[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieprzyszło jej to z trudnością.Zrobiła kolejny krok, on podniósł broń, coś krzycząc, a wtedy Tremaineudała, że się potyka, i upadła na niego.Usiłował ją złapać i zdziwił się nie mniej niż ona sama, gdychwyciła rewolwer i skierowała go ku ziemi.Padł strzał, który ją ogłuszył tak bardzo, że nie za-uważyła, jak mężczyzna zamierzył się i uderzył ją w szczękę.Przez chwilę leżała bez ruchu w błocie, mrugając, oszołomiona, aż wreszcie zdała sobie sprawę,że nie jest ranna.Przetoczyła się na bok.Ciągle huczało jej w uszach.Latarka upadła na ziemię, ajej światło ukazywało ciała obu Gardier spoczywające opodal.Nad nimi stała jakaś ciemna postać.Tremaine usiadła z wysiłkiem, a potem zobaczyła, że ów człowiek ma na sobie brudne, spłowiałeubranie i plamy błota na twarzy i ramionach.Posiadał także masywny miecz o grubej i szerokiejgłowni i zakrzywionej rękojeści.W chwilę pózniej Ilias rzucił się na niego z takim impetem, że mu-siał się cofnąć o krok.Tremaine patrzyła na to ze zdumieniem, ale w końcu zrozumiała, że jest toburzliwe powitanie, a nie atak - na szczęście dla Iliasa, bo był o głowę niższy od przybysza.Obser-wując, jak ściskają się i walą po plecach, Tremaine domyśliła się, że to jest ów zaginiony przyjaciel,poszukiwania którego Ilias przerwał, żeby im pomagać.Nareszcie nie muszę mieć z tego powoduwyrzutów sumienia, pomyślała z ulgą.Ilias najwyrazniej relacjonował swemu przyjacielowi ostat-nie wydarzenia, bardzo szczegółowo i używając przy tym bogatej gestykulacji.Tremaine odetchnęła i zdała sobie sprawę, że drży.Udało się.Trudno jej było w to uwierzyć.Noi bolała ją szczęka.Dlaczego zawsze muszą uderzać mnie w twarz? Potem Ilias pomógł jej wstać idelikatnie obejrzał jej żuchwę.- Tremaine! - zawołała ostro Florian.- Tak? - odpowiedziała niepewnie, bo jeszcze trochę kręciło się jej w głowie.Przyjaciel Iliasa po-jawił się obok nich i lekko dotknął jej ramienia.Podniosła na niego wzrok, a on się uśmiechnął.Zdała sobie sprawę, że cały czas wyobrażała sobie, że ziomkowie Iliasa będą tego samego wzrostu,co on.Tymczasem ten człowiek przewyższał go znacznie wzrostem i wyglądał grozniej.W kieps-kim oświetleniu trudno było zauważyć wiele szczegółów, ale miał też ciemniejsze, mniej potarganewłosy, splecione w kilka warkoczy.Upewniwszy się najwyrazniej, że rana nie jest śmiertelna, Ilias poufale szturchnął swego przyj-aciela w pierś, mówiąc:- Giliead. - Dzień dobry - wydusiła z siebie Tremaine.Był wyższy nawet od Gerarda.Gerard!Tremaine odsunęła się od nich i podeszła do miejsca, gdzie niewyraznie majaczyła sylwetka Flo-rian.Rozbłysło światło, gdyż Ander zdołał zapalić ich pochodnię, i wtedy ujrzała, że Gerard wciążleży na ziemi, a Florian rozwiązuje mu ręce.Ander przyjrzał się Gilieadowi i zapytał:- Nie chciałbym sprawiać wrażenia niewdzięcznika, ale kto to, u diabła, jest? Jeszcze jeden ztwoich przyjaciół?- Właśnie, poukrywałam ich sobie tutaj po różnych zakamarkach.- Tremaine przykucnęła obokFlorian, za bardzo niepokojąc się o Gerarda, żeby móc udzielać jakichś dalszych wyjaśnień.Razemzdołały przekręcić go na plecy.- Co mu jest? - spytała, zbyt zdenerwowana, żeby to samej sprawd-zić.Wolała nie szukać pulsu, jeśli go miała nie wyczuć: lepiej, jeżeli zawiadomi ją o tym ktoś inny.Ander zaklinował pochodnię między dwoma głazami i wtedy przekonała się, że nie wygląda na to,żeby Gerard był ranny.Miał tylko rozcięcie na czole, które zrobił sobie jeszcze na statku.- %7łyje, bo oddycha.Rzucili na niego jakieś zaklęcie - powiedziała Florian, rzucając jej pełne ni-epokoju spojrzenie.Ona też drżała, ale nie zwracała na to uwagi.- Ci, co ocaleli z ataku na Duncan-ny, mówili, że coś podobnego stało się z tamtejszymi czarnoksiężnikami.- Ilias i jego przyjaciel po-deszli do nich.Oczy Florian rozszerzyły się, gdy dziewczyna z bliska przyjrzała się Gilieadowi.Schował swój miecz do pochwy, która zwisała mu z pleców, ale wciąż wyglądał przerażająco.- Zgadza się, porażono ich zaklęciami, które sprawiają, że traci się przytomność - włączył się An-der i dodał z irytacją: - Wypadałoby mnie ostrzec.- Co? - Tremaine podniosła wzrok i zdała sobie sprawę, że chodzi mu o Gilieada.- Wiedzi-ałyśmy, że Ilias kogoś szuka.Ale naprawdę nie było czasu, żeby o tym porozmawiać.Ilias przyklęknął obok Tremaine i powiedział coś naglącym tonem, wskazując na martwych Gar-dier.Kiwnęła głową, odgarniając w roztargnieniu włosy z twarzy i próbując zmusić mózg do pracy.Na szczęście, ryjący w ziemi potwór gdzieś się oddalił, zostawiając za sobą szeroki ślad ciemnejkrwi albo śluzu i trzy zmaltretowane ciała Gardier.Proponuję, żeby teraz ktoś inny zaczął podejmo-wać decyzje, pomyślała, ale podniosła się na nogi i powiedziała:- Tak, zrobiliśmy masę hałasu, zaraz ich tu będzie więcej.Musimy stąd znikać.Ander po raz ostatni rzucił niepewne spojrzenie na Gerarda, kiwnął krótko głową i odwrócił się wstronę skał.- Zabiorę nasze rzeczy.Tremaine podeszła do martwego dowódcy.Małe radio zatrzeszczało nagle i wyszczekało jakieśpolecenie w języku Gardier.Było inne niż aparaty, które widziała dotychczas, o pokrętłach dzi-wacznego kształtu i niezrozumiałych symbolach wydrukowanych na szarej obudowie.Zrzuciła jeze skały, tak że roztrzaskało się z miłym dla jej ucha zgrzytem.Znalazła kulę, która odtoczyła się do zagłębienia w ziemi.Kiedy się do niej zbliżyła, urządzenie wydało z siebie cichy trzask.Tremaine otarła je z kurzu i powiedziała:- Tak, ja też się cieszę, że cię widzę.Podniosła wzrok i stwierdziła, że Ilias przygląda się jej, unosząc brew.Pomyślała, że może po-winna spróbować wyjaśnić mu na migi, do czego służy kula, ale przecież nie potrafiłaby tego zro-bić, nawet używając słów, więc dała sobie spokój.- To nasza - powiedziała, poklepując kulę, a potem swoją klatkę piersiową.- Gardier ją nam uk-radli.Kiwnął głową na znak, że rozumie.Tremaine przyjrzała się dowódcy i stwierdziła, że to jest tensam człowiek, który ich schwytał za pierwszym razem.Miał oparzenia na szyi.Cóż, powinieneś byłzostać w bazie z razem Gerwasem.Medalion zawierający urządzenie tłumaczące leżał na jegozbroczonej krwią piersi.Podniosła go ostrożnie, a potem szarpnęła, rozrywając łańcuch.Mężczyznamiał też trzy dziwne urządzenia przymocowane do pasa, intrygujące metalowe pudełeczka wyposa-żone w języczki spustowe.Jedno z nich trzymał w dłoni.Pochyliła się, zastanawiając się, czy niepowinna i ich zabrać.Gdy kula znalazła się bliżej, jej trybiki zaczęły wirować, a samo urządzeniezaklekotało z wyraznym niepokojem.Tremaine przełożyła sobie kulę pod pachę, wyjęła pudełko zmartwej ręki i odpięła trzy pozostałe od pasa, a potem wepchnęła je sobie do kieszeni.Rzeczy Gerarda: jego notes, okulary eterowe i zwykłe, scyzoryk oraz jej kompas leżały na skale,na której stało radio.Tremaine zgarnęła je pośpiesznie.Florian podeszła do niej, podała jej temblaki pomogła umieścić w nim kulę.- Masz jego tłumacza? - spytała.Tremaine poprawiła sobie kulę i odnalazła w kieszeni medalion tłumaczący.Wytarła go o płaszczz krwi i podała Florian [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki