[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Natychmiast, nie odkładając do jutra, w tym momencie! %7łegnamwaćpana!To mówiąc obrócił się obrażony niby, sapiąc i udając gniew ogromny.Pęczkowski sam nie wiedział, co się z nim działo.Smoliński nie ruszył się zmiejsca i mrugał tylko na Pęczkowskiego, to na hrabiego, nierad będąc tejwypłacie. Ale niechże się jaśnie wielmożny pan nie gniewa  wybąknął szlachcic.To w pocie czoła zarobione, uciułane, jedyny fundusik moich dziatek. Nie wchodzę w nic  odparł hrabia  nie masz waćpan ufności we mnie,odbierz swoje i idz z Bogiem; ale że i ja nie mam odtąd ufności w panu, więc tęposesyjkę, którą masz ode mnie, proszę zaraz zdać i wynosić się natychmiast! Jaśnie wielmożny panie! Ani słowa! Panie Smoliński, proszę mi tu przynieść pieniądze zaraz! Maszpan oblig? Mam.Ale jaśnie wielmożny panie!. Bez żadnego ale! Płacę i żegnam pana, czas zwykły do rumacji daję i bądzzdrów!Smoliński, jakkolwiek nierad, poszedł po pieniądze i przyniósł je prędko, kasabyła naprzeciw.Hrabia odliczył, w milczeniu oddał, odebrał oblig, podarł go wdrobne kawałki i rzucił w komin z pogardą. Szlachcic tak był obałamucony, zgłupiały, kontent i niespokojny razem, że niemogąc policzyć pieniędzy, bo mu się w oczach kręciło, schwycił je tylko,wpakował do kieszeni, chciał żegnać, ale hrabia stał tyłem do niego, wyszedłwięc po cichu. Tak się robią interesa  rzekł Dendera do syna  płacę mu kilkadziesiąttysięcy, ale jutro dwa i trzy razy tyle mieć będę, gdy zechcę.Nie mógł mi PanBóg zesłać pomyślniejszego wypadku nad tego Pęczkowskiego utrapionego.Byle się dowiedziano, żem prosty oblig zapłacił, będą mi dawać wszyscy, będąmnie prosić, żebym sumki zatrzymał.Zatarł ręce. Zlicznie, wybornie, przepysznie mi się z nim udało! Pęczkowski byłbykrzyczał wniebogłosy i drugich buntował, zamknąłem mu gębę; musi przyznać,żem mu się nawet bez terminu uiścił.Zobaczysz, jaki to zrobi efekt.Wszystko u hrabiego obliczało się, niestety! na efekt tylko.I nie chybiły na ten raz przepowiednie, bo najpierwszy Smoliński, choć lisszczwany, powiedział sobie: Ej! panowie, nigdy to nie przepada! Jak koty: zrzucić ich z jakiej chceszwysokości, zawsze padają na nogi, wstają i lecą.Musi hrabia mieć resursa inadzieje ukryte! Inaczej zbiłby się z pantałyku, a trzyma się ostro.Nie czasjeszcze uciekać.Chodziło o uśpienie starego Kurdesza, żeby się swoich dwóchkroć nieupominał.Hrabia miał podejrzenie, że rotmistrz konfederat nie tyle już muwierzy co dawniej; myślał, jak go ująć sobie, i chcąc użyć za narzędzie Sylwana,postanowił z nim o tym otwarciej jeszcze i dobitniej się rozmówić.Niespokojnybył trochę, że mu syn na pierwszą wzmiankę nic nie odpowiedział; postanowiłdotrzeć i dowiedzieć się, jakie było usposobienie Sylwana.Nie bez wahania jednak i trochę wstydu przyszło mu odnowić już raz wszczętą ina niczym spełzła rozmowę w tak delikatnym przedmiocie; ale potrzeba byłagwałtowna!Zastanowił się w swej przechadzce po pokoju naprzeciw syna, spojrzał na niego,jakby go badał, czy spełnić potrafi, co mu poleconym będzie, i tak rozpoczął: Wiele, wiele zależy mi na tym, żeby się stare Kurdesisko swoich dwóchkroćnie upominało natarczywie.Mógłby rozbudzić innych, powstając przeciwkomnie. Ciężko na to poradzić.Prosić? Któż prosi? zlituj się! Naiwny jesteś zbytecznie; mówiłem ci już o sposobie,w jakim użytecznym mi być możesz.Sylwan milczał. Słuchaj tylko uważnie! Wiem, że ci córka jego w oko wpadła.Na to zapytanie zmieszał się młody hrabia, sądząc, że ojciec wie już oniefortunnych jego umizgach, zarumienił się, ale udając obojętność odparł: Tak sobie, przystojne dziewczę. I trochę ci się chce koło niej poskakać?  A któż to ojcu powiedział?  żywo spytał Sylwan, zawsze w przekonaniu,że hrabia wie o wszystkim, choć w istocie stary o niczym nie wiedział;zgadywał tylko, a widząc, że mu lepiej szło, niż się spodziewał, udał zarazdoskonale uwiadomionego i podchwycił: Kto mówił, to mówił, a to pewna, że ci w oko wpadła; kontent jestem z tego.Sylwan ruszył ramionami. Właśnie mi tego było trzeba. Ale cóż to ma do interesu?  oburzony trochę podchwycił syn  przecieżhrabia nie myślisz mnie dla mizernych dwóchkroć ożenić? Uchowaj Boże! co za myśl dzika! Mówiłem ci przed chwilą! Nigdy na to niepozwolę.Ale ci przecie wielkiej przykrości nie zrobi, gdy się do niejpoumizgasz? To co innego. Umizgajże się, kochaj, zajmuj nią, bywaj, a ja, gdy się zechcesz cofnąć(byleby to się mogło przeciągnąć), w pomoc ci przyjdę.Stary gotów się odurzyćnadzieją ożenienia, szlachta bywa w tym przedmiocie bardzo głupia, sąprzykłady; nie zechce mnie rozjątrzać procesem i ze swoim długiem cichosiedzieć będzie.Wypatrzywszy porę, przyjdę rozgniewany, jak bym się dopieroo wszystkim dowiedział, i oburzony, rozkażę ci zerwać stosunki.Tą nową lekcją fałszu wypowiedział hrabia z niewypowiedzianą bezczelnością,tak że Sylwanowi, choć zepsutemu wcześnie, twarz krwią się oblała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki