[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak.Leży chora, ma wysoką temperaturę.Lekarz niewyklucza zapalenia płuc.Przepisał jakiś antybiotyk.- A państwa zięć, pan Canetti?- O, jego to już bardzo dawno nie widzieliśmy.Posprzeczalisię i Iza przeniosła się na jakiś czas do nas.- Czy można wiedzieć, o co się posprzeczali?- Tego nie wiem.Nie chciała mi powiedzieć.Powtarzałatylko, że Carlo jest niemożliwy i że w końcu chyba się z nimrozejdzie.-I nie wie pani, co się dzieje z panem Canettim?- Nie mam pojęcia.Chyba jest w domu, na Naruszewicza.- Właśnie że tam go nie ma i nie możemy natrafić na jegoślad.- To może gdzieś wyjechał.- Właśnie.Czy mogłaby pani spytać córki, czyjej mążwybierał się w jakąś podróż?- Dobrze, spróbuję, jeżeli Iza nie śpi.Po tych antybiotykachjest jakaś taka senna, a może to gorączka.Wstała i wewnętrznymi schodami poszła na pierwsze piętro.Po chwiliwróciła.- Spytałam.Iza twierdzi, że Carlo nigdzie się nie wybierał,przynajmniej nic jej na ten temat nie mówił.On zresztą lubibyć taki tajemniczy.Nigdy nikogo nie informuje o swoichplanach.Zdarzało się, że nagle gdzieś znikał, wyjeżdżał i nawetIzie nie mówił, dokąd jedzie.To ją ogromnie denerwowało.- Wcale się nie dziwię - powiedział z przekonaniem Górniak.- Miałbym do pani taką prośbę.Pani córka zapewne ma kluczeod mieszkania na Naruszewicza.- Oczywiście.- Chcielibyśmy pożyczyć od niej te klucze.- A to w jakim celu? - zdziwiła się pani Kamińska.- Widzi pani.jest taka sprawa, że w czasie naszej ostatniejrozmowy pan Canetti czuł się jakiś słaby, zmęczony.Aponieważ obiecał, że przez jakiś czas nie będzie wyjeżdżał zWarszawy, obawiamy się, czy czasami nie zasłabł, czy niepotrzebuje pomocy lekarskiej.Obecnie tyle jest wypadkówzawałów.- Ma pan rację - przytaknęła pani Kamińska.- Warto tosprawdzić.- Znowu poszła na górę.Po chwili wróciła zkluczami.- Iza bardzo się zaniepokoiła - powiedziała, wręczającklucze Górniakowi.- Prosiła, żeby panowie jak najprędzejzatelefonowali, jak się czuje Carlo.- To jednak małżonek nie jest jej tak zupełnie obojętny -uśmiechnął się Górniak.- No.wie pan.W małżeństwie różnie bywa.Czasamitrudno się zorientować, jak to wszystko naprawdę się układa.Iza wyszła za mąż z wielkiej miłości, a że potem.- Rozumiem, rozumiem - przerwał Górniak. Nie będziemyjuż pani zabierać czasu.Klucze oddamy, jak tylko to będziemożliwe.Nie zwlekając, wrócili do Warszawy i pojechali naNaruszewicza.Willa była zamknięta.%7ładnego znaku życia.Otworzyli furtkę,a następnie dostali się do mieszkania.Owionął ich zaduchdawno niewietrzonego pomieszczenia.Otworzyli okiennice i okna.Zaczęli się rozglądać, przechodząc z jednego pokoju dodrugiego.Nikogo nie znalezli, ani żywego, ani martwego.- Nie szkodziłoby przeszukać ten lokal - powiedział Górniak.Michalak pokiwał głową.- To samo sobie pomyślałem.No to bierzemy się do roboty.Górniak powstrzymał go ruchem ręki.- Nie możemy tak działać.Mogłyby z tego wyniknąć grubenieprzyjemności.Nie mamy żadnych podstaw.- Ale mamy klucze od mieszkania - zauważył Milchalak.- To żaden argument.Pamiętaj, że w każdej chwili możepokazać się Canetti, i co wtedy?- Wtedy powiemy mu, że jego żona bardzo go kocha i tęskniw okolicach Milanówka.- Przestań się wygłupiać.- Wcale się nie wygłupiam - oburzył się porucznik.-Stwierdzam tylko fakt.Pragnę także nadmienić, żezapomnieliśmy o jednej dosyć zasadniczej rzeczy.- Co masz na myśli?- Garaż.- Służnie - przytaknął Górniak.- Musimy zajrzeć do garażu.Mam nadzieję, że któryś z tych kluczy pasuje.Poszli do garażu.Jeden z kluczy, które otrzymali od paniKamińskiej, pasował.Zapalili światło i zobaczyli srebrzysty wóz, volvo.- To znaczy, że Korsykanin wozem nigdzie nie wyruszył -powiedział Górniak.- W każdym razie nie tym - zauważył logicznie Michalak.Pokręcili się chwilę po garażu, zajrzeli w każdy kąt i wyszli.Pochwili już siedzieli w swoim fiacie.- Odwieziemy te klucze? - spytał porucznik.Górniakpotrząsnął głową.- Z tym chwilę się wstrzymamy.Z komendy zadzwonimy dopani Kamińskiej i powiemy, że nie znalezliśmy zięcia.- Ani zdrowego, ani chorego, ani umarłego - uzupełniłMichalak.- Chociaż o nieboszczykach lepiej nie wspominać,przynajmniej na razie.- Myślisz, że.? - Myślę, że facet albo już nie zalicza się do żywych, albo sięzmył z terenu tak gruntownie, że nikt go nie znajdzie, nawetwłasna żona.- Mam wrażenie, że w obydwu wypadkach teściowie bylibyzachwyceni - powiedział Górniak.- Marzą tylko o tym, żeby wjakikolwiek sposób pozbyć się zięcia.Michalak zapalił papierosa i zaciągnął się dymem.-Ale mamwrażenie, że córeczka ciągle majeszcze słabość dolekkomyślnego Korsykanina.- Może jej odpowiada jako mężczyzna, a może wciągnęła sięw narkotyki i bez niego nie bardzo umiałaby sobie poradzić.- To także jest prawdopodobne.Na drugi dzień po tej rozmowie wyjaśniło się tajemniczezniknięcie.W okolicach Otrębusów, w lesie, znaleziono zwłokiCanettiego, znajdujące się w stanie zaawansowanego rozkładu.Siedział, a raczej leżał w taksówce.Lekarz stwierdził postrzał wtył głowy.Przed Górniakiem siedział staruszek o długich, spadającychmu na ramiona siwych włosach.-To pan znalazł tego trupa?- Tak jest.Ja.Kiedyś byłem gajowym i lubię włóczyć się polesie, nawet i wtedy, kiedy pogoda nieszczególna.Wychodzęsobie z psem i tak łażę.Wspominam dawne czasy.Bo kiedyś,proszę pana, to lasy nie tak były strzeżone jak dzisiaj.Dzisiaj too to nikt nie dba.Nie ma ani prawdziwych leśniczych, aniprawdziwych gajowych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki