[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nowe noże, nowe wybory.Rozpoznaję większość z tych osób, ale wątpię, żebyone mnie znały. James Tucker  wywołuje Marcus.James Tucker z Nieustraszonych jest pierwszym, który się potyka, gdy podchodzi do mis.Wyrzuca przed siebie ramiona i odzyskuje równowagę, nie upada.Twarz mu czerwienieje.Szybkowychodzi na środek sali.Kiedy tam staje, wędruje wzrokiem od misy Nieustraszoności do misyPrawości.Pomarańczowe płomienie unoszą się coraz wyżej, a od szkła odbija się niebieskie światłolamp.Marcus podaje mu nóż.James bierze głęboki wdech  patrzę, jak unosi mu się pierś  i robiącwydech, chwyta ostrze.Potem, wzdrygając się, przesuwa nim po wnętrzu dłoni, wyciąga ramię nabok.Krew spada na szkło.On pierwszy opuszcza swoją frakcję.Z części sali zajmowanej przezNieustraszonych dochodzą szmery, a ja wbijam wzrok w podłogę.Od teraz widzą w nim zdrajcę.Rodzina Tuckera, z Nieustraszoności, za półtora tygodnia, wDzień Odwiedzin, będzie mogła spotkać się z synem w siedzibie jego nowej frakcji, ale nie zrobitego.Bo ją porzucił.Nieobecność Jamesa będzie prześladować ich dom, on sam stanie się wolnąprzestrzenią, której nie zdołają zapełnić.A potem minie jakiś czas i dziura zniknie, jak wtedy,kiedy usuwa się jakiś organ, a soki ciała zajmują pozostałe po nim miejsce.Ludzie nie potrafiądługo znosić pustki.Caleb Prior.Caleb po raz ostatni ściska moją dłoń i gdy odchodzi, rzuca mi przez ramię długie spojrzenie.Patrzę, jak stopy brata przesuwają się ku środkowi sali.a ręce spokojnie przyjmują nóż od Marcusa.Jedna dłoń zręcznie przyciska nóż do drugiej.Potem Caleb stoi, krew wypełnia muwnętrze ręki, a usta się napinają.Robi wydech.Potem wdech i wysuwa rękę nad misę Erudycji.Jego krew kapie do wody,pogłębiając jej czerwień.Słyszę szepty, coraz głośniejsze, które stają się krzykami oburzenia.Ledwie potrafię jasnomyśleć.Mój brat, ten mój bezinteresowny brat, on zmienia frakcję? Mój brat, urodzony doAltruizmu  zostanie Erudytą?Kiedy zamykam oczy, widzę stos książek na biurku Caleba i jak po teście przynależnościprzesuwa po nogach drżącymi rękami.Dlaczego nie wpadłam na to, kiedy wczoraj mi radził,żebym myślała o sobie, że kieruje to także pod własnym adresem?Przyglądam się zgromadzonym Erudytom  na ich twarzach pojawiają się zadowoloneuśmiechy, szturchają się.Altruiści, zwykle tacy spokojni, rozmawiają półgłosem pełnym napięcia ipatrzą na drugą stronę sali, na frakcję, która stała się naszym wrogiem. Przepraszam!  odzywa się Marcus, ale tłum go nie słyszy. Proszę o ciszę!  krzyczy.Robi się cicho, nie licząc jakiegoś brzęczenia.Słyszę swoje nazwisko, wzdrygam się i ruszam przed siebie.W połowie drogi do mis jestempewna, że wybiorę Altruizm.Teraz to widzę.Widzę siebie, jak nosząc szaty Altruizmu, staję siękobietą, jak wychodzę za brata Susan, Roberta, a w weekendy pracuję społecznie.Widzę spokójrutyny, ciche wieczory przy kominku, pewność, że będę bezpieczna, a jeśli nawet nie bardzodobra, to i tak lepsza niż teraz.Zdaję sobie sprawę, że dzwoni mi w uszach.Patrzę na Caleba, który stoi za Erudytami.Odwzajemnia spojrzenie i lekko pochyla głowę,jakby wiedział, o czym myślę, i się ze mną zgadzał.Stawiam kroki już mniej zdecydowanie.Jeślinawet Caleb nie nadaje się do Altruizmu, to jak ja mogę się nadawać? Ale czy mam wybór, teraz,kiedy nas opuścił i zostałam tylko ja? Nie dał mi innej możliwości.Zaciskam zęby.Będę tym dzieckiem, które pozostanie.Muszę to zrobić dla rodziców.Muszę.Marcus podaje mi nóż.Spoglądam mu w oczy  mają taki dziwny ciemnoniebieski kolor  ibiorę ostrze.Marcus skłania głowę, odwracam się w stronę mis.Po lewej mam zarówno ogieńNieustraszoności, jak i kamienie Altruizmu, jedno przede mną, a drugie za mną.W prawej ręcetrzymam nóż, czubkiem dotykam wnętrza dłoni.Zgrzytając zębami, przeciągam nim po skórze.Piecze, ale ledwie to zauważam.Przyciskam obie ręce do piersi, a kiedy wypuszczam powietrze,drżę.Otwieram oczy i gwałtownie wyciągam ramię.Moja krew kapie na dywan między misami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki