[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bonnie nie zareagowała.- Czego tu chcesz?Generał spojrzała na nią wyniośle.- Twoja córeczka zadzwoniła do mnie, jak miała przykazane.Dała mi znać, że znalazła mojego syna,zdrajcę.Feral przysiadła na piętach, obejmując się ramionami.- Zabiłam go - powiedziała oszołomiona.Generał spojrzała na nią pogardliwie.- Tak, to właśnie miałaś zrobić.Zdradził mnie.Nie był już moim synem.70 - Pozwoliłaś mi uciec.- Ależ oczywiście.Wiedziałam, że odnajdziesz Zane^.Wiedziałam, że miałaś wszczepione słowo kotwi-czące i że go dla mnie zabijesz.- Kazałaś jej zastrzelić własnego syna? - niedowierzała Bonnie, cofając się.- Jesteś szalona.- Był moim synem, ale w Nowej Atlantydzie niczego się nie dziedziczy.Na wszystko trzeba zapracować.Nie był doskonały.Zdradził nas, więc musiał zostać ukarany.Feral przyłożyła dłonie do skroni.- Zaprogramowałaś mnie.- Słowo kotwiczące zaszczepiłam wszystkim prefektom i tobie.%7łeby reagowali na spotkanie z moimsynem.Wiedziałam, że któregoś dnia ktoś go odnajdzie.- I co teraz? - zapytała Feral.- Teraz twoja kolej.- Uśmiechnęła się, lecz nerw w powiece nadal drgał.- Miasto nie toleruje niedoskona-łości.Jesteś wadliwa i zbyt niebezpieczna, by żyć.- Naprawdę myślisz, że możesz mnie zabić? Prędzej sama zginiesz.General pokręciła głową.- Nie zbliżysz się do mnie.- Założymy się?Lecz kiedy Feral próbowała wstać, nie mogła.Chciała rzucić się na Generał, ale nie była w stanie.Coś jąpowstrzymywało.Generał Belisarius szla ku niej, a ona nie mogła nic na to poradzić.- Ani kroku dalej - rozkazała Bonnie z mroku.Obie się odwróciły.Bonnie podniosła broń i teraztrzymała ją w rękach.- Może i zrobiłaś coś z Feral, grzebałaś w jej umyśle.Ale nie ze mną.Ja cię zabiję.- Broń trzęsła się, leczbyła wycelowana w Generał.- Nigdy nie strzelałam z czegoś takiego, więc pewnie wyjdzie z tego okaleczającetrafienie.Na przykład odstrzelę ci pół twarzy i zostawię cię przy życiu.Bonnie uspokoiła dłonie.Generał westchnęła i uniosła ręce.- No to mnie zastrzel.Bonnie oblizała wargi.- Nie.Przekażę cię Cieniom.Oni się tobą zajmą.Następnym razem zabierajcie własne dzieci i je szkolcie.Macie wystarczająco wielu obywateli.- Nie rozumiesz - powiedziała Generał.- Chcemy mieć żołnierzy, za którymi nie będą tęskniły rodziny.Wkońcu zaczniemy ich hodować, ale na razie zabieramy ich takim śmieciom jak ty.Powinnaś być wdzięczna, żezajęliśmy się twoim bachorem.Generał sięgnęła do kabury na biodrze.- Nie ruszaj się, bo strzelę - ostrzegła Bonnie.Generał popatrzyła na nią, jakby nadal była młodądziewczyną.- Nie bądz śmieszna.Nie mogłaś mnie pokonać wtedy, nie pokonasz i teraz.Broń była załadowana tylkojedną kulą.Upewniłam się.Kazałam Feral tak to zorganizować, na wypadek gdyby coś jej przyszło do głowy.Sięgnęła po broń, lecz nim zdążyła ją wyciągnąć, coś poruszyło się za jej głową.Blask księżyca odbił się odmetalowej powierzchni.- Mierzę ostrzem w twoje gardło - zagroził Crow, pojawiając się u jej boku.- Radziłbym się nie ruszać.Trzymał porośnięty koralem miecz z mieszkania Bonnie.Czubek dotykał szyi Generał.Crow wyglądał naśmiertelnie przerażonego, ale zdeterminowanego.- Może i nie jest najostrzejszy, ale i tak mogę cię nim przebić.- Przebić i przekręcić - poprawiła Feral.Siłą woli podniosła się na kolana, ignorując przykaż z mózgu.Crow zaśmiał się nerwowo, wbijając czubek głębiej w szyję Generał.- Widzisz? Dostaję instrukcję od twojego najlepszego kadeta.Wbić i przekręcić.Generał uniosła ręce.- I tak nie wygrasz - zadrwiła.- Kiedy dojdziemy do władzy, tacy jak ty zostaną aresztowani i rozstrzelani.- Ale jeszcze nie teraz - odparł Crow.- Na razie to ty jesteś moim więzniem.Feral wyprostowała nogi, wstała.Crow miał rację, Generał była pokonana.Feral mogła teraz zignorowaćkażde umieszczone w jej głowie polecenie.Nie była już w mocy tej kobiety ani Miasta.Była wolna.Niebezpieczeństwo! - krzyknął w jej głowie głos Amber.Crow jest w niebezpieczeństwie!Feral rozejrzała się nerwowo.Gdzie? Nic nie widziała.Węszyła w powietrzu.Nie wyczuwała intruzów.Potem spojrzała na Crowa - i dostrzegła małą plamkę światła na jego piersi.Podczerwony celownik karabinusnajper skiego.- Nie - szepnęła.Kropeczka przez chwilę się poruszała, po czym stanęła w miejscu.Dokładnie nad sercemCrowa.Crow spojrzał w dół.Na jego koszuli coś było, jasnoczerwona plamka na wysokości serca.Gdyopuścił rękę, plamka przeniosła się na wierzch jego dłoni.- Rusz się!Usłyszał krzyk Feral i rzucił się w bok, krzywiąc się, gdy poczuł, jak coś z ogromną prędkością przelatujeobok.Cokolwiek to było, miał wrażenie, że lodowaty pazur wbił mu się w ramię.- Au - jęknął zdziwiony.Usłyszał cichy głos, jakby ktoś powiedział  pyk".U jego stóp pojawiły się chmurka pyłu i małe wgłębienie.Doleciał go odgłos kogoś biegnącego, przy nim znalazła się Feral, wydzierając mu z ręki miecz.Zobaczył, jakwbija ostrze i je przekręca, wbija je raz jeszcze, jak Generał upada na ziemię z wyrazem zaskoczenia na twarzy.Ale nie było czasu, by cieszyć się, że została powstrzymana, bo znów usłyszał pyknięcie.Feral popchnęła gona ziemię, toczyli się po trawie.W pewnym sensie było to spełnienie jego marzeń, jej twarz przy jego twarzy,jej ciało na nim.Tylko ten ból w ramieniu.Wokół siebie zobaczył więcej chmurek pyłu, więcej pojawiających71 się zagłębień.Tyle że teraz klęczeli za głazem, a Feral krzyczała do innych, by się nie podnosili.Za nim byłspadek ku morzu, słyszał jego huk daleko w dole.Nie ruszał się, tylko pomacał ramię.Było ciepłe i lepkie.Krwawił.No jasne, to dlatego się razem turlali.- Daj, zobaczę - powiedziała.- To nic takiego.Tylko mnie drasnęło.- To dobrze.Nie mógł przestać się trząść.- Uratowałaś mi życie.Oderwała swój rękaw, przycisnęła zwitek materiału do jego ramienia.- Zostań tu.- Kto to jest? Kto do nas strzela?Spojrzał na nią, w jej oczy, te, za które oddałby życie, lekko skośne, płonące wewnętrznym blaskiem.Odwrócił wzrok.Potem poczuł na twarzy jej dłoń, tak jak za pierwszym razem, gdy się spotkali, gdy jegożycie wywróciło się do góry nogami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki