[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co robił? Też się pan głupio pyta.A co klient u mnie może robić? To dlaczego tak go pani dobrze zapamiętała? Bo dał mi pięć dolarów. Pięć dolarów? Musiał być na bani. Troszkę może i był, ale nie tak bardzo.Daj Boże, żebywszyscy u nas tylko tacy pijani chodzili. To za cóż dał pani te pięć dolarów? Przecież to kupa forsy. Za marynarkę. Za jaką marynarkę? No, poplamił sobie marynarkę oliwą.Mówił, że w restau-racji.Dopiero tutaj u mnie zauważył.Prosił, żeby mu wy-czyścić.Ja mam tutaj taki  Antyplam.To wzięłam i wyczyś-ciłam.Nawet śladu nie zostało. Marynarka w drobną krateczkę. Właśnie.W pepitkę.Myślałam nawet, że się wróci, ale niewrócił. A dlaczego miał wrócić?  Bo jak czyściłam marynarkę, to z kieszeni wyleciała pa-pierośnica, taka skórzana, miękka.Dlatego nie posłyszałam,jak upadła.Dopiero po wyjściu tego Amerykanina zauważyłam,że coś leży na podłodze.Czekałam, że się wróci, ale nie wrócił.Widać mu nie zależy.Bogaty gość. Mógłbym zobaczyć tę papierośnicę?  spytał Kociuba. A dlaczego nie?Wyciągnęła szufladkę i wyjęła z niej dużą papierośnicę zjasnej, cielęcej skóry. Chyba już się po nią nie zgłosi.Pewnie nawet nie wie, gdziezgubił.Jak pan chce, niech pan ją sobie wezmie.Co mi po tym?Trochę pan sobie odbije tę stratę.To aż dwa tysiące panupodgrandził?Kociuba nie odpowiedział.Uważnie oglądał papierośnicę.Wewnątrz cztery papierosy i nic więcej.To właściwie żadenślad.Nagle wyczuł pod palcami papier.Wyjął z papierośnicyczystą kartkę.Ani słowa, ani notatki, ani numeru telefonu,kompletnie nic.Już miał zmiąć ten kawałek papieru i wrzucićgo do śmietniczki, kiedy nagle przyszło mu na myśl, że może tomieć jakieś znaczenie.Ratajski nie przechowywałby tak pie-czołowicie kartki papieru, gdyby nie przywiązywał do niej ja-kiejś wagi.A może szyfr? Może coś tam jest napisane atramen-tem sympatycznym? Wsunął kartkę do kieszeni i przez chwilęprzyglądał się leżącej na dłoni papierośnicy. Więc da mi pani tę drobnostkę? A niech pan bierze.Pozbędę się kłopotu. Dziękuję.Wróciwszy do domu, Kociuba bardzo starannie obejrzał pa-pierośnicę, a następnie wyjął z kieszeni kartkę.Była pożółkła iwyglądała na bardzo starą.Przysunął lampę i popatrzył na tenkawałek papieru pod światło.*Nazajutrz Downar z ogromnym zainteresowaniem wysłuchałopowiadania Kociuby.Obejrzał kartkę i powiedział: Czy ty wiesz, Franek, że to może być bardzo poważnaposzlaka? Wcale nie jest wykluczone, że znalazłeś coś, co bę- dzie kluczem do rozwiązania zagadki.Kociuba miał niewyrazną minę.Nie był pewien, czy major nieżartuje.Nie bardzo rozumiem, panie majorze.No cóż.kartka jakkartka. Kartka kartce nie równa  uśmiechnął się Downar. Czynie widzisz, że to robi wrażenie bardzo starego papieru? To prawda.Pożółkł ze starości. Albo i nie ze starości. Pan przypuszcza, panie majorze, że. Właśnie tak przypuszczam  przerwał mu Downar. Azresztą co się będziemy męczyć.Zaraz zawieziesz tę cennąkarteczkę do Zakładu Kryminalistyki.Oni już to dokładniezbadają.Zadzwonię do nich.Podniósł słuchawkę, nakręcił numer i powiedział:- Tu Downar.Posyłam do was porucznika Kociubę z takądziwną karteczką.Nie, nie, nic na niej nie jest napisane.Czystakartka papieru.No, co się tak dziwicie? Nie słyszeliście nigdy ofałszowaniu dokumentów? Podejrzewam, że papier jestspreparowany.Zależy mi bardzo na czasie.Chciałbym miećwiadomość od was możliwie jak najprędzej.Dziękuję.Cześć. To ja zaraz pojadę  powiedział Kociuba.Downar skinął głową. Tak.Wez także i tę papierośnicę.Niech się nad nią za-stanowią.Interesujące byłoby wiedzieć, gdzie wyprodukowana.Ale wątpię, czy to będzie możliwe do stwierdzenia.W kilka minut po wyjściu Kociuby przyszedł Olszewski. Sprawdzałem w Biurze Paszportów, towarzyszu majorze.Sporo ludzi wybiera się za granicę, a między innymi inżynierHenryk Zdaniecki, Wołoszyński, Makert.Jest także podanieMakertowej i Augusta Wilnera. Czy wszyscy na prywatne zaproszenia?  spytał Downar. Nie.Zdaniecki i Wołoszyński wyjeżdżają służbowo. Dokąd? Zdaniecki do Afryki, Wołoszyński do Francji. A Makert? Makert wybiera się do Stanów Zjednoczonych.  Razem z żoną? Nie.Makertowa miała zamiar jechać do Brukseli na pry-watne zaproszenie jakiejś swojej rodziny,Downar poskrobał się za uchem. Ciekawe.Czyżby małżonkowie mieli się zamiar rozstać? Makert pozbył się żony w sposób dość definitywny powiedział Olszewski. Tak.To prawda.Powiedzcie mi jeszcze, jakie miał planyświętej pamięci August Wilner. Wybierał się także do Stanów, do swojego syna. Czyli.wuj z siostrzeńcem do Stanów Zjednoczonych, żonasiostrzeńca do Brukseli, a jej kochanek do Afryki.To wszystkodaje do myślenia.Nie sądzicie? Sądzę, że to są ogromnie interesujące zbiegi okoliczności - przyznał Olszewski. Czy ktoś z nich już otrzymał paszport?  spytał Downar. Tylko Makertowa. Kiedy? Przeszło miesiąc temu. O!  Downar podniósł brwi do góry. Ciekawe, dlaczegonie wyjechała.A Zdaniecki? Wyjeżdża służbowo w przyszłym miesiącu.- Czyżby Makertowa czekała na swego kochanka?Olszewski pokiwał głową. Mnie także to zastanowiło, towarzyszu majorze.Nie jestwykluczone, że mieli się spotkać za granicą i dlatego Maker-towa zwlekała z wyjazdem.Wydaje mi się, że należałoby jeszczeraz porozmawiać z Makertem. I ja tak myślę  powiedział Downar. Tym razem może jago odwiedzę.*Makert nie umiał ukryć rozdrażnienia, dowiedziawszy się, żeznowu przyszedł do niego ktoś z milicji. Panie majorze  powiedział niezbyt uprzejmie, a w jegogłosie wyczuwało się zniecierpliwienie. Panie majorze,wydaje mi się, że powiedziałem już wszystko, co miałem do powiedzenia, i naprawdę moglibyście dać mi spokój.Chybapan zdaje sobie sprawę, jakie to dla mnie bolesne ciągle o tymmówić.W tak tragicznych okolicznościach straciłem najbliż-szego mi człowieka.Ciągłe rozdrapywanie tej rany to nie-ludzkie.Przypuszczam, że pan mnie rozumie.Downar poważnie skinął głową. Doskonale rozumiem i proszę mi wybaczyć, że raz jeszczezmuszony jestem pana niepokoić.Widzi pan.w podobnychsytuacjach pierwsza czy druga rozmowa często bywaniewystarczająca, zbyt pobieżna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki