[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Erin wiedziała jednak, że to coś więcej niżwyładowanie elektryczne.On także musiał to poczuć.Jego skóra naprężyła się, mocne mięśnie stwardniały pod jej palcem.Odetchnął głębiej.Wciąż trzymał jej rękę.Spojrzała w jego niebieskie oczy, na jego wargi.Górna była wygiętaniczym łuk.Zmrużył oczy i nachylił się do niej.Był ze wszech miar żywy i potwierdzał to.Wstrzymała oddech.Po długim dniu wypełnionym strachem pragnęła tego samego, czego pragnął ion.Pocałunek zaczął się dotknięciem lekkim niczym muśnięcie piórka.Przeszył ją ciepły dreszcz, podobny do elektrycznego.Wspięła się na palce i przycisnęła wargi do jego warg.Chciała sięgnąć głębiej.Oplotła dłońmijego nagie ramiona i przywarła do niego.Pragnęła jeszcze więcej bliskości i ciepła.Cała rozpłynęłasię w pocałunku, wypełnił ją i wymazał koszmar, który oboje przeżyli w grobowcu.Nagle przypomniała sobie o jasnym pasku na jego opalonym palcu.To także był rodzaj tatuażu, naznaczał Jordana tak samo intensywnie jak blizna po piorunie.Miała do czynienia z żonatym mężczyzną.Odsunęła się raptownie i wpadła na umywalkę.- Przepraszam, wybacz.- Mnie nie jest przykro - odparł chrapliwym głosem.Odwróciła głowę, zła na siebie i na niego.Musiała złapać oddech i postawić się do pionu.- Myślę, że powinniśmy się cofnąć.Ostrożnie zrobił krok do tyłu.- Wystarczy?Nie to miała na myśli.- Jeszcze jeden.Jordan uśmiechnął się z zażenowaniem, a potem zrobił jeszcze krok i usiadł na łóżku.Usiadła w drugim końcu i skrzyżowała ręce na piersi; musiała zmienić temat.- Co z twoją drugą ręką? - spytała odrobinę zbyt piskliwym głosem.Jakiś mięsień został naderwany, kiedy uciekali z zawalającego się grobowca.Jordan poruszył ramieniem i się skrzywił.- Boli, ale to chyba nic poważnego.Lepsze to niż usmażenie się pod zapadniętą górą.- Byłoby o wiele łatwiej.- Kto powiedział, że łatwiejsza droga jest lepsza?Zaczerwieniła się; wciąż czuła ciepło i dotyk jego ust.Spojrzała na swoje dłonie.Odezwała siępo dłuższej chwili ciszy.Jej wzrok spoczął na drzwiach.- Jak myślisz, czego oni od nas chcą?Podążył za jej spojrzeniem.- Nie wiem, może planują zrobić nam odprawę.Zaprzysiąc, że dotrzymamy tajemnicy.A możewypłacą milion dolarów.- Dlaczego akurat milion?Wzruszył ramionami.- A czemu nie? Tak tylko sobie gadam… Bądźmy optymistami.Spojrzała na zabłocone tenisówki.Trudno jej było zachować optymizm, zwłaszcza że tuż obokniej siedział prawie nagi Jordan.Czuła promieniujące ciepło jego nagiej skóry.Ile czasu minęło oddnia, w którym przebywała w jednym pomieszczeniu z nagim mężczyzną? Zwłaszcza tak przystojnymi umiejącym tak wspaniale całować.Znów zapadła między nimi cisza.Jordan odwrócił wzrok; na pewno myślał o żonie i o tejprzelotnej zdradzie, której się dopuścił.Erin znalazła inny temat.- Nadal masz przy sobie zestaw pierwszej pomocy? - spytała zbyt głośno.Wyrwała go z marzeń iwzdrygnął się.- Przepraszam - wydukał.- Chyba jestem trochę spięty.- Ja nie gryzę.- Ale wszyscy inni tutaj, owszem - odrzekł z uśmiechem.Odpowiedziała tym samym; napięcie nieco zelżało.Wydobył zestaw z kieszeni spodni rzuconych na łóżko.- Zacznijmy od twojej nogi.- Ja się tym zajmę.W tej chwili wolałaby się wykrwawić na śmierć, niż pozwolić mu gmerać przy swoim udzie.Gdyby tam zaczął, kto wie, gdzie by skończył?- Może się ubierzesz, a ja opatrzę sobie ranę? - zaproponowała.Uśmiechnął się nieśmiało i podał jej pakunek.Odwróciła się do niego plecami, a on włożył czysteczarne spodnie.Skupiła się na swojej ranie.Zadrapanie pazurem wilka nie było tak groźne, jakwydawało się na pustyni.Starannie obmyła skaleczenie, a następnie posmarowała je płynemantybakteryjnym i zabandażowała gazą.Stał blisko, tuż obok, ale przynajmniej miał teraz na sobie spodnie.- Niezły opatrunek.Odbyłaś przeszkolenie medyczne?- Można tak powiedzieć.Wychowałam się w zamkniętym środowisku, obcym nie wolno było nasdotykać, nawet kiedy byliśmy chorzy.Erin rzadko dzieliła się z kimś tą częścią swojej przeszłości.Wstydziła się, że była takłatwowierna, że tak późno się zbuntowała.Pewien psychoterapeuta powiedział jej kiedyś, że totypowa reakcja ofiar długotrwałej przemocy i że zapewne nigdy się od niej nie uwolni.Jak dotądokazywało się, że miał rację.Mimo wszystko zdradziła to i owo Jordanowi.- Przecież to jakieś wariactwo - orzekł.Uśmiechnęła się ukradkiem.- Można to w taki zwięzły sposób podsumować.Ale wtedy sytuacja wydawała się normalna,mimo że trzymano nas w izolacji.- Ja wychowałem się wśród pól kukurydzianych w Iowa.Miałem sporo braci i sióstr, stalebiegaliśmy z poobcieranymi łokciami i kolanami, zdarzały się i złamania.Ukłucie w lewej ręce przypomniało jej, że ona także wie, co to złamanie kończyny.Wątpiłajednak, czy braciom i siostrom Jordana umyślnie łamano ręce w celach edukacyjnych.Przemilczałato.Za słabo go jeszcze znała, by o tym opowiedzieć.Jordan wycierał sobie pierś ręcznikiem.Patrzyła na starą drewnianą podłogę i na kamienną posadzkę, byleby nie zerknąć na niego.Wziął czystą koszulę i ją włożył.- W jaki sposób się stamtąd wyrwałaś?Zajęła się pakowaniem zestawu pierwszej pomocy.- Chciano mnie zmusić do małżeństwa, kiedy miałam siedemnaście lat.Ukradłam konia ipojechałam do miasta.Nigdy nie wróciłam.- A więc straciłaś kontakt z bliskimi? - Współczująco zmrużył oczy.Tak mógł się zachować tylkoktoś, kto wychował się w normalnej, kochającej się rodzinie.- Tak.Mama już nie żyje, ojciec także [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki