[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trochę urosły, zauważył, izastanowił się, ile jeszcze urosną, zanim znowu nie ciachnie ich nożycami, co,jak mówiła, zdarza się jej czasami.- Czy trudno było d przyjechać do mnie,Maggie?- Tak, trudno.Trudniej niż cokolwiek na świecie.A dębie do tego niebyło.- Ale teraz jestem.Był.A ona nie wiedziała, czy będzie mogła przemówić.Tak straszniewaliło jej serce.- Chciałam z tobą porozmawiać o pewnych sprawach.Nie mogę.-Przerwała, gdy otworzyły się drzwi i wszedł Murphy.- O, rychło w czas.Zanim podszedł do Maggie, Murphy dał znak Timowi.- O co chodzi, zjadłaś przez ten czas lunch.- Niedbałym ruchemprzysunął krzesło i sięgnął po jej chipsa.- Przyniosłaś to ze sobą?- Tak.I kazałeś mi czekać na siebie pół dnia.- Zaledwie jedną godzinę.- Rzucił okiem na Rogana i zjadł kolejnegochipsa Maggie.- Czy pan przypadkiem nie jest Sweeneyem?- Tak się składa.- Poznałem pana po garniturze - wyjaśnił Murphy.- Maggieopowiadała, że pan się ubiera, jakby codziennie była niedziela.Jestem MurphyMuldoon.Sąsiad Maggie.Pierwszy pocałunek, przypomniał sobie Rogan, i pomachał ręką równieniedbale, jak Murphy.- Miło mi poznać pana.- Mnie również.- Murphy przechylił się do tyłu na krześle, mierzącRogana wzrokiem.- Można powiedzieć, że jestem prawie jak brat Maggie.Inie musi się rozglądać za męskim ramieniem.- Bo nie potrzebuję żadnego - warknęła Maggie.Najchętniej pod -dęłaby pod nim krzesło, gdyby się nie pospieszył i znowu nie usiadł równo.-Sama sobie świetnie radzę.Dziękuję d bardzo.- Często mi to powtarza.- Rogan zwrócił się do Murphy'ego.- Ale czyona potrzebuje mnie, czy nie, ja potrzebuję jej.Obaj mężczyzni spojrzeli sobie prosto w oczy.Po chwili zastanowieniaMurphy kiwnął głową.- No to świetnie - mruknął Murphy.- Przyniosłaś to czy nie, Maggie?- Powiedziałam, że tak.- Schyliła się niecierpliwie, podniosła z podłogipudełko i postawiła je na stole między mężczyznami.- Gdyby nie moja słabośćdo twojej matki, rozwaliłabym d to na łbie.- Będzie ci wdzięczna za to, żeś się opanowała.- Podczas gdy Timstawiał na barze kolejne piwo, Murphy otwierał pudełko.- To jest wspaniałe, Nora Roberts 250Maggie, Będzie uszczęśliwiona.Nic dziwnego, pomyślał Rogan.Bladoróżowa czara była takprzejrzysta, jak woda.Jej brzegi wznosiły się jak łagodnie spiętrzone grzywyfal morskich.Szkło było tak cienkie, tak delikatne, że widział przez nie ręceMurphy'ego.- %7łycz jej także ode mnie wszystkiego najlepszego w dniu urodzin.- Dziękuję.- Zanim włożył czarę z powrotem do pudełka, musnąłjeszcze szkło zgrubiałym od pracy palcem.- Pięćdziesiąt funtów, tak?- Tak - Maggie wyciągnęła dłoń.- W gotówce.Udając niezadowolenie, Murphy podrapał się po policzku.- To raczej drogo, jak na coś tak małego, Maggie Mae.nawet niemożna z tego zjeść.Ale matka lubi wariactwa, bezużyteczne przedmioty.- Jeszcze słowo, Murphy, a cena pójdzie w górę.- Pięćdziesiąt funtów.- Potrząsając głową, Murphy sięgnął do portfela.Odliczył banknoty.- Czy wiesz, że za te pieniądze mógłbym jej kupić całykomplet naczyń? Albo piękny, nowy rondel?- Który rozbiłaby na twojej głowie.- Zadowolona Maggie schowałapieniądze.- %7ładna kobieta nie chciałaby dostać garnka na urodziny, a każdymężczyzna, który inaczej uważa, musi się liczyć z konsekwencjami.- Murphy.- Przysunął się ze swoim stołkiem David Ryan.- Jeśliskończyłeś już swoją transakcję, mamy do ciebie pytanie.- A więc będę musiał na nie odpowiedzieć.- Wziął swoje piwo i wstał.-To znakomity garnitur, panie Sweeney.- I odszedł, aby rozstrzygnąć zakładdotyczący Brennanów.- Pięćdziesiąt funtów? - mruknął Rogan, wskazując na pudełko, któreMurphy zostawił na stole.- Oboje wiemy, że mogłabyś za to dostać ponaddwadzieścia razy więcej.- I co z tego? - Zjeżyła się natychmiast.Odstawiła na bok piwo.- Tomoja praca i mogę za nią żądać tyle, ile zechcę.Masz w kontrakciezagwarantowaną tę cholerną wyłączność, Sweeney, możesz więc mnieoskarżyć o złamanie umowy, ale czarki nie dostaniesz.- Wcale nie.- Obiecałam Murphy'emu - grzmiała.- I dotrzymałam przyrzeczenia.Możesz dostać swoje przeklęte dwadzieścia pięć procent od pięćdziesięciufuntów.Ale jeśli decyduję się zrobić coś dla przyjaciela.- Nie zamierzałem cię ganić.- Ujął ją za nadgarstek.- To miał byćkomplement.Masz szczodre serce, Maggie.Zadowolona, że tak łatwo udało się zażegnać burzę, westchnęła.- W papierach jest powiedziane, że nie wolno mi robić niczego, co niebędzie przeznaczone dla twojej galerii.- W papierach jest tak napisane - zgodził się.- Wyobrażam sobie, że Zrodzona z ognia 251może cię to złościć i że będziesz robiła na boku prezenty swoim przyjaciołom,kiedy tylko będziesz chciała.- Spojrzała na niego spod rzęs z tak pokornąminą, że się roześmiał.- Domyślam się, że mógłbym cię zaskarżyć nie raz i niedwa w ciągu ostatnich kilku miesięcy.Możemy jednak załatwić to polubownie.Nie wezmę dwudziestu pięciu procent z pięćdziesięciu funtów, a za to tyzrobisz coś dla babci na Boże Narodzenie.Przytaknęła ruchem głowy, znowu spuściła rzęsy.- Tu nie chodzi o pieniądze, Roganie, prawda? Czasami jednak boję się,że za słabo przeciwstawiam się temu.Ponieważ lubię pieniądze, rozumiesz?Lubię je bardzo, podobnie jak wszystko, co można dzięki nim mieć.- Nie chodzi o pieniądze, Maggie.Ani o wernisaże z szampanem, ani owycinki prasowe, ani też o przyjęcia w Paryżu.To są tylko okruchy.To, conaprawdę się liczy, to twoje wnętrze i wszystko, co dzięki niemu przekształcasię w piękno, niepowtarzalność i w zaskoczenie.- Nie mogę się cofnąć, rozumiesz? Nie mogę cofnąć spraw, by stały siętakie, jakie były przed tobą.- Spojrzała na niego, wpatrując się w jego rysy,podczas gdy on lekko dotykał jej ręki.- Pojedziesz ze mną? Chciałabym ci cośpokazać.- Samochód czeka.Wstawiłem już do środka twój rower.- Powinnam się była tego domyśleć - powiedziała z uśmiechem.W podmuchach ostrego wiatru i feerii różnokolorowych liścipodjeżdżali do urwiska Loop Head.Po obu stronach wąskiej drogi, jak okiemsięgnąć, rozciągały się uprawne pola i głęboka, wonna zieleń takspecyficznych dla Irlandii łąk.Maggie dostrzegła pochylone ze starościkamienne szałasy, niezmienione od czasu, gdy pięć lat temu pokonywała tętrasę.Ziemia trwa, a ludzie dbają o nią od wieków.I zawsze tak będzie.Gdy usłyszała szum morza, poczuła w powietrzu jego pierwsze, ostresmagnięcie, zakołatało jej serce.Zacisnęła powieki, ponownie je otworzyła.Iodczytała napis.OSTATNI PUB PRZED NOWYM JORKIEM.Czy pożeglujemy, Maggie, do Nowego Jorku i zamówimy kufel piwa?Kiedy samochód stanął, nie odezwała się, wysiadła tylko, a zimny wiatrsmagał jej skórę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki