[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W rezultacie odcięcia zdyskwalifikowanej przez skazy części granatumożna by uzyskać mniej więcej czterdziestokaratowy kamień półszlachetny średniejjakości i drugiej kategorii, którego hurtowa wartość wynosiłaby około stu osiemdzie-sięciu dolarów.Jako taki nie zasługuje na zainteresowanie firmy Alfred Hopeman iSyn."Nie mógł zasnąć, bo jego zegar biologiczny kompletnie się rozregulował.Z okienpokoju rozświetlony reflektorami mur Wschodniej Jerozolimy wyglądał jak plan hol-lywoodzkiego filmu o tematyce biblijnej.Wędrował pomiędzy wciąż nadającymiprogram kanałami telewizyjnymi, jednym hebrajsko-, drugim zaś arabskojęzycznym,aż wreszcie nieodwracalnie zakończyły emisję.Potem długo wpatrywał się w fotokopie Miedzianego Zwoju, obojętne jednak,jak bardzo wytężał wzrok, nie mógł rozszyfrować dwóch słów w akapicie dotyczą-cym genizy z żółtym diamentem. W miejscu, gdzie wzniesiono stos kamieni, gdyukarano Judę za wzięcie łupów, zakopany na głębokości ośmiu i pół łokcia skrzącysię kamień (coś) (coś)."Daremnie szukał przesłanek w dokonanym przez Alfreda Hopemana opisie dia-mentu, aż wreszcie westchnął z rozpaczą: Tato, pomóż mi.Wiedział, co usłyszałby w tym momencie od ojca.Du bist ah nahr.To właśnieAlfred Hopeman zwykł powtarzać, ilekroć Harry przegapiał rzeczy oczywiste.Jo-wialny ton w niczym nie zmieniał sensu słów.Du bist ah nahr, jesteś głupcem. Jeszcze raz przeczytał notatki, usiłując ujrzeć żółty kamień oczyma ojca. Rozdział 9BERLINDwa lata po założeniu własnej pracowni i sklepu w najelegantszej części Leipzi-ger Strasse Alfred Hauptmann został zaproszony do Antwerpii na spotkanie niezależ-nych handlarzy diamentów, którzy przymierzali się do powołania nieformalnej orga-nizacji detalistów.Wszelkie zaś organizacje były wielce poważane przez branżę dia-mentową, odkąd grupa De Beers stworzyła Syndykat zajmujący się kierowaniemdiamentów na rynek.Tak więc Alfred Hauptmann przyjął zaproszenie.Zjazd cieszyłsię dużą frekwencją, koncepcja jednak powołania nowego stowarzyszenia napotkałaspory opór, a to z dwóch powodów: jubilerzy są z natury indywidualistami, po drugiezaś  istniejące już kluby diamentowe zaspokajały wszelkie ich potrzeby w dosta-tecznym stopniu.Poza tym nikt z ich grona nie miał tyle talentu organizacyjnego iżądzy władzy, ile ludzie ze spółek wydobywczych, które skrzyknąwszy się kiedyś,doprowadziły do powstania De Beers.Nikogo nie rozczarowało fiasko zjazdu w kwestii jego deklarowanych celów: do-szło do wielu satysfakcjonujących obie strony transakcji, Alfred zaś miał okazję spo-tkać się z trzema krewnymi, którzy do Antwerpii przybyli z Czechosłowacji.Bardzolubił swojego kuzyna Ludvika  czy też Laibela, jak go nazywał  towarzysza z latjubilerskiego terminowania w Amsterdamie, ale prawie nie znał Karela, młodszegobrata Ludvika.Teraz Kareł przy każdej nadarzającej się okazji nabożnie studiowałkonserwatywne tenisy Alfreda, jego getry z jeleniej skóry, miękki połysk butów izawsze świeży kwiat w butonierce.Wuj Alfreda, Martin Voticky, nie posiadał się zdumy, gdy podczas obiadu sporo ludzi zatrzymywało się przy ich stoliku, aby uści-snąć dłoń młodego jubilera z Berlina.Jednym z owych ludzi był Paolo Luzatti zeznanego neapolitańskiego domu jubilerskiego Sidney Luzatti i Synowie.Pózniej tego samego dnia, gdy Alfred samotnie opuszczał Beurs Voor Diamen-thandel, Luzatti podszedł do niego i zapytał: Czy moglibyśmy porozmawiać? Usiedli w kawiarni przy Pelikaanstraate.Niemiecki Luzat- tiego był niewiele tyl-ko lepszy niż włoski Alfreda, rozmawiali więc w jidysz. Jeśli pan wyrazi chęć, moja firma może zlecić panu poważną pracę  powie-dział Luzatti. Poproszono nas o naprawę i konserwację bardzo szczególnegoobiektu. Mam u siebie kilka osób zajmujących się pracami tego rodzaju  odrzekł Al-fred.Luzatti popatrzył nań z rozbawieniem. Bez wątpienia.Mamy podobnych.Ale to jest skarb, który upadł i być możedoznał uszczerbku.Mówię o Diamencie Inkwizycji i tiarze, którą zdobi. Moja rodzina miała z tym klejnotem wiele wspólnego  zaczął z ożywieniemAlfred, Luzatti jednak nie pozwolił mu skończyć. Wiemy.Między innymi dlatego pomyślałem o panu.Znamy również pańskąpracę dla Syndykatu w Afryce Południowej.Powinien pan umieć ocenić uszkodzeniawielkiego klejnotu. Umiem, zapewniam pana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki