[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obojętnie, kim jesteś, de Gilliera, niepozwolę ci na to.Nie pozwolę ci, byś poszczuł na mnie gubernatora, a potem zabrałmój okręt! A poza tym, ty mizerna szmato, przystawiałeś się do mojej kobiety! MojejVictorii! Niech ja cię tylko dorwę.Wpatrywałem się teraz w Mascara de Oro z taką intensywnością, iż gdybymój wzrok mógł niszczyć, po liniowcu zostałaby już tylko piana na wodzie.Patrzyłem na wysokie burty okrętu, na pięknie wysklepioną, bogato zdobioną rufę ioba pokłady działowe, a złe przeczucie rosło we mnie z każdą chwilą.I nagleporaziła mnie nowa myśl.Pokład hiszpańskiego okrętu był niemal pusty.Aż wstałem.Na tak ogromnym liniowcu służyło przynajmniej czterystu, byćmoże czterystu pięćdziesięciu ludzi! Tymczasem na jego pokładzie kręciło się ledwieparu marynarzy, a zapalonych latarni było mniej niż na stojącej nieopodal, mniejszejHMS Victorious !Drżącą ręką nalałem sobie jeszcze kieliszek malagi, wychyliłem go duszkiem iwyjrzałem na ulicę.Zpiewy w Pod Umrzyka Skrzynią stawały się coraz bardziejbełkotliwe, a na ulicy marynarze z Victorious obejmowali się właśnie i skandowaliwyzwiska pod adresem jakiegoś Ropucha.Ani śladu Hiszpanów. Gdzie oni są. warknąłem. Słucham, sir? poderwał głowę Sullivan, którego czujność pokonały jużdwa kieliszki malagi. Gdzie są Hiszpanie? Gdzie załoga tego liniowca, pieprzone cztery setkiludzi? Aż sapnąłem z wściekłością. Nie ma ich na pokładzie, nie widać ich nalądzie.Zaraza ich wygubiła czy co? Obawiam się, że nie mam pojęcia, sir. Sullivan zmarszczył brwi. Naprawdę, panie drugi? Wybałuszyłem oczy. Och, nie.Skoro nawet pannie zna odpowiedzi, panie Sullivan, to już chyba naprawdę po nas.Nerwy puściły mi dwie karafki pózniej.Zabawa w Pod Umrzyka Skrzynią i naulicy trwała już w najlepsze.Byłem świadkiem trzech pokaznych bójek i kilkumniejszych, spalenia słomianej kukły z podobizną rzeczonego Ropucha, uderzającopodobnego do pierwszego oficera Victorious , oraz obrzucenia wyzwiskamiprzemykającego chyłkiem oddziałku piechoty.O tej porze dzielnica portowa byłamiejscem niebezpiecznym nawet dla całego regimentu, więc żołnierze z trudemutrzymywali krok marszowy, by nie rzucić się do biegu.Rozczarowani brakiemreakcji marynarze skupili się na podszczypywaniu dziwek i dopingowaniu zalanegow trupa kolegi, który od kwadransa próbował wypełznąć z rynsztoka.A jasiedziałem i drżałem z niecierpliwości.Każdej grupie moich ludzi surowoprzykazałem, by zaraz po nawiązaniu kontaktu bojowego z Hiszpanami na przepustcewysłali do mnie gońca.Tymczasem oprócz gospodarza, który dwukrotnie wymieniłnam karafki, do naszej ławy nie podszedł nikt.Wnioskując po bezruchu na liniowcu,na lądzie przebywało przynajmniej trzystu hiszpańskich marynarzy.Czyżby zewszystkich knajp w Port Royal wybrali akurat te, w których nie było moich ludzi?Nie wierzyłem w to. Nawet kamień w wodzie zostawia kręgi! oznajmiłem śpiącemu na ławieSullivanowi, po czym wstałem i przypasałem szpadę. Dość tego! Idę poszukaćFowlera i.Zakładając kapelusz, spojrzałem raz jeszcze w kierunku hiszpańskiego okrętu inaraz zamarłem.Niknąca w ciemnościach Mascara de Oro widoczna była tylkodzięki ogniom miasta, odbijającym się w złoceniach pilastra rufowego.Latarnie naliniowcu gasły jedna po drugiej, a jednocześnie przy burcie zamajaczyło cościemnego.Wytężyłem wzrok.Odniosłem wrażenie, że ów ciemny kształt oddala sięod kadłuba.Kolejne kształty ruszyły za pierwszym, wszystkie otoczone białymiplamkami.Kierowały się na Fort James.Szalupy? Chryste Panie. Panie Sullivan! wrzasnąłem najgłośniej jak umiałem.Zpiący na ławie drugi oficer ocknął się nagle i podniósł głowę.Zdumienie wjego oczach było tak bezbrzeżne, że natychmiast porzuciłem nadzieję nawytłumaczenie mu sytuacji.Porwałem płaszcz i wybiegłem na ulicę, roztrącając wprogu wiwatujących marynarzy z Victorious.W tej samej chwili walnęło we mniecoś dużego, ciężkiego i śmierdzącego rumem.Z łoskotem uderzyłem o ścianę.Byłem zamroczony impetem, leczinstynktownie odepchnąłem przeciwnika na bok.Potrząsnąłem głową, próbującodzyskać ostrość widzenia, i naraz uświadomiłem sobie, że stoję na krawędzi kręguwalczących. Nienawidzę was! ryczał mężczyzna, wyczołgujący się spod wijącego się,pojękującego kłębowiska ciał. Kurrrrrwa mać, jak ja was wszystkich nienawidzę!Skrajne przerażenie wpiło mi się w serce.Dobrze, aż za dobrze znałem głostego człowieka.Oszołomiony patrzyłem, jak podnosi się na równe nogi i natychmiastchwyta za gardło mata z Victorious. A ciebie to tak nienawidzę, że.że.że aż mnie boli, tak cię nienawidzę! charczał, potrząsając nim jak workiem ziemniaków. Jakbym gotował w kuchni natwej łajbie, ty parszywy psie, zdechłbyś od własnych wiatrów, ty kocia mordo wmleku maczana!Nie mogłem go tak zostawić. Panie Butcher powiedziałem lekko drżącym głosem, przestępując nadciałem marynarza, którym przygwozdził mnie do ściany. Panie Butcher, nie bądzżepan sadystyczną kreaturą, co? Niech się pan uspokoi i doprowadzi do porządku.Kuk wypuścił gardło swej ofiary i podniósł na mnie przekrwione oczy.Zrozczochranymi włosami, rozkwaszoną wargą i brudnymi policzkami wyglądał jakpotwór z pijackiego koszmaru.Serce biło mi jak szalone, czoło pokrył zimny pot, alezebrałem resztki odwagi i podszedłem bliżej. Panie Butcher, pańska postawa przynosi ujmę naszemu okrętowi powiedziałem głośniej. Proszę natychmiast przestać bić tych ludzi, bo.Cóż, wprzeciwnym razie.Jak by na to nie spojrzeć, Butcher
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Clay Griffith, Susan Griffith Imperium Wampirów 01 Imperium Wampirów
- Żółte oczy krokodyla 01 Żółte oczy krokodyla Pancol Katherine
- Menzel Iwona W poszukiwaniu zapachu snów 01 W poszukiwaniu zapachu snów
- Schröder Patricia Morza szept 01 Morza szept(1)
- Peter Berling Dzieci Graala 01 Dzieci Graala
- Marlowe Mia Dotyk złodziejki 01 Dotyk złodziejki
- Brockway Connie Niebezpieczny kochanek 01 Niebezpieczny kochanek
- Carla Neggers Tessa z Somerville 01 Tessa z Somerville
- Reynard Sylvain Piekło Gabriela 01 Piekło Gabriela
- 2 (18)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rumian.htw.pl