[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja jeszcze byłem małym chłopcem, alem jużprzy dworze wysługiwał, kiedy się z Zembrzyńskim ta historia stała. Jaka historia? spytał ks.Serafin. Cały dwór ją wie i pamięta.Wyrostek Leon Zembrzyński był przy księciuSzambelanie.Książę go nie lubił, miał do niego taką jakąś odrazę, że co dlainnych dobry był, to na niego burczał i burczał i pokoju mu nie dawał.Raz tedy,a doskonale to wiem, bo było bardzo głośne i książę sam swej popędliwościmocno potem żałował  raz gdy wiele było gości, księżna nieboszczka wołatego Zembrzyńskiego, każe mu iść do pokoju księcia i przynieść sobie list,leżący tam na stoliku.Zembrzyński idzie, list znajduje i ledwie go się tknął, ażczuje, jak go ktoś w gębę trzasnął.Obraca się,  to był książę, który sądził, żeten się skrada czytać cudze listy.Dopiero Zembrzyński w krzyk i rozjaśnia sięrzecz.Chłopiec to tak do serca wziął, że i księciu się postawił bardzo ostro, iofiarowanych pięćdziesięciu dukatów nie przyjął i tegoż dnia w świat poszedł.Książę się tym zgryzł bardzo, bo czuł, że go pokrzywdził, a no rady nie było, jakw wodę wpadł.Zobaczywszy tego Zembrzyńskiego, a posłyszawszy nazwisko,dopierom całą sobie historią przypomniał.A tom w domu, ten sam.Czekałemtylko, czy nie wyjdzie.Nareszcie wysunął się, ja mu drogę zachodzę, ten sam.Chciałem go zaczepić, ale mi zemknął zręcznie i już się więcej nie pokazał.Otóż sądzę, że on tu nie bez kozery.Bo że ten sam Zembrzyński, przysięgnę, alejak się dostał do mecenasa, po co tu przybył, a podżega do interesu? Co on wtym ma? Tu sęk.Wszyscy zamilkli. Mnie się zdaje, odezwał się po chwili ks.Serafin, że asindziejowi się trochęśni.Najprzód Zembrzyńskich może być na świecie dosyć  po wtóre, gdzie co  ten sam, tutaj? i jakbyś go ty po latach tylu zaraz tak poznał? Toimaginacja! Może i imaginacja, odparł Wincentowicz, a że mi to we łbie utkwiło i że, nadobrą sprawę, należałoby dotrzeć i dowiedzieć się, to też prawda.Któż go możewiedzieć? A jeśli to ten sam, i teraz się mści swego policzka, i podjudza iszkodzi. Gdzieby w sercu ludzkim, u chrześcijanina, paskudna taka zemsta tak długomieszkać mogła  odezwał się ks.Serafin  nie wierzę."A odpuść nam naszewiny, jako i my odpuszczamy" co dzień mówiąc, czyż można dziesiątki latkarmić w piersi tę żmiję?. Com widział, co słyszałem, to wam mówię, dodał Wincentowicz, a jeślibałamucę, nie upieram się.Tylko mnie to nazwisko Zembrzyńskiego świdruje, itwarz, choć zestarzała, dalipan ta sama.Ja go dobrze pamiętam, lisowatowyglądał, oczy we łbie, ponury. Ale czego żeś się więcej dowiedział? spytał Burski  bo to jest tylkoanegdotka.  No zle, bardzo słyszę zle, rozjeżdżają, się z niczym  rzekł Wincentowicz.Mój ojcze  a gdybym ja generałowi tę historią opowiedział? hę? Cóż to pomoże? Nuż on tam szkodzi? Czyż co na to poradzisz? Człowieka, co lat tyle nosił się z zemstą, jak dziśpoprawić i upamiętać?Zamilkli więc wszyscy. Bogu to zdajmy, dodał ksiądz.a pomyślmy lepiej, czybyśmy my i nasiznajomi i familia nie mogli ich ratować. %7łeby to nie takich summ potrzeba było, odezwał się łowczy  ja com takżeuciułał tu z ich łaski, dałbym chętnie. Ja nic nie mam  rzekł Burski  ale w Płockiem mam znajomych, co rublekorcami mierzą: pojechałbym, może by na moje słowo pożyczyli. Im z pod serca nikt nie pożałuje  rzekł Wincentowicz.damy ostatnie, jakBóg miły.Ja moje zaniosę jutro generałowi.%7łurba oddał, co miał.Gozdowski pewnie też trzosa wytrząśnie, ale tam niewiele co jest, bo przysmakilubił.Jednak, niech się sobie śmieją, tego Zembrzyńskiego nie utaję.I tak się spać rozeszli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki