[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy woczach Aleca pojawił siębłysk, pożałowała swojej odpowiedzi, która tylko zachęcała godo dalszych żartów.Odwróciła wzrok z powrotemna podiumi dodała: - Ale onnie jest wcale taki zły.janes+ifff78usolad-nacs 98Alec parsknął, ale przynajmniej nic więcej nie powiedział.Do czasu piętnastego wersu, kiedyto poeta przeczytał:O ślicznakusicielko, pięknai mądra,Tyś moimwahaniomprzyniosła kres.Wpatruję się wognie twoichoczu.- I modlę się, by nie spaliły twych rzęs - dokończył Alecszeptem.Nie mogła się powstrzymać, zaśmiała się.I to na głos.Zwróciła tymsamymna siebie uwagę wszystkich zgromadzo-nych.Pąsowa ze wstydu, skuliła się na swoimmiejscu i wyce-dziła przez zaciśnięte zęby doAleca:- Ucisz się, na miłość boską.Ale było już za pózno na zamykanie puszki Pandory.Teraz,kiedy odkrył, jak bardzo bawią ją jego dowcipne uwagi, Aleczaczął zasypywać ją nimi z rosnącą częstotliwością.Wkrótcebyła już wykończona ciągłymwstrzymywaniem śmiechu i pew-na, że jeszcze chwila, a umrze na atakwesołości.- Przypomnij mi, żebymnigdy nie pozwolił temu człowie-kowi zbliżać się do mojego konia - szepnął Alec, kiedy najgor-szy z poetówskończył już czytać swe dzieła.- Jeśli rozkazałby mojemu szlachetnemu rumakowi" Belezie, żeby  wędrownymkrokiemprzemierzała Pola Elizejskie" z  przygodnie brzęczą-cymi pęcinami" i  płomienną grzywą", mogłaby go stratować.Ona nienawidzi, kiedy jej grzywa płonie, a pęciny brzęczą, bowtedy wszystkie inne konie się z niej śmieją.Awłaściwie to jakijest ten wędrownykrok"? Pewniecoś pomiędzykłusema galo-pem.- Przestań, błagamcię - syknęła, daremnie starając się po-skromić jego żarty.- Jak to się skończy, to cię zabiję.Alec rzucił jej diabolicznespojrzenie.- Dokonasz tego za pomocą  ostrego miecza Damoklesa",czy może  przenikliwego dymu gniewnego Wezuwiusza"?- Lnianego szala Merivale'ów.Uduszę cię nim.- Zerknęław stronę podium.- Opanuj się teraz, bo przedstawiają jużjanes+ifff78usolad-nacs 99Sydneya.Postaraj się zachować przyzwoicie, kiedybędzieczy-tał swoje wiersze, dobrze?- Ja jestemnieprzyzwoity? - zaczął bronić się Alec.- Nie-przyzwoite są te wierutne bzdury, jakie ci idioci nazywająpoezją.I jeśli twój Sydney.Uszczypnęła jegodłońtakmocno, jaktylkopotrafiła.- Au! - Spojrzał na nią z pretensją.- Nie mów nic więcej, bo przysięgam, że zanim to sięSkończy, będziesz miał całą dłoń wsiniakach.Gdy zaczęła wycofywać dłoń, Alec złapał ją.- Będę już cicho, ale tylko wtedy, jeśli pozwolisz mi po-trzymać cię za rękę.- Wpatrując się w nią, oparł jej dłońw skandaliczny sposób na swoim udzie.Na pięknie wyrzez-bionym, niezmiernie ciepłymudzie.Powietrze uwięzło jej wpłucach.On nie powinien.Ona niepowinna.Rzuciła ukradkowe spojrzenie dookoła, ale nikt na nich niepatrzył.Siedzieli sami w ostatnim rzędzie, więc ich dłonieznajdowały się poza zasięgiemwzroku wszystkich pozostałych.Już sama myśl o tymsprawiła, że zrobiłojej się słabo.Intymność.Sekrety.Rzeczy zakazane.Czemu to wszystkojest takie nęcące? Zpoczuciemwiny spojrzała na podium, gdzieSydney właśnie rozkładał kartki.Trudno.Nie chciała robić niczego, co by zepsuło wystąpienieSydneya, a jeśli oznaczało to, że będzie musiała pozwolićAlecowi potrzymać się za rękę, cóż, poświęci się.To niema nic wspólnego z tym przeklętym kołataniem serca aniZ podnieceniemwywołanymoczekiwaniem, co Alec za chwilęZrobi z jej ręką.Stojący przy podiumSydney odchrząknął i wtedy Katherinezdała sobie sprawę, że z ekscytacją wpatruje się wdłoń Aleca,podczas gdy jej własna leży uwięziona pomiędzy twardymimięśniami jego uda i jego ciepłymi palcami.Z wysiłkiemodwróciła wzrok, spojrzała na Sydneya, uśmiechnęła się doniego i starała się wyglądać na zainteresowaną.Sydney miał przeczytać dwa wiersze, jeden zatytułowanyjanes+ifff78usolad-nacs 100 Upadek Troi", a przy drugim widniała informacja, że tytułzostanie ogłoszony na odczycie.Zanim przeczytał wierszo Troi, wyjaśnił zgromadzonym, która wersja mitu posłużyłamu jakoinspiracja.I wtedy dłoń Aleca poruszyła się.Początkowo zadowalał sięmuskaniemkonturówjej palcówkciukiem, ale to nie wystar-czyło mu na długo.Po chwili przełożył ich ręce tak, że teraz tojej dłoń leżała na jego i zaczął zdejmować jej rękawiczkę.- Nie! - syknęła.- Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki