[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szkoda, bo śnił jej się jeden z tych wspaniałych snów, które nazywała  snami omiłości".Odczuwała w nich przejmujące uczucie kompletnego zakochania, miłości wspaniałej inieopisanej, takiej, której nigdy nie doświadczyła na jawie.Niestety, nigdy nie była w stanie zoba-czyć w tych snach obiektu swojej namiętności.Zawsze był on jakby oddalony i zawsze coś prze-szkadzało jej w zobaczeniu jego twarzy.Jakże życie byłoby łatwiejsze, gdyby tylko mogła go zo-baczyć.Wiedziałaby wtedy, kogo ma szukać.Półprzytomna, pochłonięta nadal wspomnieniami snu, przeglądała swoją garderobę, starającsię wybrać z niej coś nadającego się do oficjalnej prezentacji.Przegląd zakończył się fiaskiem.Niemoże przecież pojawić się na tłumaczeniu w pocerowanych rajstopach.Trudno, wprawdzie byłodość zimno, ale muszą jej wystarczyć własne gołe nogi.Może Maciek miał rzeczywiście rację,ostrzegając ją, że tłumaczenie konsekutywne może być o wiele bardziej stresujące niż kabinowe.Przecież wszyscy będą na nią patrzeć.I, niestety, słuchać jej.Gdy, po zmuszeniu swojego gardła do wypicia filiżanki kawy, ze szczękającymi zębami za-pukała do drzwi Maćka, była stuprocentowo przekonana, że zgadzając się na współudział w tłuma-czeniu popełniła straszny błąd.Nagle uświadomiła sobie, że zupełnie nie pasuje do takiego charak-teru pracy.Może kiedyś byłoby to możliwe, ale wydarzenia ostatnich kilku lat skutecznie odebrałyjej wiarę w siebie.Widząc przed sobą Maćka, ubranego wyjątkowo jak na niego elegancko, w ja-sne spodnie i flanelową, beżową marynarkę, załamała się jeszcze bardziej.- Nie zmarzniesz? - zdziwił się Maciek na widok Izy w letniej, kusej sukience, gdy tempera-tura na dworze w ten póznowrześniowy dzień nie przekraczała dwunastu stopni.Oczy dziewczynywydawały się wychodzić z orbit.Jest zupełnie przerażona.Czy ona da radę cokolwiek powiedzieć?- Iza, nie przejmuj się.Będę ci podpowiadał i jeśli poczujesz się niepewna, zastąpię cię - ob-jął ją ramieniem, prowadząc do samochodu.- Poza tym, pomyśl sobie, ile zarobimy.Maciek szybko odkrył tę słabość Izy.Pieniądze stanowiły główny motor jej działań i jeżelimiała jakiekolwiek wątpliwości, to wizja przyszłych zysków finansowych była w stanie bardzoprędko je rozproszyć.Teraz jednak dziewczyna spojrzała na niego wściekła.- Nie wszyscy chcą być filantropami.Muszę przecież z czegoś żyć.Nie potrafię pisać egzy-stencjalnych wierszy - rzuciła złośliwie, nawiązując do faktu, iż aktualna dziewczyna Maćka, Inka,wydawała właśnie swój drugi tomik poezji.I był on zapewne produktem inspirowanym przez jejnową miłość!- Dobrze, że jesteś taka agresywna.Z pewnością im wszystkim pokażesz - roześmiał sięMaciek, uruchamiając samochód.RLT - Na pewno pokażę.Nie musisz się o mnie martwić - wymamrotała Iza, milknąc od tegomomentu na dobre i klnąc się w duchu za złośliwe uwagi pod adresem Inki.Jesteśmy tylko przyja-ciółmi, tylko przyjaciółmi.A jeśli uda mi się dzisiaj, możemy być partnerami i o nic więcej Cię, Panie Boże,nie proszę.Maciek sam się nieco przeraził, kiedy okazało się na samym wstępie, że zdecydowano sięrozdzielić go z Izą.On miał uczestniczyć przy oficjalnych rozmowach części delegacji szwedzkiejz zarządem miasta, natomiast organizatorzy postanowili, aby Iza pozostała jako tłumacz na semina-rium.Ciągle obserwując jej bladą, wystraszoną twarz, miał ogromną ochotę przytulić ją do siebie.Zamiast tego mocno uścisnął jej rękę i wymamrotał kilka słów pociechy.Spojrzała na niego z uko-sa i zauważył, że z całej siły zacisnęła wargi.- Ja mam zacząć pierwsza?- Ktoś musi sprawdzić grubość lodu - rzucił Maciek.Iza z urażoną miną, bez słowa, weszła do zapełnionej po brzegi sali konferencyjnej, gdzieczekali już prelegenci.Rozmowy z zarządem, jak przewidywano, skończyły się dopiero po dwóch godzinach i Ma-ciek natychmiast zszedł na parter, aby wspomagać Izę.Przy samych drzwiach powitała go salwaśmiechu.Zaniepokojony nacisnął na klamkę i wszedł ostrożnie do środka.Prawie naprzeciwkowejścia znajdował się filar i choć Maciek nie był w stanie dostrzec tego, co się działo na drugimkońcu sali, doskonale słyszał mocny i zdecydowany głos Izy.Po cichu przeszedł w stronę filaru iukrył się za nim, jednocześnie mogąc z tego miejsca obserwować salę.Uczestnicy wyglądali nabardzo zadowolonych i zainteresowanych.Co chwila notowali coś pilnie w zeszytach.Ukradkiemspojrzał na Izę i zdumiał się.Czy ta ciągle spięta i znerwicowana dziewczyna była tą samą osobą,która stała tu przed nim, uśmiechnięta, pewna siebie i panująca całkowicie głosem nad salą? Roz-mówca polski pokazywał slajdy, ozdabiając swój zawiły wywód dotyczący planów zagospodaro-wania przeróżnymi anegdotami i to one, w wolnym tłumaczeniu Izy, zdobywały sobie takie zainte-resowanie słuchaczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki