[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Staś kazał mu również powiedzieć głośno, że %7łydzi jedzą gówno, że zamordowali Jezusa Chrystusa, że obcinają sobie siusiaki i zjadają je w sobotę w bigosie.Na domiar złego dręczyciel wyrwał z elementarza pierwszą stronę, zmiął ją i rzucił nachodnik, a kiedy Michael schylił się, by ją podnieść, tak mocno kopnął go w siedzenie, żechłopiec uciekł popłakując z bólu.W nocy, w ciszy swojego pokoju, wygładził kartkęstarannie i wkleił ją do książki.Od tego dnia inkwizycyjne spotkania w Queens stały się codziennym rytuałem.Wszkole Staś nie zwracał na małego Kinda uwagi i ten śmiał się głośno wraz z innymi kolegamiz błędów, jakie repetent popełniał w odpowiedziach.Po ostatnim dzwonku wypadał jednak zeszkoły co sił w nogach, żeby przemknąć przez polską dzielnicę, nim Staś się w niej pojawi.Zhebrajskiej szkoły starał się wracać do domu różnymi trasami, w nadziei że zdoła ominąćswojego ciemiężcę, lecz jeśli nawet udawało mu się to przez kilka dni z rzędu, w końcuwpadał nieubłaganie w pułapki, które Staś zastawiał każdego popołudnia w innym miejscu.Czekała wtedy Michaela dodatkowa porcja tortur, mająca wynagrodzić Stasiowi uszczerbekw rozrywce poniesiony wskutek przebiegłości jego ofiary.Co gorsza, kłopoty Michaela nie ograniczały się do Stasia Kwiatkowskiego.Hebrajskaszkoła okazała się placówką dość ponurą, w której panowała surowa dyscyplina.Funkcjenauczycieli sprawowali w niej świeccy, tytułowani honorowo  reb , co oznaczało pozycjępośrednią między statusem rabina a chazana.Klasę Michaela uczył chudy młody człowiek wokularach.Nazywał się Hyman Horowitz, ale zwracano się do niego  reb Chaim.Gardłowe ch na początku jego żydowskiego imienia fascynowało Michaela, który przezwał go nawłasny użytek Chaimem Chorowitzem Chigienistą, jako że nauczyciel miał zwyczaj, siedzącza katedrą z przymkniętymi oczami, przez cały czas gmerać palcami w swojej kłaczastejkasztanowej brodzie, jakby nieustannie łowił w niej wszy, niczym chigienista - czy: higienista ? - przeglądający dziecięce główki.W klasie uczyło się dwudziestu chłopców.Kindowi, jako nowemu, przypadło miejscew ławce naprzeciwko reb Chaima, zdecydowanie najgorsze, co niebawem odkrył.%7ładen zuczniów nie zagrzewał w niej długo miejsca, chyba że okazał się zakutą pałą lub wyjątkowymłobuzem.Była to jedyna ławka w klasie, której reb Chaim mógł sięgnąć dyscypliną.Cienka igiętka, skrzyżowanie szpicruty z rózgą, leżała przed nim zawsze na biurku.Każdewykroczenie przeciw przyzwoitemu zachowaniu, od szeptania z kolegami do złegowydawania lekcji, powodowało, że bicz ów ze świstem przecinał powietrze i spadał - prask! -na kark winowajcy.Mimo bielizny, koszuli i swetra, mających łagodzić skutki takiegouderzenia, nahajka reb Chaima cieszyła się wśród uczniów w pełni zasłużoną jak najgorsząsławą. Chaim Chigienista dał jej Michaelowi posmakować zaraz pod koniec pierwszej lekcji,spostrzegłszy, że chłopiec rozgląda się po starej i zniszczonej sali lekcyjnej, zamiast bezreszty skupić się na nauce.Nauczyciel siedział odchylony w tył i najwidoczniej podrzemywałz zamkniętymi oczami, jak zwykle gmerając palcami w brodzie, aż nagle, zupełnieniespodziewanie, rozległ się krótki świst, jakby gwizd spadającej bomby skompresowany dojednej dziesiątej sekundy, i - prask! - dyscyplina trafiła Michaela w sam środek lewego barku,choć reb Chaim nawet nie odemknął powiek.Chłopca ogarnął taki podziw dla jegosprawności, że nawet się nie rozpłakał, a gwar ściszonych śmieszków, jaki przebiegł poklasie, odjął karze wymiar osobistej tragedii.Uderzenie szpicrutą należało do standardowych operacji represyjnych i Michael nieznalazł się z jego powodu na liście najgorszych łobuzów.Awansował na nią dopiero wpiątym dniu swego pobytu w szkole.Reb Chaima obarczono nie tylko obowiązkiemnauczania języka hebrajskiego, ale i religii.Tego właśnie dnia opowiadał swoimpodopiecznym o Mojżeszu i krzaku ognistym.Bóg, poinformował ich uroczyście, jestwszechmocny.Michaelowi zaświtała w tym momencie intrygująca myśl.Nie zastanowiwszy się nadtym, co robi, podniósł rękę.- Czy to znaczy, że Bóg może zrobić dosłownie wszystko?Reb Chaim łypnął na niego niecierpliwie.- Oczywiście.- A czy może stworzyć taką ciężką skałę, żeby nie mógł jej podnieść milion ludzi?- Oczywiście.- Ale On sam mógłby ją podnieść?- Naturalnie.Michael wpadł w podniecenie.- A czy mógłby stworzyć skałę tak ciężką, że nawet On sam nie mógłby jej podnieść?Reb Chaim rozpromienił się, zadowolony, że udało mu się wzbudzić taki zapał wnowym uczniu.- Oczywiście - przytaknął.- Gdyby tylko zechciał.Michael prawie krzyknął z podniecenia:- Ale skoro nie mógłby jej podnieść, to znaczy, że nie wszystko może, więc nie jestwszechmocny!Reb Chaim rozdziawił, a potem zamknął usta.Wpatrywał się w Michaela, na któregotwarzy jaśniał triumfalny uśmiech, i na jego porośnięte brodą policzki wypływał z wolna rumieniec.Prask! Prask! Prask! - rózga spadła gradem ciosów na oba ramiona chłopca.Dlawidzów musiało to być widowisko równie ekscytujące jak mecz tenisowy, lecz odbierane nawłasnej skórze okazało się przeżyciem okropnie bolesnym.Tym razem Michael nie zdołałopanować płaczu, mimo to został bohaterem klasy i Wrogiem Numer Jeden ChaimaChigienisty.Chcąc nie chcąc popadł w srogie tarapaty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki