[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I niech ju\ takbędzie.Niech świat dalej kręci się między tymi biegunami.- Jeśli będziesz mnie potrzebować, po prostu mnie zawołaj - powiedział półgłosem.-Usłyszę cię, choćbyś była na drugim końcu świata.Zawsze usłyszę twój głos.A jeśli terazodejdziesz, zrób to w milczeniu.- Wsłuchaj się w to milczenie - odparła.- Ono jest łagodnością i spokojem.- Nie muszę słuchać.Milczenie jest puste.- Milczenie nigdy nie jest puste.Do zobaczenia, Gabrielu.Niech Iova ma cię w swojejopiece.- Niech Jova ma cię w swoim sercu - odrzekł anioł.Patrzył potem na odchodzącą \onę.Wkrótce zniknęła w tłumie.Nawet jej złota suknia i jasne włosy wtopiły się w gęstniejącąciemność.Dłonie Gabriela bezwiednie uniosły się w górę.Nie opuszczaj mnie - chciałwykrzyknąć.Zostań ze mną.Kochasz mnie.Zostawiłaś mi swoje serce.Bądz ze mną, Rachelo.Wiedział jednak, \e jej nie mo\na przekonać i \e próba narzucenia swej woli mo\e tylkozwiększyć jej upór.Z całej siły powstrzymał się więc przed impulsem odszukania jej w tłumie.Zostań ze mną.Nie odchodz.Kocham cię. ROZDZIAA 22Gaza wiosenną porą stanowiła bardzo miły dla oka widok.Trzymali się z dala odpółnocnych jej krańców, gdzie nawet teraz, pod czujnym spojrzeniem Iovy, na \yznych ziemiachManadawów pojawiały się szmaragdowe proporce.Manadawi nigdy nie pałali zbyt wielkąsympatią do Edorów, którzy równie\ i tym razem przemierzali zarośnięte ogrodami południowewybrze\a.Najmowali się na kilka dni do pracy, za którą otrzymywali po\ywienie, i sprzedawalidrobiazgi nabyte w Luminaux i innych miastach.Po pierwszych dwóch dniach podró\y Rachela przeniosła się do osobnego namiotu, któryzwolnił się, gdy dwie mniejsze rodziny połączyły się w jedną większą.Naomi protestowała, ainni Cziweni okazywali głębokie zdumienie, poniewa\ Edorzy lubią mieszkać w grupach, nawetgdy mają mało miejsca.I nigdy wcześniej nie słyszeli o kobiecie, która chciałaby spać sama - bezprzyjaciół i bez rodziny.- Wystarczająco długo sypiałam w twoim namiocie.Twojej rodzinie przyda się więcejprywatności - oświadczyła Rachela przyjaciółce.- Ty te\ nale\ysz do mojej rodziny.- I nie przestanę do niej nale\eć, mieszkając w namiocie rozbitym tu\ koło twojego.Popatrz.Będą się nawet ze sobą stykać.- Nie mogę znieść myśli, \e będziesz tam spać zupełnie sama.Rachela roześmiała się.- No dobrze.Niech twoje córki spędzą kilka nocy w moim namiocie.Mo\e wtedypoczujesz się lepiej.Ja będę miała towarzystwo, a ty będziesz sam na sam ze swoim mał\onkiem.Naomi uśmiechnęła się szeroko.- Ja zawsze umiem znalezć się sam na sam z mę\em, niech cię o to głowa nie boli.- Tak czy inaczej, wezmę do siebie dziewczynki na kilka dni.Było to jednak tylko ustępstwo na rzecz Naomi, Rachela marzyła bowiem o samotności iucieszyła się, gdy kilka wieczorów pózniej mogła ju\ odesłać dziewczynki do namiotu rodziców.Co prawda długo tej nocy nie mogła zasnąć, ale słuchanie oddechów innych ludzi wcale w tymnie pomagało.Samotność nie pozwoliła jej tak\e uporządkować myśli, czego bardzo pragnęła.Skuliła się na wąskiej macie i z całej siły próbowała zasnąć.Z drugiej strony nie zdołała te\ całkiem powstrzymać się od myślenia.Mieszanina poplątanych obrazów bezładnie atakowała jej umysł.Po wizji Rafaela płonącego nad górą Galoujrzała roześmianego Abdiasza w velorańskiej kafejce.Następnie przypomniało jej siętrzygodzinne skrobanie zaśniedziałego kotła w domu lorda Jethro.A potem le\ała w ramionachSzymona, szepcząc do niego czule i przesuwając palcami wokół kryształu tkwiącego w jegoramieniu.Stała te\ w Dolinie Saron otoczona skrzydłami Gabriela, a on ją pocałował.Czuła się tak, jakby fragmenty jej \ycia le\ały na ziemi niczym nitki czekające na tkacza,który uło\yłby je w jakiś logiczny wzór.Skar\yła się wcześniej Jozjaszowi, \e nie dano jejwyboru, \e wbrew jej woli nara\ano ją na wielkie niebezpieczeństwa, ale teraz - gdy mogła ju\robić to, co chciała - rozmyślała nad przeszłością, zastanawiając się, do jakiego wyboruprzygotowały ją nabyte doświadczenia.Myślała kiedyś, jeszcze w Velorze, \e jej celem \yciowym mo\e być opieka nadporzuconymi dziećmi, lecz teraz właśnie je opuściła.Myślała te\, \e mo\e poświęcić się miłoścido Szymona, ale i to marzenie okazało się nieaktualne.Czy\by skończyły się ju\ marzenia, dlaktórych mogłaby \yć? Czy\by nic nie było trwałe: ani wiara w Boga, ani oddanie jakiejś sprawie,ani nadzieja, ani miłość?Przewróciła się na drugi bok.Na przykład taki Rafael z całą bezwzględnością robiłwszystko, \eby tylko utrzymać pozycję archanioła.Zabijał, kłamał, głosił herezje i ściągnął naziemię bo\y gniew.Doprowadził wprawdzie do własnej zguby - uśmiercając przy tym setkiinnych osób - ale nigdy nie porzucił swojego celu, ani razu się nie zawahał, od początku do końcabył konsekwentny.A jednak to nie była właściwa droga, ka\de bowiem marzenie, które bezlitośnie niszczyło\ycie, nadzieję i wiarę innych, musiało być złe.Realizowanie takiego planu oznaczałościągnięcie na siebie boskiego potępienia.No tak, ale jest jeszcze Jozjasz i jego \ycie: czyste, proste i skoncentrowane na jednymzadaniu.Całe dnie spędzał na studiach i kontemplacji.Komunikował się z Bogiem i wierzyłniezachwianie w wartość swojej pracy.śadnych wątpliwości, ani chwili niezdecydowania.Byłdo tego uprzejmy i troskliwy niczym uosobienie mądrości i nadziei.Taka perspektywa była dość atrakcyjna, ale Rachela na pewno by zwariowała.Znałasiebie wystarczająco dobrze, by odrzucić myśl o zostaniu kapłanką wyroczni.Potrzebowaławiększej aktywności, kontaktu z innymi ludzmi, musiała słyszeć ich głosy. Odrzuciła koc i spróbowała raz jeszcze wygodniej się uło\yć.Edorzy wiedli \ycie, którezawsze uwa\ała za idealne.Podobnie jak Jozjasz, wierzyli w bezpośredni kontakt z Bogiem,dzięki czemu byli łagodni i pokojowo nastawieni do innych.Nie zamykali się jednak wkamiennych więzieniach.Wędrowali z ogrodów Gazy poprzez błękitne uliczki Luminaux a\ popustynię wokół Breven.Byli wolni.Ale właśnie taka bezkształtna wolność przepełniła ją teraz uczuciem strachu.Ichwędrówkom po górach i pustyniach całego świata brakowało planu, celu, sensu.Czy człowiekmo\e przejść przez \ycie i umrzeć, nic wcześniej nie osiągnąwszy? Nie zostawiwszy po sobie\adnych śladów prócz codziennej afirmacji \ycia? Kiedyś myślała, \e to wystarczy - \e towystarczyć powinno - lecz dziś, trzy tygodnie po opuszczeniu Doliny Saron, nie wiedziała, po coma rano wstawać z łó\ka.Mo\e po prostu za mało cieszyła się \yciem? Mo\e nie umiała czerpaćz niego radości?Gdyby mogła spędzić całe \ycie zgodnie ze swoją nieprzymuszoną wolą, chciałaby, \ebymiało ono sens.Zbudowałaby coś, stworzyła i przekazała to innym.Chciałaby zostaćuzdrowicielką, jak jedna z kobiet w jej rodzinnej wiosce.Chciałaby być wspaniałymrzemieślnikiem, jak wytwórca fletów z Luminaux.Chciałaby zostać rolnikiem, który uprawiałbyziemię, dostarczał ludziom \ywności i obserwował nieustannie toczący się cykl \ycia.Co byłoby dla niej najlepsze?Przykryła się znowu kocem, przewróciła się na drugi bok i za wszelką cenę próbowała ju\więcej nie myśleć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki