Uwielbiam cię.Całym sercemi duszą.Wierz mi, któregoś dnia będę twoim mężem.Zamilkł.Zapadła napięta cisza.- Kpisz ze mnie - szepnęła.- Nie! Nigdy!Minęła dłuższa chwila, zanim do Gwendolyn dotarły jego protesty.Poczułasię jeszcze bardziej niezręcznie.Odwróciła się, patrząc mu w oczy i starając sięwyczytać z nich prawdę.Jego wzrok wyrażał pewność siebie i zdecydowanie.Wpatrywała się nieprzerwanie w te błyszczące zielone oczy i w końcuzrozumiała, że mówi poważnie i jest szczery.Gwendolyn opadła na brzeg łóżka.Sięgnęła po ubranie u stóp i przycisnęłakoszulę do piersi, prostując się sztywno ze zdumienia. - Nie chcesz chyba powiedzieć, że zamierzasz rozwieść się z lady Fairhurst?Wybuchłby straszliwy skandal.- Nie to chciałem powiedzieć.Nie będzie rozwodu ani skandalu.- Jakim sposobem? - wychrypiała.- Zaufaj mi.Gwendolyn się schyliła, wpatrując się w swoje splecione palce.Miałabywyjść za niego, mimo że już miał żonę? Ale nie, twierdził, że jej nie ma, choćwszyscy wiedzieli, że niedawno się ożenił.O jego żonie pisały londyńskiegazety, opisywano też przyjęcia, na jakich bywali, sztuki, jakie widzieli, jejdziałalność dobroczynną.Z pewnością lady Fairhurst była żywą kobietą.Prawdziwą żoną.Nagle Gwendolyn zabrakło tchu.Nie mogła opanować paniki.Bez rozwodu,bez skandalu? Jak lady Fairhurst mogłaby tak po prostu rozpłynąć sięw powietrzu?- Są tylko dwa sposoby, żeby pozbyć się żony.Rozwód albo śmierć.A skoro powiadasz, że nie rozwiedziesz się z lady Fairhurst, musisz planowaćcoś znacznie gorszego.- Gwendolyn zadrżała.Jej oczy zaszkliły się od łez.-Nie wolno ci jej skrzywdzić.Jason zerknął na nią z ukosa.- Cóż, gdybym miał taki zamiar, byłbym głupcem, mówiąc ci o tym.W jego głosie słychać było kpinę i oburzenie.Gwendolyn się uspokoiła.- Przepraszam.- Westchnęła.- Wydajesz się zdolny do wielu rzeczy, ale niedo tego, żeby zamordować niewinną kobietę.- Dziękuję.Tak sądzę.- Ujął Gwendolyn za ramiona i spojrzał jej prostow oczy.- Zrobiłbym wiele, żeby cię zdobyć, ale nie posunąłbym się domorderstwa.Czy nie znasz mnie na tyle?- Być może na tym rzecz polega.Nie znam cię w ogóle.- Musimy zatem postarać się zmienić ten smutny stan rzeczy.Usta Gwendolyn zadrżały.Nie mogła sobie pozwolić, żeby go lepiej poznać,żeby bardziej się do niego zbliżyć.Brakowało jej doświadczenia i obycia, alenie była naiwna.Wiedziała, jak okrutne i niesprawiedliwe bywa życie. Zastanawiała się, czy byłaby szczęśliwa w nielegalnym związku, czy mogłabypoświęcić reputację, żeby połączyć się z ukochanym mężczyzną.Bo musiała przyznać, że go kochała.Kochała go całym sercem, z siłą, którają przerażała.Kochała go, chociaż nigdy nie wolno jej będzie powiedzieć tegogłośno.Nie, dopóki był związany z inną kobietą.- Nie wiem, czy potrafię się zadowolić tym, co możesz mi dać -powiedziała.- Trudno mi przyjąć taki diabelski układ.- Dam ci cały świat, najdroższa - oświadczył.- Nigdy nie pragnęłam aż tyle, Jasonie.- Czy moje serce ci wystarczy? - Pogłaskał jej policzek wierzchem dłoni.-Moje serce i nazwisko?Odwróciła wzrok, przełykając łzy żalu i miłości.Och, jak bardzo chciała muwierzyć.To, o czym mówił, było niemożliwością, a jednak - jeśli nie odważysię zaryzykować i uwierzyć mu - straci wszelką szansę wspólnego życiaz Jasonem.Czy była dość szalona i śmiała, żeby spróbować?Serce Jasona biło w szaleńczym tempie.To było żałosne.Powinienpowiedzieć jej prawdę i skończyć z tym wreszcie, ale w głębi duszyrozpaczliwie pragnął się przekonać, czy jej uczucia są szczere.Czy potrafikochać go bezwarunkowo, ufać całkowicie, nawet jeśli wszystko zdawałoby sięświadczyć na jego niekorzyść.Przeżycia z Elizabeth pozostawiły głęboką ranę, która mogła się zabliznićdzięki Gwendolyn.Tak długo przysięgał sobie, że nie da się zniszczyć nowejmiłości.%7łe nie pozwoli żadnej kobiecie zawładnąć swoim umysłem i duszą.Nie stanie się słaby pod wpływem uczuć do kobiety.Nie narazi się naupokarzającą bezradność tego, który kocha nieodwzajemnioną miłością.Popełnił wiele błędów z Elizabeth.Przede wszystkim zbyt pośpiesznie wyjawiłjej swoje uczucia.Lata doświadczeń najwyrazniej niewiele go nauczyły, jakoże przed chwilą wyznał miłość Gwendolyn.I zakochał się tak samo mocno -może nawet mocniej, bo teraz był dojrzałym mężczyzną, nie żółtodziobem. Serce mu się ścisnęło, kiedy na nią spojrzał.Na początku tak bardzo chciałsobie wmówić, że Gwendolyn nie pociąga go w żaden sposób.Oceniał ją powyglądzie i plotkach, jakie o niej krążyły.Teraz, kiedy ją poznał, kiedy nieosądzał jej już tak powierzchownie, nic nie krępowało jego miłości.Byładumna, pewna swoich racji, inteligentna i piękna.Była także szlachetna, lojalna, praktyczna i miała otwarty umysł.Gwendolyn nie odwzajemniła miłosnego wyznania, ale przypuszczał, żepowstrzymało ją poczucie przyzwoitości.Gdyby wyjawił prawdę o sobie, czywyznałaby mu miłość?Z takimi myślami zmagał się Jason.Jej zmieszanie i niedowierzanie, kiedyoznajmił, że się z nią ożeni, wywołało w nim poczucie winy.Szukałusprawiedliwienia, mówiąc sobie, że to nie potrwa długo i że jeśli onanaprawdę go kocha, to zrozumie i wybaczy.- Gwendolyn, proszę, powiedz coś.Cokolwiek, na rany Chrystusa!Pokręciła głową.- A niech to! Nie wiem, co powiedzieć! Do licha, nie wiem, co czuć animyśleć! - Uspokoiła się powoli.- Kręci mi się w głowie, Jasonie.- I do tego klniesz.Podniosła głowę.- To nie jest śmieszne.- Och, kochanie! Nic nie poradzisz na to, że jesteś zabawna.I cudowna.I niewiarygodnie piękna.Gwendolyn się naburmuszyła.- Nie wolno ci mówić mi takich rzeczy.- Dlaczego nie?- Wiesz, dlaczego.Stłumił zdenerwowanie.- Proszę, nie czuj się winna.- Czy to właśnie robisz? - zapytała drżącym głosem.- Ignorujesz poczuciewiny?Przysunął się powoli bliżej, siadając obok niej na łóżku. - Narobiłem bałaganu, ale przysięgam, że wszystko naprawię.Wiem, że toniełatwe, ale musisz znalezć w sercu siłę, żeby mi zaufać.Gwendolyn spojrzała na niego nieprzekonana.- Nie mogę słuchać serca, Jasonie.Muszę słuchać głowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki