[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy nie przepadała za zastrzykami.Peter głębiej wepchnął igłę pod skórę.Abby czekała, aż naciśnie tłok strzykawki, uwalniając narkotyk.Teraz! Gwałtownym ruchem skręciła biodra i uderzyła udem, o cienkimaterac.Ręka Petera uwięzia między jej nogą a łóżkiem.Abby mocno szarpnęłasię do przodu.Ku swej nieopisanej radości usłyszała pyknięcie łamiącej się igły.Wprawdzie czubek nadal tkwił w jej udzie, ale sądząc po wilgoci, jaką czuła nanodze, spora ilość narkotyku wylała się na łóżko.Peter zaklął dosadnie.- Rozwaliła tę cholerną strzykawkę! - krzyknął do wspólnika.- Pokaż.Zamaskowany człowiek podszedł do łóżka od strony Abby.Razem zPeterem przewrócili ją na plecy.Człowiek w czerni wpatrywał się w nogę Abby błyszczącymi oczyma.- Więcej nie mam przy sobie.Fenobarbitalu nie można kupić bez recepty.Ile udało ci się jej wstrzyknąć?- Wydaje mi się, że prawie wszystko.Zobacz, oczy jej się zamykają.Todobry znak, prawda?- Tak.Zamaskowany człowiek złapał ją za rękę, szukając tętna.Abby czuła, żesię w nią wpatruje i starała się, żeby jej ciało wydawało się bezwładne.Modliła- 150 -SR się w duchu, żeby niechcący nie zamrugać.Wspólnik Petera odezwał się pochwili, która dla Abby zdawała się wiecznością.- Jej tętno zwalnia.Zaczyna działać.Może i dobrze, że Peterowi udało się wstrzyknąć jej trochę narkotyku.- Nawet jeśli dostała tylko dwieście miligramów, będzie nieprzytomnaprzez sześć do siedmiu godzin - mówił dalej głos.- A kochaś nie przebudzi sięprzez następne dwanaście godzin.Poza tym są przywiązani do łóżka, a dom jestdobrze zamknięty.Chodzmy stąd.- Szkoda, że musimy wrócić do Denver przed świtem - mruknął Peter.Nachylił się nad Abby i obiema rękami złapał ją za piersi.Rzekomonieprzytomna, zmusiła się, żeby nie zareagować najmniejszym skrzywieniem.- Pa, Abigail - szepnął.- Zpij słodko i śnij o mnie.Do zobaczenia jutrowieczorem.- Na litość boską, Peter, co ty tam robisz? Chodzmy stąd wreszcie.Głos wspólnika, zły, zniecierpliwiony i jakby zmęczony, dochodził oddrzwi.Był w nim jeszcze jakiś ton, którego Abby nie potrafiła rozpoznać aninazwać.Peter poszedł do wyjścia i zgasił światło.Kroki ucichły w oddali.Abby usłyszała trzask zamykanych drzwi i w chwilę pózniej odgłossilnika samochodu.Zapiszczały opony, gdy koła zabuksowały na moment naośnieżonym żwirze.Wreszcie zapadła cisza.Abby wypuściła powietrze i otworzyła oczy.Zostali tylko we dwoje.Teraz musiała zwalczyć działanie fenobarbitalu, uwolnić się z więzów, znalezćwyjście z zamkniętego domu i pokonać te drobne sto kilkadziesiąt kilometrówdo Denver.A przynajmniej dotrzeć do najbliższej budki telefonicznej izadzwonić do porucznika Knudsena.Nic wielkiego, pomyślała.Pestka.Drobnostka.Bo jeśli nie, to zginą oboje.- 151 -SR ROZDZIAA 12Kręciła się, obracała i szamotała przez co najmniej piętnaście minut, ale wkońcu narkotykowy sen i zmęczenie wzięły górę i Abby zasnęła.Kiedy sięobudziła, przez okiennice w oknie sypialni wpadały promienie słońca.Byłdzień.Mimo wcześniejszych wysiłków zmarnowała, śpiąc, sześć albo siedemgodzin.Pierwsza myśl, jaka jej przyszła do głowy po obudzeniu, to ta, że umrze zpragnienia.Potem przeraziła się, że Steve nie żyje.Jego zimne ciało leżałonieruchomo.W kredowobiałej twarzy wyróżniały się tylko sine wargi.Wpatrując się w jego pierś tak intensywnie, jakby miała go przywrócić do życiasiłą woli, spostrzegła, że klatka piersiowa lekko się unosi.Odczuła ogromnąulgę, ale nie miała czasu na radość.Miała doświadczenie w chodzeniu pogórach, wiedziała, że jeśli w jakiś sposób szybko go nie ogrzeje, Steve umrze zwyziębienia.Wpadający przez wąskie szpary blask słońca dawał światło, ale nie ciepło.Górski chłód przenikał przez ściany drewnianej, nie ogrzewanej chaty.Mimo żewe śnie Abby odruchowo splotła nogi z nogami Steve'a w poszukiwaniu choćbyodrobiny ciepła, oboje byli kompletnie przemarznięci.Zaczęła intensywnie myśleć.Peter przywiązał jej ręce do łóżka, tak żemogła poruszać górną połową ciała w pionie, ale nie poziomo.Udało jej się stopami naciągnąć róg zwisającej bawełnianej kapy na stopySteve'a.Materiał nie dawał wiele ciepła, ale kapa była przynajmniej nowa i dośćgruba.Następnie Abby zaczęła szybko przesuwać stopami po nogach Steve'a ijej wysiłki zostały w końcu uwieńczone lekkim westchnieniem i poruszeniemjego bioder.Twarz Steve'a nadal pozostawała biała i ściągnięta zimnem, ale jegowargi stopniowo traciły siny odcień, gdy poprawiło się krążenie krwi.- 152 -SR Abby opadła na poduszkę, starając się nie zwracać uwagi na piekący bólnadgarstków.Pomyślała, że nie najlepiej się spisała.Najpierw spała przez całą noc, apotem szybko się zmęczyła, próbując ocucić Steve'a.Chyba tylko po to, żebydożył do wieczora, gdy Peter ze wspólnikiem przyjadą ich zabić.Myśli jej biegły we wszystkich kierunkach.Szkoda, że nie była w kuchni.W kuchni bywały zwykle noże i nożyczki.I woda.Cudowną woda.Jej gardłobyło jedyną ciepłą częścią ciała.Paliło ją z pragnienia.W tej chwili oddałabywszystkie pieniądze za dużą szklankę zimnej wody.Za dwie duże szklankizimnej wody.Trzy.Ale nie jesteś w kuchni, skarciła się w duchu, i nie napijesz się zimnejwody dopóki nie wstaniesz z tego łóżka.Rusz się i uwolnij z więzów.Abby, posłuszna własnemu wewnętrznemu głosowi, szarpnęła za sznurekwokół nadgarstków.Niestety sprawdziły się jej doświadczenia z poprzedniegowieczoru.Kolumienki były mocno przymocowane do solidnej ramy.Rozwalenie łóżka nie wchodziło w grę.A zatem nie ma wyboru.Musi znalezć sposób, aby przeciąć sznurek.Dotego potrzebne jest jakieś narzędzie.Ponieważ zaś nie może się ruszyć z łóżka,wybór jest więcej niż ograniczony.Abby rozejrzała się po małej sypialni znacznie uważniej niż poprzedniegowieczora.Jej wzrok zatrzymał się na nocnym stoliku, w którymprawdopodobnie pełno było takich skarbów jak nożyczki, noże i żyletki.Niestety bez uwolnienia rąk nie mogła do niego dosięgnąć.Oczywiście, gdyby miała wolne ręce, nie potrzebowałaby dostawać się dostolika ani do żadnych nożyczek i żyletek.Abby przechyliła się lekko w bok iwbiła wzrok w stolik.Gdyby tylko mogła otworzyć tę cholerną szufladę.Straciła pół godziny, usiłując przybrać taką pozycję, żeby zaczepićpalcami nóg o uchwyt szuflady.W końcu musiała pogodzić się z porażką.Kątmiędzy stolikiem a łóżkiem najzwyczajniej w świecie uniemożliwiał takie- 153 -SR działanie.Gdyby mogła przewrócić się na brzuch i zsunąć z łóżka,spróbowałaby otworzyć szufladę zębami.Jednakże sposób, w jaki byłaprzywiązana, pozwalał wyłącznie na leżenie na plecach.Abby zaczęła wpatrywać się w sufit, usiłując zobaczyć siebie oczamimuchy na ścianie.Powoli zdała sobie sprawę, że gdyby przekręciła ręce,mogłaby się przewrócić na brzuch i uklęknąć na podłodze.Przekręcając głowęjak najbardziej w lewą stronę, mogłaby spróbować otworzyć szufladę zębami.Przynajmniej wysokość stolika sprzyjała takim próbom.Był tylko jeden szkopuł.Przy przekręcaniu rąk sznurek jeszcze bardziejwrzynałby się w pokaleczone nadgarstki.Po chwili namysłu wzruszyłaramionami.Nie miała nic do stracenia oprócz kolejnej warstwy skóry.Skóraalbo życie.Wybór nie był szczególnie trudny.Abby zacisnęła dłonie, wciągnęła głęboko powietrze i przekręciła się nabok.Na razie nie czuła bólu rąk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki