[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Z nim masz problem.Nie ze mną. Trąciłemczubkiem buta rozciągniętego na posadzce Nica, któryłapał z trudem powietrze i nieprzytomnie mrugał oczami. Kopał pod tobą dołki.Chce cię wygryzć i zająć twojemiejsce. Wychodzimy. Piet wskazał pistoletem Nica iwrzasnął na piszczące kobiety, żeby się zamknęły.Ucichły i zapłakane pociągały tylko nosami.PodniosłemNica i słaniającego się na nogach wypchnąłem nakorytarz.Za nami wyszli blizniacy i Piet, który zatrzasnąłdrzwi i przekręcił klucz w zamku.Tylko przez pięćsekund byłem z Nikiem sam na sam w korytarzu, ale tylemi wystarczyło. O co, u diabła, chodzi?  warknął Piet. On ci robi koło pióra  powiedziałem. Lepiej gosprawdz.Nic wyjęczał coś przez rozkwaszone wargi i wybite zęby, odzyskiwał przytomność.Piet obalił go na podłogę,usiadł na nim okrakiem i przystawił lufę pistoletu doczoła. Namawiał mnie, żebym oczernił cię przedEdwardem.Powiedział mu, że podkradałeś dziewczyny ztransportów i odsprzedawałeś je innemu klientowi.Mówiłem to beznamiętnie, patrząc prosto w rozszerzoneprzerażeniem oczy Nica.Przychodziło mi to bez trudu, bomówiłem prawdę.Zawsze łatwiej mówić prawdę, niżłgać. Chciał cię wysadzić z siodła i zająć twoje miejsce.Pracuje dla kogoś, kto chce przejąć twój interes.Piet, nie odrywając lufy od czoła zakrwawionego,leżącego bez ruchu Nica, przeszukał mu wolną rękąkieszenie, obmacał pod kurtką.Potem wstał i opuścił pistolet.Myślałem już, że jąprzeoczył, ale nie  trzymał w palcach małą rurkę.Pokazał ją Nicowi.Ten zamrugał. Co to jest?  spytał Piet szeptem, który zabrzmiałjak szmer grudy ziemi spadającej na wieko trumny. Nie wiem, to nie moje  wybełkotał Nic. Onkłamie, Piet.Komu uwierzysz, jemu czy mnie? Znaszmnie przecież. Oj, znam cię, znam, Nic. Piet oglądałminiaturowy nadajniczek Mili.Spróbował przełamać gokciukiem, bez powodzenia.Wyjął z kieszeni scyzoryk,podważył ostrzem mikrofon i oddzielił go ostrożnie odreszty urządzenia.Miałem kilka sekund na wsunięcienadajnika Nicowi do kieszeni.Pozbawiałem się tym samym jedynego łącza z Milą, ale innego wyjścia niewidziałem.Jeśli Howell ze swoimi ludzmi nie dopadliMili i ta po naszym odjezdzie uwolni nieszczęsne kobiety,cała wina spadnie na Nica.Serce waliło mi jak młot.Nie spuszczałem wzroku z twarzy Pieta oglądającegoaparacik. Jasna cholera  mruknął. To mi wygląda na jakiśszpiegowski gadżet.Dla kogo pracujesz, Nic? Dla nikogo.dla ciebie.On łże jak pies.Znaszmnie, a jego nie. Tak, a ty od tygodni patrzysz na mnie wilkiem powiedział Piet. Myślisz, że nie mam oczu? Zawszezadzierałeś przy mnie nosa.Dla kogo pracujesz?Wstawaj!Nic pozbierał się z podłogi.Oczy pociemniały mu zwściekłości, pojawił się w nich strach osaczonegozwierzęcia. Pracuję tylko dla ciebie i Edwarda.Dla nikogowięcej.To on mi to podrzucił.Wrobił mnie.A teraz ciwciska ciemnotę.Pokręciłem głową.Ale Piet jakby mu uwierzył iskierował na mnie pistolet. No to chyba trzeba będzie to rozsądzić. 49 Wezwać posiłki?  zwrócił się August do Howella.Siedzieli w furgonetce pół przecznicy od adresu podanegoprzez Chińczyka.Był to chyba opuszczony kompleksszarych przemysłowych zabudowań.Na parkingu przedbramą wjazdową stały tylko dwa samochody. Strach cię obleciał?  warknął Howell. Cośtakiego! Ostrożności nigdy za wiele  wymruczał August.Po co on ma zginąć, skoro jest dla nas bardziej użytecznyżywy. Ja bym się nie obcyndalał i od razu tam wparował odezwał się Van Vleck. %7ływego ducha, znaczyświadków, jak okiem sięgnąć. Co nagle, to po diable  odburknął Howell. Lepiejnie ściągać na siebie uwagi władz holenderskich.Comamy na wyposażeniu? Cztery karabiny, kamizelki kuloodporne, goglenoktowizyjne. August spojrzał na niego spode łba. Alenas jest tylko trzech. Potrafię liczyć, agencie Holdwine. Z całym szacunkiem, ale moim zdaniem niezaszkodziłoby poprosić o wsparcie. August zerknął naVan Vlecka. Capra to wyszkolony zawodnik.O tymdrugim nic nie wiemy.Jak już wchodzić, to wprzeważającej sile. Widzę tu dwa pojazdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki