[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlaczego mielibyśmy obawiać się tych karzełków? - powiedziała cesarzowa z wielką pogardą.- Jedyne, comogą zrobić, to niepokoić nasze wybrze\a, bo nasz lud nie pozwoli im na marsz w głąb kraju.To szaleństwo wydawaćdobre złoto na zagraniczne okręty, nie bardziej po\yteczne od zabawek, którymi tak lubił bawić się mój siostrzeniec,kiedy był dzieckiem - i którymi, jak słyszałam, wcią\ się bawi.Kiedy przeczytała wiadomość od cesarza i podarła ją na fruwające strzępki, powiedziała:- Zmiem twierdzić, \e mój siostrzeniec pragnie tych okrętów, bo są dla niego niczym zabawki, którymi mo\napływać po morzach.Chce w ten sposób zmarnować cesarskie skarby.Była tak uparta, \e cesarz uległ w końcu wbrew radom swych nauczycieli i otrzymała swą marmurową łódz.Planowała urządzić na niej uroczystości związane ze swymi sześćdziesiątymi urodzinami.W dziesiątym miesiącuksię\ycowym tego roku wszystko było ju\ zaplanowane: trzydzieści dni zabaw, dekret ogłaszający święto dla całegonarodu oraz wiele nagród i odznaczeń dla jej wiernych poddanych.Aby opłacić tak wielkie uroczystości, poproszonourzędników państwowych, by ofiarowali cesarzowej jedną czwartą swych rocznych zarobków, a sama cesarzowaoświadczyła, \e gotowa jest przyjąć podarki pienię\ne jeszcze przed urodzinami, aby wszyscy mogli się cieszyćucztami i sztukami teatralnymi.Sama zaś postanowiła w swym sercu ofiarować sobie specjalną przyjemność.Przez wszystkie te lata, które minęłyod czasu, gdy Jung Lu musiał opuścić dwór, przyjąwszy miłość samotnej konkubiny, nie widziała nawet jego twarzy.Teraz konkubina nie \yła, a cesarzowa odkryła, \e jej gniew równie\ umarł i został pochowany wraz z tą kobietą, więcnie było powodu, by się dłu\ej karała, karząc tego jedynego, którego nadal kochała ponad wszystko.Przekroczyła ju\wiek kochanków, więc ona i Jung Lu znów mogliby zostać przyjaciółmi, dwojgiem krewnych.Pozwoliła w końcu, byjej przenikliwym umysłem zawładnęło uczucie.Słabe echo ciepła poruszyło nawet popioły jej serca i słodko jej byłomyśleć o tym, \e znów zobaczy jego twarz, \e będą mogli usiąść i zapominając o swych wzajemnych szaleństwach,rozmawiać o tym, kim są teraz - ona zbli\ająca się do sześćdziesiątego roku \ycia, on ju\ poza tą granicą.Wysłała doniego pismo, ale nie w formie dekretu. Nie chcę nazywać tego listu dekretem - pisała, znacząc stronę zdecydowanymi, ale delikatnymi pociągnięciamipędzelka.- Niechaj będzie pozdrowieniem i zaproszeniem, nadzieją, \e znów spotkamy się ze spokojnymi sercami i zmądrą myślą.Przybądz więc przed uroczystością moich sześćdziesiątych urodzin.Spędzmy razem godzinę, zanimznów wrócę do swych obowiązków.Postanowiła, \e to spotkanie odbędzie się jeszcze przed jej urodzinami, po południu w jej prywatnej bibliotece.Aponiewa\ wiedziała, \e Jung Lu gardzi eunuchami, pod pretekstem pilnych zakupów oddaliła od siebie nawet Li Lien-jinga, prosząc, aby przyjrzał się nowym nefrytom, które nadeszły z Turkiestanu.Było jasne popołudnie, pózna jesień,dzień ciepły i bezwietrzny.Słońce zalewało złotem pałacowy dziedziniec i lśniło na tysiącach póznych chryzantem.Był ju\ wprawdzie dziesiąty miesiąc roku, ale pałacowi ogrodnicy powstrzymywali rozwój pączków, aby na cesarskieurodziny kwiaty były w największym rozkwicie.Cesarzowa siedziała spokojnie w bibliotece, w szatach z \ółtegoaksamitu wyhaftowanego w niebieskie feniksy, trzymając na kolanach zło\one ręce.O godzinie trzeciej usłyszała odgłos kroków.Panie jej otwarły szeroko drzwi i w korytarzu, ponad ich głowami,ujrzała wysoką postać Jung Lu.Ku swemu przera\eniu poczuła, \e jej stare serce znów obudziło się do \ycia. Och,ucisz się serce - wyszeptała, patrząc, jak nadchodzi.Wcią\ jest najpiękniejszym z mę\czyzn, wołało jej serce.Ale onbył powa\ny, zauwa\yła to, miał na sobie długą, ciemną szatę, a na głowie czarny kapelusz z piórem.Na piersi nosiłozdobę ze szkarłatnego nefrytu, a trzymane przez niego ksią\ęce berło stwarzało między nimi mur.Siedziała bezruchu, dopóki przed nią nie stanął.Oczy ich spotkały się - pochylił się, by klęknąć przed nią w dawnym hołdzie.Wyciągnęła jednak prawą ręką, aby go powstrzymać.Zeszła z tronu i wskazując na dwa krzesła stojące w pobli\u,chwyciła lekko jego rękaw między kciuk i palec wskazujący i powiodła go w ich stronę.Usiedli oboje.- Odłó\ swój kawałek nefrytu - powiedziała władczo.Odło\ył berło na mały stolik między nimi, jakby to był miecz, i czekał, a\ znów się do niego odezwie.- Jak ci się wiodło? - spytała i spojrzała na niego słodko, a jej gorejące oczy stały się nagle miękkie i czułe.- Wasza Wysokość.- zaczął. - Nie nazywaj mnie Waszą Wysokością - powiedziała.Pochylił głowę i znów zaczął:- To ja powinienem był spytać, jak się miewasz - rzekł - ale widzę to na własne oczy.Nie zmieniłaś się.Twarztwoja jest tą twarzą, którą niosłem w sercu przez wszystkie te lata.śadne z nich nie mówiło o minionych latach.Nie było teraz potrzeby mówić o tym, co minęło.śadna dusza niemogłaby udzwignąć miłości ich dusz.Kiedy byli razem, nie istniał dla nich nikt inny.Wpatrując się w niego otwarcieswymi wcią\ młodymi oczami, mówiła sobie, \e wcią\ nale\y do niej, jest jej miłością, jedyną ludzką istotą, którejciało połączyło się z jej ciałem.Dziwnie było kochać go znów tak bardzo, ale teraz ju\ bez po\ądania, miłością kojącą ispokojną.Westchnęła, czując, jak przenika ją łagodne szczęście.- Dlaczego wzdychasz? - spytał.- Myślałam, \e będę ci miała wiele do powiedzenia - odpowiedziała.- Teraz jednak, kiedy widzimy się twarzą wtwarz, czuję, \e wiesz o mnie wszystko.- I ty wiesz o mnie wszystko.Nie zmieniłem się.nie zmieniłem się od tego dnia, kiedy po raz pierwszyzrozumieliśmy, kim jesteśmy dla siebie.Nic na to nie rzekła.Powiedzieli ju\ dosyć.Lata spędzone w pałacu, którego ściany miały uszy, wyrobiły w nichnawyk milczenia, więc siedzieli cicho, nie poruszając się.Czuli, jak ich dusze odradzają się w tym akcie zjednoczenia.Kiedy odezwała się, aby zadać pytanie, głos jej był słodki i pokorny.- Masz dla mnie jakąś radę? Przez wszystkie te lata nie słuchałam rad ksią\ąt i bardzo brakowało mi twojej.Potrząsnął głową.- Robiłaś wszystko dobrze.Zauwa\yła jednak, \e coś le\y mu na sercu, jakieś niewypowiedziane słowa zamarły na jego wargach.- Mów - powiedziała - czy nie rozmawialiśmy zawsze szczerze? Czy zrobiłam coś, czego nie aprobujesz?- Nie - powiedział - nic! Nie będę psuł twego święta.Najmniejszy z twoich poddanych cieszy się przywilejemświętowania swych urodzin, czy\ ty nie mo\esz cieszyć się swoimi?Zwróciła uwagę na to, co powiedział.Jej urodziny? - Mów - naciskała.- Chcę prawdy, tylko prawdy!- Ufam twej wrodzonej mądrości - odpowiedział niechętnie - lecz jeśli przypadkiem nasze siły zostaną pokonaneprzez Japończyków, którzy od ostatniej inwazji na słabą Koreę znacznie wzrośli w siłę, to mo\e się zdarzyć, \e wtakim trudnym dla narodu czasie nie zechcesz cieszyć się swym świętem.Przez chwilę zastanawiała się nad tym.Siedziała zadumana, bez ruchu i wzdychała opuściwszy oczy.Następniepowstała wolno i po wykładanej kafelkami podłodze przeszła do swego tronu.On tak\e powstał, poczekał, a\ na nimzasiądzie, po czym podszedł i jak dawniej klęknął przed nią w hołdzie, a ona tym razem nie zakazała mu tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki